Pieskie życie

fot. pixabay.com

Życie z psem w wielkim mieście nie należy do najłatwiejszych. Tłok, hałas, po torach suną niebieskie, skrzypiące i dzwoniące potwory. Na dodatek zieleni, w której można by swobodnie pobiegać czy nawet załatwić najpilniejsze potrzeby, jak na lekarstwo….

Sytuacja sprzed kilku tygodni. Zalew Bagry, jego niezagospodarowana część – ta po stronie kładki kolejowej. Weekend. Słońce przypieka, temperatura oscyluje wokół 30-stej kreski. Dorośli grillują, dzieci dokazują, psy harcują. W pewnym momencie jeden z czworonogów przerywa zabawę, przykuca i opróżnia zawartość pęcherza na wysuszoną na wiór trawę, po czym powraca do swawoli ze swoją właścicielką. Siusiający pies staje się przyczynkiem do werbalnego ataku przeprowadzonego przez plażowicza (jak się okazuje, jednego z radnych dzielnicowych ze Swoszowic, znanego ze swojej niekoniecznie chlubnej aktywności), domagającego się natychmiastowego usunięcia nieczystości, nie szczędząc przy tym grubych słów pod adresem właścicielki czworonoga. Właścicielka psa niezrażona tyradą ignoruje natręta, skupiając swoją uwagę na zabawie. Wzburzony jegomość sięga po telefon i rycząc do mikrofonu żąda interwencji Straży Miejskiej.

Straż Miejska: Zabrakło zdrowego rozsądku

Nie mija kwadrans, gdy od strony ulicy Bagrowej nadjeżdża srebrny radiowóz. Sunie wolno po dziurawej jezdni, staje, wysiada dwoje strażników. Kręcą się smętnie, bo nie ma się do czego przyczepić – psy gonią na smyczach, ci którzy spożywają pochowali piwka, gdy tylko interweniujący pojawili się na horyzoncie, a powody, dla których tu przyjechali dawno wsiąkły w spękaną od słońca ziemię.

Zgodnie z prawem, za niesprzątanie po psie grozi nam pięćsetzłotowy mandat. Jednak przepisy nie precyzują, czy sprzątać mamy wyłącznie stałe produkty psiej przemiany materii, czy również pozostałości po mikcji.

Na pytanie dotyczące tej palącej kwestii krakowianie, niekoniecznie będący sympatykami czworonogów, reagują śmiechem. – To jakiś absurd. Niby jak to zrobić? Trzeba by nosić ze sobą pojemnik i jakoś podstawiać – pyta retorycznie studentka na Plantach. – Zbieranie kup to obowiązek, to rozumieją prawie wszyscy, ale nie wyobrażam sobie, by ktoś zbierał siuśki – mówi starszy pan.

– Właściciel ma obowiązek sprzątania nieczystości po psie, ale mocz się do nich nie zalicza. Myślę, że w tej sytuacji zabrakło zdrowego rozsądku, bo nie było żadnej podstawy do interwencji. Natomiast musimy reagować na każde wezwanie – wyjaśnia Marek Anioł, rzecznik krakowskiej Straży Miejskiej.

Przypomina też obowiązki psiarzy wobec współmieszkańców. – Spacerując po ulicach, mamy obowiązek prowadzenia psa na smyczy. Jeżeli ten jest na tzw. liście psów agresywnych, to dodatkowo musi być w kagańcu. Możemy spuszczać psa ze smyczy, pod warunkiem, że ma założony kaganiec. Natomiast w tzw. miejscach mało uczęszczanych, pies może biegać luzem nawet bez kagańca, pod warunkiem, że zachowujemy nad nim pełną kontrolę – tłumaczy.

Za niestosowanie się do przepisów możemy narazić się na mandat od strażnika miejskiego. Za spacerowanie z psem bez smyczy narażamy się na sankcję w wysokości 250 złotych. Niesprzątnięcie psiej kupy może nas solidnie uderzyć po kieszeni. Przydybani na tym występku przez strażnika narażamy się na uszczuplenie naszego budżetu o 500 złotych.

Parki i MPK bardziej restrykcyjne

Wychodząc na spacer z psem do jednego z krakowskich parków warto przeczytać jego regulamin. W większości z nich nie tylko nie wolno puszczać psa luzem, co więcej obowiązkowym wyposażeniem jest też kaganiec. Podobnie w środkach komunikacji miejskiej, w których pies nie może podróżować na miejscu pasażera i musi mieć założony kaganiec, przepis ten dotyczy, jak mówi regulamin szczególnie dużych ras psów. Za jego lekceważenie obsługa pojazdu może nas poprosić o jego niezwłoczne opuszczenie.