Uważaj kiedy i gdzie umierasz

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

3 maja, słoneczny dzień. Pod tynieckim klasztorem nad Wisłą atmosfera festynu. Dzieci jedzą lody, starsi piją piwo. Obok rodzina opłakuje śmierć zmarłego. Jego ciało leży w pełnym słońcu kilka godzin. Wszystkie służby umywają ręce, a ministerstwo zdrowia przesyła opis procedury. Prawo pozwala na tego typu zdarzenia.

Śmierć, jak przekazała nam policja, nastąpiła z przyczyn naturalnych. 65-latek był mieszkańcem osiedla. Z relacji rodziny wynika, że do zmarłego przybyło pogotowie ratunkowe. Ten rejon Krakowa obsługiwany jest przez skawiński zespół. Jako, że nie było lekarza na pokładzie, ratownicy odstąpili od czynności medycznych i zostawili mężczyznę w miejscu, w którym leżał. Nim przyjechał lekarz, aby stwierdzić zgon – niezbędny do tego, aby firma pogrzebowa mogła zabrać ciało, minęło kilka godzin.

Nasza rola to…

Joanna Sieradzka z Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego tłumaczy, że rola KPR skończyła się w momencie wysłania na miejsce zespołu ze Skawiny. – Zresztą, to nie pytanie do pogotowia. Zespół, który odstępuje od czynności medycznych, następnie przekazuje kartę policji i na tym praca się kończy – mówi rzeczniczka KPR.

Pytamy więc policję, co zrobili, aby ciało nie leżało na pełnym słońcu wśród tłumu. – Nasza rola kończy się na oględzinach i zabezpieczeniu miejsca zdarzania – stwierdza nadkom. Katarzyna Cisło z małopolskiej policji.

Funkcjonariusze chcieli wezwać prokuratora, ale ten, według słów policjantki, odmówił przyjazdu. – Pilnowali ciała, tyle można było zrobić. Nie mamy też parawanów. Technik ma, ale również przyjechał później – dodaje Cisło.

Brakuje lekarzy w zespołach

Sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby na miejscu był lekarz. – Stwierdzenie zgonu może być dokonane tylko przez lekarza systemu  – informuje Krzysztof Jakubiak, dyrektor biura prasy i promocji Ministerstwa Zdrowia. Jednak w całym województwie takich karetek jest 32, w samym mieście sześć. „S” wzywane są jedynie w najpoważniejszych przypadkach.

Dlaczego ciało nie mogło zostać przetransportowane, choćby do domu denata? – Przewożenie zwłok jest dozwolone specjalnie do tego celu przeznaczonymi środkami przewozowymi. Takim pojazdem nie jest ambulans – zastrzega Krzysztof Jakubiak.

Ile trzeba czekać?

Zgodnie z przepisami, akt zgonu musi wypisać lekarz, „który jako ostatni w okresie 30 dni przed dniem zgonu udzielał choremu świadczeń lekarskich”. Ma na to 12 godzin. Lekarz pierwszego kontaktu np. z pobliskiej przychodni, tylko w wyjątkowych okolicznościach i po tym czasie może wystawić akt zgonu. Tak mówi polskie prawo.

Jest jeszcze jeden zapis, tym razem z rozporządzeniu ministra z 2001 roku, który przywołuje przedstawiciel resortu zdrowia: „niezwłocznie po zgonie zwłoki umieszcza się w miejscu możliwie chłodnym i zabezpiecza przed możliwością uszkodzenia”.