Co mówi NSA w sprawie metody wyliczania opłat za śmieci?

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Cztery lata temu zapadł wyrok dotyczący uchwały gminy Rawa Mazowiecka. To, że w Polsce nie istnieje prawo precedensu, spowodowało umiarkowane zainteresowanie tematem. Teraz przy okazji zmiany w krakowskim systemie, wyrok jest pierwszą z zasłon, za którymi chętnie ukrywa się MPO. Ale o co w nim tak naprawdę chodzi?

W Rawie Mazowieckiej wyglądało to wtedy następująco: przy selektywnym zbieraniu odpadów, gospodarstwo domowe liczące dwie osoby i więcej płaciło 20 zł miesięcznie. Osoba samotna było zobowiązana do uiszczenia kwoty o połowę mniejszej. W przypadku nieselektywnej zbiórki w pierwszym przypadku było to 30 zł, a w drugim 15.

Interwencja RIO

Uchwałę dotyczącą ustalania metody i stawek za gospodarowanie odpadami unieważniło kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej w Łodzi. RIO uznała, że niezgodne z prawem jest wyliczanie ceny na podstawie wielkości domu/mieszkania i liczby osób.

RIO uznała, opierając się o ustawę o utrzymaniu porządku w gminach, że rada gminy może uchwalić jedną stawkę od gospodarstwa domowego. Wskazując konkretny przykład, izba obrachunkowa wykazała, że przepisy nie zawierają przesłanki różnicowania stawki opłaty w zależności od wielkości/liczebności gospodarstwa domowego.

„(…) gdyż liczba mieszkańców odnosi się do liczby mieszkańców zamieszkujących nieruchomość, a nie do liczby mieszkańców tworzących czy zamieszkujących gospodarstwo domowe”. Dalej RIO tłumaczyło, że „rada gminy powinna ustalić jedną stawkę opłaty od gospodarstwa domowego, bez jej różnicowania w zależności od wielkości (liczebności) gospodarstwa”.

Niejasny przepis?

Gmina nie zgodziła się z taką decyzją i zaskarżyła decyzję do sądu. Pełnomocnik powołał się na zapis ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (wtedy jeszcze z 1996 roku), który brzmi w sposób następujący:

„Rada gminy może zróżnicować stawki opłaty w zależności od powierzchni lokalu mieszkalnego, liczby mieszkańców zamieszkujących nieruchomość, odbierania odpadów z terenów wiejskich lub miejskich, a także od rodzaju zabudowy. Rada gminy może stosować łącznie różne kryteria różnicujące stawki opłaty”.

Sąd jednak uznał, że gmina ustalając jedną metodę, rezygnuje z drugiej, a dodatkowo wytłumaczył, czym jest gospodarstwo domowe.

Czym jest gospodarstwo domowe?

W skardze kasacyjnej do NSA pełnomocnik gminy argumentował m.in. w ten sposób, że sąd I instancji błędnie przyjął wykładnie pojęcia gospodarstwa domowego. Gmina upierała się, że osoby zamieszkujące jedną nieruchomość tworzą jedno gospodarstwo domowe.

Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że zarówno RIO, jak i WSA w Łodzi miały rację. W pisemnym uzasadnieniu wyroku stoi bowiem, że „z żadnej regulacji u.c.p.g., nie wynika (…) upoważnienie dla rady gminy do wprowadzenia w ramach metody (…), dodatkowego kryterium, jakim jest podział gospodarstw domowych na kategorie zależne od liczby osób w nich zamieszkujących i zróżnicowanie na tej podstawie wysokości stawki opłaty”.

– Przewidziane w ustawie pojęcia „liczby mieszkańców zamieszkujących daną nieruchomość” nie można utożsamiać z zastosowanym w niniejszej uchwale pojęciem gospodarstwa domowego, gdyż osoby zamieszkujące nieruchomość nie muszą tworzyć ze sobą gospodarstwa domowego – stwierdził sąd.

Niedopuszczalne więc było połączenie rodzaju zabudowy z liczbą osób zamieszkującą daną nieruchomość, w dodatku opisując je jako gospodarstwo domowe o danej liczbie mieszkańców.

Pytania

Patrząc więc zarówno do ustawy, jak i interpretacji jej zapisów przez Naczelny Sąd Administracyjny, należy zadać pytanie, dlaczego Kraków ustalił system niezgodny z prawem i trzymał się go kilka lat? Dlaczego Regionalna Izba Obrachunkowa do tej pory nie podważyła uchwały? I dlaczego sprawą nie zajęła się z urzędu prokuratura, która bada zgodność prawa lokalnego z krajowym?