Dziki w Krakowie są nieustraszone. Repelenty nie pomogły

Odłownie stały się bezużyteczne fot. Julia Slosarczyk
Środki odstraszające okazały się nieskuteczne. Miejscy urzędnicy wspólnie z ekspertami muszą szukać innych metod na pozbycie się dzików z terenów zabudowanych.
Miasto szacuje, że w Krakowie może żyć między 1,5 a 2 tys. dzików. Mieszkańcy narzekają, że zwierzęta sieją spustoszenie na trawnikach, placach zabaw, w ogródkach. Jednym z potencjalnych rozwiązań problemu nadmiernej liczby dzików w mieście jest ich odstrzał przez myśliwych. Jednak w Krakowie, który jest mocno zabudowany, strzelanie do zwierząt jest utrudnione. Przepisy mówią o zakazie stosowania broni palnej w odległości 150 m od zabudowy.

Humanitarnym, skutecznym rozwiązaniem problemu dzików były specjalne odłownie. – Redukcja populacji w terenach zabudowanych przebiegała z powodzeniem – przekonywali urzędnicy. Jednak w połowie 2021 r. wprowadzono przepisy, które poważnie ograniczyły odławianie dzików. Miało to związek z afrykańskim pomorem świń. 31 sierpnia 2021 r. weszło w życie rozporządzenie ministra rolnictwa i rozwoju wsi, które wprowadziło zakaz przemieszczania dzików. Odłownie stały się więc bezużyteczne.

Miasto wpadło więc na pomysł, żeby w miejscach, gdzie zwierzęta sprawiają najwięcej kłopotów, a nie można tam do nich strzelać, zamontować repelenty. Urzędnicy wyjaśniają, że to środki odstraszające. Wiceprezydent Krakowa Stanisław Mazur poinformował w ostatnich dniach, że i w tym przypadku misja ograniczenia liczby dzików w terenach zabudowanych zakończyła się fiaskiem.

– Mimo testowania repelentów w miejscach, gdzie pojawiają się dziki, ich skuteczność okazuje się niezadawalająca, ponieważ dziki żyjące w środowisku miejskim są mniej wrażliwe na zapachy – przekazał Mazur. I dodał, że urząd miasta wraz z ekspertami szuka obecnie innych metod, które pozwolą rozwiązać problemy, generowane przez dzikie zwierzęta. Wiceprezydent przypomina jednocześnie mieszkańcom, by odpowiednio zabezpieczać pojemniki na odpady i nie dokarmiać dzików. Tak, żeby samemu nie zapraszać ich na osiedla.