Gra niewarta świeczki. Cudem nie zaraził blisko 40 osób

Teraz zawodnikowi grożą większe konsekwencje niż upomnienie sędziego fot. pixabay.com

Przegrany mecz, strzelona bramka i sprawa w sądzie. To bilans spotkania rozegranego na boisku Kmity Zabierzów w połowie sierpnia zeszłego roku.

J.P. uznał, że udział w meczu jest ważniejszy niż jakiś koronawirus. I mimo że wiedział, że jest zakażony, zignorował kwarantannę, przyjechał z Krakowa do Zabierzowa i wziął udział w spotkaniu. Jego drużyna przegrała, choć on sam zdobył gola. Później prokuratura oskarżyła go o sprowadzenie niebezpieczeństwa epidemiologicznego na przynajmniej 40 osób.

– Przed meczem wypełnił przedmeczową ankietę informacyjną, z której wynikało, że nie miał kontaktu z osobami zakażonymi koronawirusem i nie przebywał na obszarach transmisji wirusa oraz nie występują u niego charakterystyczne dla zakażenia koronowirusem objawy, przy czym w dniu meczu wiedział on o pozytywnym wyniku testu – informował kilka tygodni temu Janusz Hnatko, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Klub nic nie wiedział

O tym, że J.P powinien przebywać na kwarantannie Kmitę Zabierzów poinformował przedstawiciel drużyny, z którą się kilka dni wcześniej mierzyła. 21 sierpnia na stronie klubu zostało opublikowane oświadczenie. – Żadna z osób związanych z klubem AP Kmita Zabierzów, a w szczególności pozostali zawodnicy, jak i trener nie otrzymali jakiejkolwiek informacji od samego zawodnika, jakoby miał on przebywać na kwarantannie lub aby miał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Informacja taka nie została też przekazana do klubu ze strony innych służb – można było przeczytać.

Zarząd klubu postanowił w trybie natychmiastowym zawiesić zainteresowanego zawodnika w prawach członka klubu do czasu wyjaśnienia całej sprawy przez odpowiednie służby i deklaruje pełną współpracę na każdym szczeblu – zapewnił władze Kmity.

Ogólnie 28-latek nic sobie nie robił z nakazu kwarantanny. Aż do czasu jego zatrzymania. Śledczy ustalili, że wcześniej chodził do sklepu, korzystał z basenu czy trenował ze swoją drużyną.

Miał jednak szczęście, bo wśród 37 osób, które miały z nim kontakt, żadna nie zakaziła się, a co ważniejsze – nie ucierpiała na tym zdrowotnie. Jednak wyniki zostały przekazane przez sanepid ponad trzy tygodnie po meczu. Od tego czasu wszyscy przebywali na kwarantannie.

J.P. nie szedł w zaparte. Przyznał się i złożył wyjaśnienia. 12 marca mężczyzna stanie w tej sprawie przed sądem. Grozi mu od pół roku do nawet ośmiu lat pozbawienia wolności.

Sportowiec jest wychowankiem jednego z krakowskich klubów. W wieku juniorskim występował na włoskich boiskach, później próbował swoich sił w niższych ligach w Polsce. W rozmowie sprzed kilku laty mówił o sobie, że jest dość buntowniczy.