IE 2023. Marta Puda: Wolę matematykę niż przewroty w przód [Rozmowa]

fot. FIE - International Fencing Federation

Wie, jak smakują największe imprezy sportowe łącznie z igrzyskami olimpijskimi. Na planszy wielokrotnie wygrywała, zdobywając cenne trofea. Teraz Marta Puda, była szablistka, zajmuje się organizacją igrzysk europejskich. – Czuję się w tym jak ryba w wodzie – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl

Dawid Kuciński, LoveKraków.pl: Zacznijmy od najmniej oczywistego pytania: jak to się stało, że zainteresowała się pani szermierką i została szablistką?

Marta Puda, była szablistka, General Menager – Kraków  w Komitecie Organizacyjnym igrzysk europejskich: Nie mogę powiedzieć, że moje początki były superprzemyślane. Miałam 12 lat, kiedy przyszłam na pierwszy trening w szkole podstawowej w Będzinie za namową mojego trenera, który towarzyszył mi całą karierę, pana Krzysztofa Wątora. Gdyby nie on i jego zaproszenie, to nie znalazłabym w sobie chęci do trenowania… jakiegokolwiek sportu, a co dopiero szermierki, o której nie miałam pojęcia.

Pan Krzysztof nie tylko zachęcił mnie do treningu, ale okazał się być również świetnym psychologiem i ostatecznie stał się bardzo bliską mi osobą, bo w końcu zawodniczką byłam przez 19 lat.

Szermierka wydaje się sportem elitarnym. Czy ja, gdybym teraz zamarzył, że chcę amatorsko zacząć trenować i pojedynkować się, miałbym na to szansę?

Przymiotnik „elitarny” nie jest najlepszym określeniem, bo kojarzy się z bogactwem i przepychem, a tego w naszym sporcie nie ma. To na pewno piękny sport, ale może się wydawać trudno dostępnym z uwagi na to, że zawodnicy trenują w zamkniętym obiekcie, są w maskach.

A tak naprawdę oferujemy zajęcia dla amatorów i jesteśmy otwarci na nowe osoby. Faktem jest, że może nie ma powszechnej wiedzy, jak do nas dotrzeć, ale jeśli ktoś ma ochotę i determinację, to może się zgłosić na zajęcia.

A muszę wiedzieć, czym różnią się zawody, gdzie jest używana szabla, od tych, gdzie zawodnik dzierży szpadę albo floret?

Ja byłam szablistką. To broń sieczno-kolna i punkty liczą się za trafienia od pasa w górę: w tułów, ręce i maskę. Można, jak wynika z charakterystyki broni, ciąć i pchać. W szpadzie i florecie dopuszczone są tylko pchnięcia, dodatkowo we florecie punktuje tylko korpus, a w szpadzie całe ciało. Jest jeszcze kilka różnic i zasad. Moim zdaniem szabla to najbardziej dynamiczna broń.

For. FIE - International Fencing Federation
For. FIE - International Fencing Federation

W 2016 roku wystąpiła pani na igrzyskach olimpijskich w Rio de Jeneiro.  Jak pani wspomina tę imprezę?

Największym marzeniem sportowców jest wzięcie udziału w igrzyskach i przywiezienie medalu. Nie ukrywam, że po Rio była gorycz, bo to ostatnie się nie udało, ale sama radość ze zdobytej kwalifikacji i później startów oraz poczucia tej atmosfery była ogromna. Było to moje marzenie życiowe, aczkolwiek bardzo mocno liczyłyśmy na medal. Przegrałyśmy kilkoma punktami z drużyną USA, która później zdobyła brąz. Równie dobrze mogłyśmy to być my.

Ta porażka napędziła mnie do jeszcze cięższego treningu i już nastawiałam się na start w Tokio.

Ale pojawiła się przeszkoda.

Gdyby nie pandemia, choć oczywiście nie mogę być tego pewna w 100%, bo przecież mówimy o sporcie, to na pewno wystartowałabym w Japonii i na tym turnieju również liczyłam na wysokie miejsca.

Przygotowania przed igrzyskami były bardzo mocne – zmieniłam swój styl pracy i treningów, który przynosił korzyści, a potwierdzeniem tego był brązowy medal mistrzostw Europy w 2018 roku. Dzięki temu nabrałam pewności, że idę w dobrą stroną i jestem w najlepszej formie.

Potwierdził to jeszcze występ w Atenach i pokonanie w mojej opinii najlepszej zawodniczki świata – Ukrainki Olgi Kharlan bodaj 13:2 podczas turnieju drużonowego, gdzie nie śmiałabym pomarzyć o takim wyniku. Dwa czy trzy tygodnie później przez pandemię zostały zamknięte granice. I to było zakończenie kwalifikacji. Później już tak silna psychicznie nie byłam.

W 2021 roku, po sukcesie w Pucharze Świata, pojawił się artkuł na Onecie, gdzie znalazła się opinia, iż zagraniczni fachowcy typują pani drużynę jako tę, która może odegrać znaczącą rolę na igrzyskach w Paryżu. Tyle że już na pewno nie z panią w składzie.

Nie ukrywam, że ten sukces na pewno mógłby nam jako drużynie dodać skrzydeł. Ja zawsze uchodziłam za tzw. drużynowca, miałam opinię dobrego duszka zespołu i taka formuła pracy się sprawdziła. W profesjonalnym sporcie na takim poziomie nie można się już niczego nowego nauczyć, główną rolę odgrywa głowa, wiara w zwycięstwo, dobra energia i team spirit. To wszystko w Budapeszcie zagrało.

Wiedziałam jednak, że nie ma kwalifikacji do Tokio. Uznałam też, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść… I tak naprawdę mój ostatni Puchar Świata zakończył się odebraniem złotego krążka, więc nie mam sobie nic do zarzucenia. Pozostawiłam po sobie dobry smak.

Nie było presji do powrotu?

Działacze przekonywali mnie, żeby została, bo do Paryża zostały tylko trzy lata, ale jednak dla zawodniczki w moim wieku – nie, żebym się jakoś postarzała – i ambitnej nie tylko w sporcie, te trzy lata to była wieczność.

Starałam się robić też coś poza sportem – skończyłam magisterskie dzienne studia na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach bez poślizgu, co uważam za ogromne osiągnięcie. Nie ukrywam, że te pięć lat to było duże wyzwanie pod kątem łączenia wymagających studiów i ciągłych wyjazdów.

Studia te wybrałam, bo jestem umysłem ścisłym i wolę matematykę niż przewroty w przód. Cieszę się, że skończyłam dobrą szkołę i przewartościowałam sobie wszystko. W sporcie czuje się spełniona.

Były jeszcze inne zawody?

Po Budapeszcie wystartowałam drużynowo w mistrzostwach Polski i zdobyłyśmy srebrny medal. Później zaczęła doskwierać mi kontuzja łopatki, dałam sobie rok na przemyślenie wszystkiego i poczucie głodu startów. Pojawiły się jednak igrzyska europejskie, a że jestem ambitna również na innych polach, przyjęłam pracę i ona daje mi tak samo dużo satysfakcji, jak występy na planszy.

Odpowiedź więc przyszła sama.

Czym konkretnie będzie się pani zajmować?

W komitecie organizacyjnym pracuję już półtora roku, odpowiadam za wszystkie sporty, które będą rozgrywane w Krakowie. Zarządzam organizacją zawodów. W tej pracy jest stres, ale daje mi ona wiele radości. Lubię kontakt z ludźmi, wyzwania. Cały czas się coś dzieje, więc czuję się jak ryba w wodzie.

Podczas igrzysk będzie można zdobyć kwalifikacje do Paryża, w tym z pani byłej dyscypliny. Zawody będą również w formule mistrzostw Europy. Jak rozumiem, wygrana przynosi medal igrzysk, tytuł mistrza Europy i kwalifikację do igrzysk w Paryżu.

Bezpośrednio nie jest to kwalifikacja, ale jej część. Wygrane z mistrzostw Europy dają określoną liczbę punktów na listach światowych. W szermierce w sezonie przedolimpijskim jest kilka startów, które są punktowane.

Jak oceni pani szanse Polaków na sukces podczas zawodów z szermierki w Tauron Arenie?

Patrząc z boku na przygotowania naszych reprezentantów wydaje mi się, że absolutnie nie odbiegamy od światowego poziomu. Są olbrzymie szanse na kwalifikacje, bo mamy świetne szpadzistki, medalistki MŚ i ME. W mojej ocenie szpadzistki są numerem jeden. Tak naprawdę w każdej broni znajdzie się jakaś perełka, ale nie zapominajmy, że to sport i oprócz faworytów zawsze może znaleźć się jakiś zawodnik, który wystrzeli z formą i może mieć sezon życia.