Jacek Majchrowski: Tak, boję się o bezpieczeństwo ŚDM [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Czy prezydent boi się ataku terrorystycznego podczas ŚDM i jak obecnie wyglądają przygotowania do tego wydarzenia? Dlaczego Jacek Majchrowski nie chce metra i jak będzie rozwijało się miasto za 10 lat? Między innymi o tym rozmawiamy z prezydentem Krakowa, Jackiem Majchrowskim.

Dawid Kuciński, LoveKraków.pl: Zacznijmy od zamknięcia 2015 roku. Chciałbym zapytać o jedną rzecz, z której jest Pan szczególnie dumny. I dla równowagi – o porażkę.

Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa: Wie pan, jeżeli chodzi o rzeczy, które udało się zrobić, to jest trochę do wymienienia. Chociażby inwestycje takie jak estakada Lipska-Wielicka, czy kwestie związane z taborem tramwajowym. Wiąże się to nie tylko z poprawieniem komfortu jazdy pasażerów, nie tylko z szybszym przemieszczaniem po mieście, ale też ochroną środowiska. Kupujemy ekologiczny tabor zarówno tramwajowy, jak i autobusowy, spełniający najbardziej wyśrubowane normy. Zdecydowane największym osiągnięciem jest zakończenie budowy Zakładu Termicznego Przekształcania Odpadów. To największa i najważniejsza krakowska inwestycja, przedsięwzięcie o strategicznym wręcz znaczeniu dla ochrony środowiska i zrównoważonego rozwoju miasta, dopełniająca cały system gospodarki odpadami.

A porażka? Czy była jakaś porażka?

Krakowiaki dojechały na ostatnią minutę.

Ale dojechały. PESA wzięła sobie za dużo rzeczy do zrobienia.

Co ze Światowymi Dniami Młodzieży? Nie ma Pan wrażenia, że miasto przespało 2015 rok w tej kwestii? Dziś (rozmawialiśmy we wtorek) wojewoda spotyka się z przedstawicielem ministerstwa infrastruktury. Na jakim etapie jesteśmy?

Żeby była jasność – miasto partycypuje w takim zakresie, w jakim są jego obowiązki wynikające z ustawy. Nic więcej nie robimy. Za bezpieczeństwo nie odpowiadamy, trochę wzięliśmy na siebie inwestycji – przyspieszyliśmy niektóre, by zdążyć przed ŚDM i poprawić funkcjonalność miasta, ale inne z kolei trzeba było opóźnić, m.in. park Jordana. Rewitalizacja nie ma teraz sensu, ponieważ będzie tam przebywać kilkaset tysięcy ludzi, więc się zniszczy.

Czy są problemy? Oczywiście. Dla przykładu sprawa prozaiczna – toalety. To pytanie, skąd taką liczbę toi-toi ściągnąć. Drugi problem: liczyliśmy, że wraz z serwisem taka toaleta będzie nas kosztować 200 zł dziennie. Okazało się, że ludzie wynajmujący życzą sobie 1000 zł za dzień. W pewnym momencie, to oni mogą obudzić się z ręką w nocniku, bo znajdziemy je gdzie indziej. W każdym razie, wszystkimi sprawami, za które odpowiada miasto, zajmujemy się od kilku miesięcy, systematycznie zbiera się miejski zespół powołany do spraw ŚDM.

Pytam o problemy, ponieważ wiceprezydent Kulig nie był zbyt optymistycznie nastawiony do tego, co się obecnie dzieje w sprawie Światowych Dni Młodzieży. Trochę narzekał na stronę kościelną.

To się zgadza. Niestety, Komitet Organizacyjny nie decyduje sam, tylko wszystko konsultuje z Watykanem. Na tej linii, z tego co wiemy, jest dość ciężko. Jeśli my mamy zapewnić komunikację, to musimy wiedzieć skąd i dokąd trzeba będzie wozić pielgrzymów. Jaka będzie liczba ludzi do przewiezienia? Im bardziej precyzyjne informacje od organizatora, tym lepiej możemy się przygotować. Teraz znamy tylko część planów.

Kiedy więc będzie znana koncepcja ruchu?

Liczymy na to, że w lutym.

Mamy też problem z autokarami. Gdzie je ulokować?

Z tego, co wiem, jest wyznaczonych kilka miejsc. Była taka koncepcja, by wyłączyć fragment autostrady, ale decyzje jeszcze nie zapadły.

Organizator negocjuje z hipermarketami, by można było wykorzystać parkingi. Ale też są prośby do parafii, aby tam, gdzie przyjmuje się pielgrzymów, znalazło się miejsce na autokary. Z tego, co pamiętam, to policja mówi jasno: dla pielgrzymów przejście 10 kilometrów na nogach to nie będzie problem. Nie nastawiajmy się, że każdy do Brzegów przyjedzie autobusem czy samochodem. To nierealne.

Panie prezydencie, boi się Pan zamachu terrorystycznego w czasie ŚDM?

Szczerze mówiąc, boję się. W to jako miasto nie wchodzimy, bo to sprawa ABW, policji  i innych służb, które mają zapewnić bezpieczeństwo, ale uważam, że niebezpieczeństwo jest duże.

Rząd daje do zrozumienia, że pomoże. Zresztą patrząc na ich elektorat, nie mają wyboru. Czy chciałby się Pan spotkać z panią premier Szydło i omówić tą kwestię, czy takie spotkanie jest w ogóle w planach?

W piątek będę się widział z panią premier. Będziemy rozmawiać.

A jak Pan ocenia ruchy rządu, m.in. sprawę z Trybunałem Konstytucyjnym czy wymianę kadry zarządzającej mediami publicznymi?

Ruch z trybunałem oceniam negatywnie. Według mojej opinii, pan prezydent powinien zaprzysiąc trzech sędziów, a tych dwóch nie. Nie wnikając w szczegóły, część pomysłów PiS na reformy jest całkiem dobry i korzystny dla społeczeństwa. Natomiast sposób ich przeprowadzania jest jednak często nie do przyjęcia.

Na początku listopada pisał Pan na swoim blogu, że będzie chciał się spotkać z parlamentarzystami, by zaproponować im zmiany w prawie, które mogłyby poprawić funkcjonowanie gmin. Co z tego wyszło?

Mamy wyznaczony termin spotkania na 8 lutego.

I jakie ma Pan w ogóle pomysły?

Co kadencję przygotowujemy zestaw propozycji koniecznych zmian. Z wszystkich dziedzin życia miasta. To szczegółowe opracowanie, jak wygląda obecny przepis i co należy zmienić, i dlaczego. A co oni z tym robią, to ich sprawa.

Darmowa komunikacja w dni smogowe podzieliła krakowian. Jedni mówią, że to populizm, drudzy chwalą…

A czy widział pan jakąkolwiek decyzję, która by się spotkała z aplauzem?

W Krakowie? Nie pamiętam.

Nie tylko w Krakowie, ale zwłaszcza w Krakowie tak jest.

Jak Pan pochodzi do tych krytycznych głosów?

Przyzwyczaiłem się… Natomiast muszę panu powiedzieć, że idea jest taka, by w momencie przekroczenia danych norm, ci, którzy mają samochody, nie wsiadali w nie i jechali komunikacją zbiorową. Nie należy tego traktować w kategorii „nagradzania kierowców”. Przede wszystkim takie działanie ma charakter edukacyjny. Chcemy pokazać, że każdy z nas jest odpowiedzialny za jakość powietrza  i może pomóc także takim małym gestem – zostawieniem samochodu pod domem. W przyszłości chcemy dążyć do tego, by samorządy miały kompetencje wprowadzania ograniczeń w ruchu i dając bezpłatną komunikację jednocześnie mogły zakazać jazdy samochodem. W tej chwili takich kompetencji nie mamy, więc zostaje tylko „marchewka”.

A tak na marginesie, mogę się założyć, że gdybyśmy wprowadzili darmowe przejazdy dla wszystkich bez wyjątku, to część osób, która ma bilety okresowe, domagałaby się zwrotu tych kilku złotych za dni darmowe. Efekt byłby taki, że musielibyśmy zatrudnić sztab ludzi tylko do zwracania na kartę po złotówce. Zapanowałby niewyobrażalny bałagan.

Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia: na ile ta uchwała jest zgodna z ustawą, Konstytucją i czy nikogo nie dyskryminuje. Mamy w mieście pana Witolda Liguzińskiego (zaskarżył do WSA m.in. uchwały antysmogową z 2013 roku), który zapewne przyjrzy się temu.

O tak. Obywatel na straży. Ale wie pan, każdy może skarżyć wszystko.

Ale nie każdy się zna na prawie.

Cóż, różne ludzie mają hobby.

Jakub Drath, LoveKraków.pl: Jak widzi Pan przyszłość Krakowa w perspektywie dziesięciu czy dwudziestu lat? Czy Kraków ma taką wizję i na czym ona polega?

Sądzę, że będziemy musieli przewartościować nasze wizje, ponieważ weszła w życie tzw. ustawa metropolitalna, która daje pewne atuty finansowe w momencie połączenia się miasta metropolitalnego z jakąś gminą. Ja zawsze stałem na stanowisku, że Krakowa nie trzeba rozszerzać, bo to nie ma zupełnie sensu. Natomiast gdyby Kraków i przyłączona gmina mogły korzystać z większych wpływów z podatku, to może to być ważnym argumentem, który będzie przemawiał za takimi rozwiązaniami.

Czy jakieś gminy wyraziły już zainteresowanie?

Jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat.

W jakim stopniu ta ustawa metropolitalna oznacza koniec dotychczasowej polityki „dogęszczania miasta”?

Nad tym się trzeba dopiero zastanowić. Ustawa jest nowa, zobaczymy jak będzie funkcjonować. Skorzystała na tym Jelenia Góra, częściowo tereny przyłączono też w Rzeszowie, choć tam nie przyłączano całych gmin, tylko fragmenty.

W ostatnich dniach znów powrócił temat metra w Krakowie. W tej sprawie podzieleni są nawet zajmujący się sprawą eksperci. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?

Ja zawsze byłem sceptyczny z kilku powodów. Po pierwsze, finansowy. Kiedyś rozmawiałem z wiceprezydentem Warszawy o kosztach takiej inwestycji i powiedział mi, że budowa jednej stacji metra kosztuje około 100 milionów. Jeżeli mamy wybudować sensowny kawałek, potrzeba przynajmniej dziesięciu stacji, więc mamy miliard. Stacja przesiadkowa to około 400 milionów. Druga sprawa to koszty utrzymania: Warszawa płaci około 200 milionów, my płacilibyśmy około setki. Ale proszę zwrócić uwagę, że my już teraz dopłacamy około 200 milionów do komunikacji miejskiej. Cena biletu jest w 46% pokrywana przez miasto. Jeśli dołożymy jeszcze metro, jesteśmy ugotowani.

A gdyby się pojawiło jakieś znaczące dofinansowanie z Warszawy na budowę metra?

Warszawa może dofinansować budowę, ale nikt nie będzie wspomagał utrzymania. A im więcej wydamy na utrzymanie, tym mniej będziemy mieć pieniędzy na jakiekolwiek miejskie inwestycje. Poza tym, żeby metro miało sens, potrzebne są odpowiednie potoki pasażerskie. Kiedyś był jeden taki potok, do Huty Lenina, kiedy pracowało tam 40 tysięcy osób. W tej chwili już nie ma takiego uzasadnienia: pomijając godziny szczytu, tramwaje nie są zapełnione. Miasto zdecydowało się wtedy na budowę szybkiego tramwaju, którą stopniowo realizujemy. Ale skoro tramwaj został zbudowany tam, gdzie jest największe zapotrzebowanie, to mamy teraz zbudować metro pod tramwajem? Czy jest sens? Nie. Ktoś inny proponuje połączenie metrem dzielnic poza na obrzeżach miasta, ale kto będzie jeździł z jednej sypialni do drugiej?

Wspomniał Pan o miejskich inwestycjach. W Krakowie to ciągle reagowanie na kryzys. Tylko w przypadku Rybitw mówi się o budowie linii tramwajowej przed planowanym rozwojem danej części miasta. A mieszkańcy północy od dawna nie mogą doczekać się tramwaju do osiedla.

Dlatego ruszyliśmy z przygotowaniami budowy tramwaju na Górkę Narodową. Ale jak Panowie wiedzą, część mieszkańców bardzo gorąco protestuje przeciwko tej inwestycji.

Protestowali, ale przeciwko budowie Trasy Wolbromskiej przy okazji tramwaju.

Ten problem mamy już rozwiązany, inwestycja jest przygotowywana.

A kolejne linie tramwajowe, np. na Azory, do Mistrzejowic, także ta do Rybitw? Na ile są one priorytetem dla miasta?

Wszystkiego naraz nie da się zrobić. To są koszty idące w setki milionów złotych, które trzeba tak rozłożyć w budżecie, by dało się to udźwignąć.

Miniony rok przyniósł bardzo ważne decyzje w sprawie ruchu jednokierunkowego wokół Plant. Czy widzi Pan perspektywę jakichś kolejnych kroków wyprowadzających ruch samochodowy z centrum miasta?

Chcemy stąd wyprowadzić samochody 3,5- tonowe, jest też otwarta kwestia 7-tonowych. Cały problem polega jednak na tym, że tych aut nie ma dokąd wyprowadzić. Jeżeli nie będziemy mieć S7 i północnej obwodnicy Krakowa, to i tak wszystko będzie jechało przez Aleje. Mam nadzieję, że teraz te inwestycje przyspieszą, bo pan minister Adamczyk zawsze był ich zwolennikiem.

A w samym ścisłym centrum? Na Rynek Główny i w jego najbliższe okolice ciągle wjeżdża bardzo wiele samochodów.

Tutaj ruch jest ograniczony, bo jest strefa, do której mają wjazd teoretycznie tylko ci, którzy mają do tego uprawnienia. To prawda, że kierowcy wjeżdżają nielegalnie, ale to jest zadanie dla Straży Miejskiej. Tylko że wtedy podnoszą się protesty, że strażnicy nic nie robią, tylko nakładają mandaty.

W grudniu dostał Pan rózgę od rowerzystów – i to tych, którzy wcześniej dawali Panu duży kredyt zaufania.

Co do rózgi, to przeczytałem o niej w gazecie, bo ofiarodawcy nie poinformowali mnie, że chcieliby się spotkać. A nie miałbym nic przeciwko takiemu spotkaniu. Wracając do inwestycji rowerowych - oni popatrzyli stricte na budżet, na to, gdzie są wpisane ścieżki. Natomiast nie zwrócili uwagi na to, że są Zintegrowane Inwestycje Terytorialne, gdzie również jest wpisana cała masa ścieżek. Na to trzeba patrzeć łącznie.

Kiedy mamy więc szansę na przygotowanie całej sieci, według projektu przygotowanego przez zespół poreferendalny?

Do końca kadencji ma być gotowe to, co wcześniej ustaliliśmy. I mogę zapewnić, że będzie.

Chciałbym jeszcze zapytać o personalia, o stanowisko dyrektora ZIKiT. Miniony rok przyniósł wiele emocji w tej sprawie. Czy teraz jest Pan zadowolony z pracy p. Marcina Korusiewicza?

Jestem. Pan Korusiewicz jest bardzo rzetelną osobą, bardzo dobrze przygotowaną merytorycznie, bo w ZIKiT kluczowa jest kwestia pilnowania finansów, a pan dyrektor jest bardzo rzetelny.

Mamy jeszcze Pawła Sularza jako wicedyrektora. To wzmocnienie?

Tak, uważam pana Sularza za bardzo dobrego prawnika i urzędnika. Ma pod sobą dział organizacyjno-prawny.

Mówiliśmy o wizji miasta. A dla kogo jest miasto? Dla mieszkańców czy dla turystów?

Miasto musi się rozwijać w dwóch kierunkach. Trzeba przypomnieć, że 20 proc. mieszkańców żyje z szeroko rozumianej turystyki. Mamy zaniedbać branżę turystyczną? I co wtedy? Hotelarze, taksówkarze i restauratorzy znajdą się na bezrobociu? Generalnie mieszkańcy, jak wynika z naszych badań, są zadowoleni z rozwoju Krakowa, ale czasem są niezadowoleni ze swojego fragmentu miasta. Jednak ja nie mogę patrzeć jedynie na ten fragment czy dzielnice, ale na miasto jako całość. Z drugiej strony właśnie poprawianiu konkretnych, niewielkich fragmentów miasta ma służyć ta kadencja, podczas której planujemy realizować drobniejsze inwestycje.