Policja zapewnia, że to nie żart z okazji 1 kwietnia, a wszystko wydarzyło się naprawdę. Mężczyzna robił wszystko, by policjanci uwierzyli, że w domowej kwarantannie przebywa razem z partnerką.
Funkcjonariusze pojechali skontrolować osoby, które powinny żyć w izolacji i nie opuszczać miejca zamieszkania. Gdy pojawili się przed budynkiem, zadzwonili na numer telefonu kobiety. Odebrał jej partner.
– Po krótkiej rozmowie pokazał się w oknie i potwierdził obecność – relacjonuje Sebastian Gleń, rzecznik prasowy małopolskiej policji.
Gdy mundurowi poprosili o przekazanie telefonu współlokatorce, zaczęły się problemy. Najpierw mężczyzna oświadczył, że kobieta śpi i nie chce jej budzić, a później, że bierze prysznic i nie może podejść.
Teatr w oknie
Mundurowi nie odpuszczali i zażądali, by kobieta pokazała się w oknie. Ujrzeli wystający czubek głowy w kapeluszu uniemożliwiającym rozpoznanie osoby. Nabierali coraz większych podejrzeń co do prawdomówności domownika, więc poprosili, aby przekazał telefon stojącej przy oknie partnerce. Po chwili usłyszeli męski głos usiłujący przybrać kobiece brzmienie.
– Po komicznej rozmowie policjanci zażądali, aby oboje pokazali się w tym samym czasie. Wtedy mężczyznę poniosła jeszcze większa fantazja. Ukazał im się rozmówca i podtrzymywany przez niego kapelusz. Pouczyli mężczyznę o konsekwencjach jego zachowania i wtedy wyczerpały mu się pomysły – mówi Gleń.
Mężczyzna w końcu przyznał, że współlokatorki nie ma w miejscu zamieszkania. Wyszła do drugiego domu, by wyprowadzić psa. Chwilę później została namierzona przez policjantów i wróciła pod wskazany adres.
Funkcjonariusze skierowali do sądu wniosek o ukaranie kobiety, za co grozi jej grzywna do pięciu tysięcy złotych. Karę za złamanie zasad kwarantanny może nałożyć także sanepid. Maksymalna kwota wynosi 30 tysięcy złotych.