Poprawka całkowicie reorganizująca użytek ekologiczny „Łąki na Klinach” wywołała ostre komentarze części radnych wobec projektodawców. Szukający innego rozwiązania niż objęcie tą formą ochrony kilkudziesięciu hektarów zieleni, musieli odpierać ataki. W sukurs przyszedł wiceprezydent Jerzy Muzyk.
Radny Michał Starobrat nie miał wątpliwości, że zaproponowana przez m.in. radnego Grzegorza Stawowego poprawka, w której proponuje objęciem użytkiem ekologicznym dużo mniejszego obszaru, dodatkowo punktowo, jest wydmuszką.
– To nie jest ochrona łąk, tylko cieków wodnych – powtarzał kilkukrotnie Starobrat. Radny uważa, że Grzegorz Stawowy zakpił z aktywistów i mieszkańców, obiecując im parki w miejscach, gdzie i tak nie dojdzie do zabudowy, a miasto, gdyby chciało, mogło stworzyć miejsce rekreacji tam nawet pięć lat temu. Wszystko przez obowiązujący w tym miejscu plan miejscowy.
Michał Starobrat skrytykował również kwestię stworzenie polderu przeciwpowodziowego. – Wszystkie te tereny należą do osób prywatnych. Mamy uzgodnione, że deweloper odda teren pod taką inwestycję? Czy oni w ogóle o tym wiedzą? – pytał.
Wtórowali mu radni Łukasz Maślona i Łukasz Gibała. – To, co pojawiło się w poprawce, to kpina. Traktujmy ludzi poważnie, a nie róbmy z ludzi idiotów – grzmiał radny Maślona. Reszta zarzutów została powtórzona z tego, o czym już pisaliśmy.
Jego klubowy kolega dodał, że w konsultacjach społecznych jasno zostało wskazane, czego domagają się mieszkańcy. – Ta poprawka jest korzystna dla dewelopera. Pytanie, czy chcemy, aby było wrażenie, że miasto nagradza deweloperów za ich agresywne zachowania? – pytał retoryczne Łukasz Gibała.
Zmiana podejścia
Grzegorz Stawowy tłumaczył, że to zmiana podejścia do problemu użytku ekologicznego. Argumentował, że podczas konsultacji pojawiło się wiele głosów za tym, by na terenach zielonych, znanych jako łąki na Klinach, powstały tereny do spotkań z sąsiadami. Według Stawowego tego postulat ten jest niemożliwy do zrealizowania na obszarze użytku ekologicznego.
– Nie można pojeździć na rowerze, pograć w piłkę czy kosza – stwierdził. Radny Stawowy przypomniał, że nie da się wywłaszczyć terenów danych terenów pod stworzenie parków bez zgody właściciela, bez odpowiednich zapisów w planach miejscowych. A te nie przewidują tam zieleni urządzonej – parku miejskiego.
Grzegorz Stawowy dodał, że użytek równa się odszkodowania. I to najprawdopodobniej liczone w milionach. – Widzę, że dla niektórych 100 lub 200 mln w jedna lub drugą stronę to nic. Ale za chwilę będziemy pracować nad budżetem i będą problemy skąd wziąć pieniądze – dodała dyrektor wydziału kształtowania środowiska Małgorzata Mrugała.
Wiceprezydent Jerzy Muzyk, korzystając z okazji, odpowiedział na wszystkie zarzuty radnego Łukasza Maślony i przez kilkanaście minut odpowiadał, co zrobiło miasto w sprawie przygotowań do ustanowienia użytku ekologicznego. – W tym przypadku bezczynność prezydenta to odważne stwierdzenie i mijające się z prawdą – stwierdził Muzyk.
Prezydent przychylny
Zastępca Jacka Majchrowskiego poparł argumenty wystosowane przez radnego Grzegorza Stawowego dotyczące tego, że ustanowienie użytku nie gwarantuje mieszkaćnom dostępu do niego.
Dodał również, że prezydent Krakowa nie musi zgadzać się z radnymi i że działa w imieniu wszystkich mieszkańców, przy całym szacunku dla tych 1,5 tys., którzy brali udział w konsultacjach i którzy domagają się ustanowienia użytku.
Jerzy Muzyk zasugerował, że należy się zastanowić nad tym, jak w optymalny sposób podejść do problemu łąk na Klinach.
– Nikt nie chciał rozmawiać o Zakrzówku. Nie wiem, jakie będą ostatecznie konsekwencje ustanowienia tam użytku ekologicznego, ale łączna kwota roszczeń w sądach to blisko 125 mln złotych. Mnie to nie przeraża, bo dopiero prawomocne wyroki stwierdzą, czy ktoś miał podstawy do domagania się odszkodowania, czy też nie – dodał wiceprezydent.
Ostatecznie poprawka radnego Grzegorza Stawowego i innych została skierowana do omówienia na komisji planowania przestrzennego. Temat użytku ekologicznego „Łąki na Klinach” wciąż jest zawieszony.