Spółka Clif robiła biznes na niebezpiecznych odpadach, zarabiając miliony złotych. Szkopuł w tym, że zdaniem śledczych firma działała ze szkodą dla środowiska. Proces grupy przestępczej nadal trwa przed krakowskim sądem.
Przed krakowskim sądem wciąż trwa proces dotyczący tzw. mafii śmieciowej. Sprawa ma związek z działalnością spółki Clif ze Skawiny, która zdaniem śledczych składowała, a następnie pozbywała się odpadów niebezpiecznych w sposób zagrażający środowisku i ludziom. Na ławie oskarżonych zasiada m.in. Andrzej N., któremu prokuratura postawiła zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą (działała w latach 2017-2019). Akt oskarżenia, który trafił do Sądu Okręgowego w Krakowie ponad cztery lata temu, obejmował łącznie 41 osób w wieku od 25 do 75 lat. 34 z nich przypisano udział w grupie Andrzeja N.Sprawdziliśmy, na jakim etapie jest proces. Dodatkowo udało nam się porozmawiać z krakowską prokurator Ewą Sachą, która rozpracowywała grupę Andrzeja N. Wyjawiła nam kulisy jej działalności.
Tymczasem odpady, które zostały zgromadzone w Skawinie, wciąż są wywożone.
Stadnina
W grupie przestępczej, którą kierował Andrzej N., każdy miał zadanie do wykonania. Mężczyzna potrzebował m.in. kierowców: do transportu beczek oraz mauzerów, wypełnionych niebezpiecznymi substancjami. Odpady były następnie składowane w halach magazynowych bądź na otwartej przestrzeni. Z kolei te zmieszane (tzw. błotko), wśród których poza wspomnianymi substancjami były również śmieci komunalne, lądowały w wykopach ziemnych. Któregoś razu odpady trafiły nawet na teren stadniny koni. Do wyszukiwania „odpowiednich” miejsc szefowi grupy też potrzebni byli ludzie.
Prokurent
Andrzej N., lat 67, był w spółce Clif prokurentem. Na pierwszy rzut oka firma prowadziła normalną działalność gospodarczą. Sprzedawała usługę odbioru i zagospodarowania odpadów niebezpiecznych, które w dalszej kolejności miały zostać w profesjonalny sposób zutylizowane. – Firma Andrzeja N. była zarejestrowana, odprowadzała podatki, wystawiała faktury. Jednak to wszystko było przykrywką dla działalności przestępczej – mówi prok. Sacha. Spółka otrzymywała za unieszkodliwienie odpadów duże pieniądze – liczone w milionach złotych.
– Dla grupy Andrzeja N. liczył się przede wszystkim zysk. Firmy, z których pochodziły niebezpieczne odpady, płaciły za ich odbiór i utylizację. Spółka Clif wykonywała tylko odbiór, utylizacji już nie, więc wychodziła na plus – dodaje prokurator. W ciągu niespełna dwóch lat spółka Clif zarobiła niemal 23 mln zł.
– Firmy, z których pochodziły niebezpieczne substancje, dostawały stosowne dokumenty potwierdzające, że zostały od nich odebrane przez profesjonalny podmiot. W tym momencie wytwórca odpadów czuł się całkowicie zwolniony z jakichkolwiek obowiązków względem nich. Nie wiedział jednocześnie, że zamiast do podmiotów, które zajmują się utylizacją niebezpiecznych substancji, trafiały one na nielegalne składowiska – dopowiada śledcza. Przy podpisywaniu umów informowano wynajmujących, że na terenie działek czy hal będzie prowadzona zwykła działalność gospodarcza. Podczas ich zawierania członkowie grupy podawali fałszywe dane. Umowy były podpisywane na tzw. słupy.
– Chodziło bowiem o to, by nikt nie mógł dotrzeć do spółki Clif i stwierdzić: wy te odpady tutaj porzuciliście i jesteście odpowiedzialni za ich zagospodarowanie – dodaje prok. Sacha. Z pojemników z różnymi substancjami usuwano kody odpadów oraz ostrzeżenia, że są niebezpieczne dla życia i zdrowia.
Śledcza wylicza ponadto, że w prawidłowy sposób zutylizowano tylko 1 proc. z 56 tys. ton niebezpiecznych dla człowieka oraz środowiska odpadów.
Ewa Sacha podkreśla, że do fałszerstw dochodziło na każdym kroku. – Żeby przewieźć niebezpieczny odpad z miejsca w miejsce, trzeba spełnić odpowiednie wymogi oraz zachować środki ostrożności. By tego uniknąć, grupa Andrzeja N. posługiwała się fałszywymi zaświadczeniami, że kierowcy nie przewożą niebezpiecznych substancji, tylko np. plastyfikator [wykorzystywany m.in. w budownictwie, przyp. red.] – zauważa Sacha.
Bifenyle
Jak śledczy trafili na grupę Andrzeja N.? – Sygnał wyszedł od Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Krakowie, a wszystko zaczęło się od pytania: co stało się z transformatorami i kondensatorami, zawierającymi PCB? To skrót od polichlorowanych bifenyli, czyli „super” niebezpiecznych substancji, które u człowieka mogą wywoływać m.in. nowotwory. Przyczyniają się również do powstania chorób wątroby, wpływają na płodność. Mogą też doprowadzić do uszkodzenia płodu u kobiet. Gdy bifenyle przedostaną się do gleby i wody, są bardzo trudne do usunięcia – mówi prok. Sacha.
Zgodnie z europejskimi wytycznymi, Polska powinna te substancje zutylizować. – Gdyby tak się nie stało, na nasz kraj mogły zostać nałożone wysokie kary. PCB miało trafić do Skawiny i zostać zagospodarowane. Tak się jednak nie stało, co wywołało duże poruszenie wśród podmiotów odpowiedzialnych za środowisko. Zaalarmowano organy ścigania. Jak ustalono, jeden z transportów trafił do Błaszkowa (województwo świętokrzyskie). Po interwencji policji PCB zostało przekazane do spalarni – dodaje prokurator Sacha.
Schemat
Przy rozpracowywaniu grupy Andrzeja N. prokuratura współpracowała z Wojewódzkim Inspektoratem Ochrony Środowiska w Krakowie, funkcjonariuszami Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, Małopolskim Urzędem Celno-Skarbowym, a nawet ze śledczymi z Czech, ponieważ tam także trafiały niebezpieczne odpady. – Nasza praca była bardzo żmudna. Analizowaliśmy dziesiątki spraw. Sprawdzaliśmy transporty, obserwowaliśmy ciężarówki, badaliśmy dokumenty. Próbowaliśmy znaleźć jakiś klucz do tej sprawy, poznać schemat – zapewnia nas śledcza.
Ostatecznie, dzięki żmudnej pracy, śledczy dowiedzieli się, jak wiele osób było zaangażowanych w ten proceder. – Udało nam się ustalić, jaka jest struktura grupy i kto za co w niej odpowiada – mówi prokurator Sacha. Podkreśla, że działalność spółki Clif była bardzo niebezpieczna. – Szkodliwe substancje były porzucane niejednokrotnie na terenie miast (m.in. w Katowicach oraz w Olkuszu) czy blisko rzek. Jedno z nielegalnych składowisk odkryliśmy na terenie cennym przyrodniczo w Żywcu – podsumowuje prokurator Sacha.
Świadkowie
Proces dotyczący grupy Andrzeja N. trwa. O tym, z jak dużą sprawą musi mierzyć się sąd, świadczy choćby fakt, że akt oskarżenia wraz z uzasadnieniem liczy ponad 600 stron. Akta dotyczące tzw. mafii śmieciowej zostały zebrane w blisko 190 tomach. Jak podaje sędzia Beata Górszczyk, rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Krakowie, proces nadal jest w toku. – Do tej pory odbyło się kilkadziesiąt rozpraw. W akcie oskarżenia zawnioskowano o bezpośrednie przesłuchanie 157 świadków, a w toku postępowania zostały złożone wnioski przez strony postępowania o dopuszczenie dowodu z przesłuchania dodatkowych osób. Sąd zakończył czynności odbierania wyjaśnień od oskarżonych, a także zeznań od większości świadków. Sprawa jest na zaawansowanym etapie – mówi Górszczyk.
Sprawy 22 oskarżonych wyłączono do odrębnych postępowań. – Stało się tak dlatego, ponieważ oskarżeni ci złożyli wnioski o wydanie wyroku skazującego bez przeprowadzenia postępowania dowodowego, wobec jednego sprawa podlegała rozpoznaniu przez sąd rejonowy, a wobec innego prowadzenie sprawy było utrudnione z uwagi na orzeczenie innego sądu o wykonaniu wobec niego europejskiego nakazu aresztowania i przekazaniu go Republice Włoch – podkreśla sędzia Beata Górszczyk.
Wobec wspomnianych 22 osób zapadły już prawomocne wyroki. Kary wymierzone przez sąd to m.in. pozbawienie wolności: od trzech miesięcy do roku i sześciu miesięcy (przy czym wobec niektórych wykonanie wyroków zawieszono na okres próby), ograniczenia wolności, kary grzywny, jak również wypłata nawiązek na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. – Wobec jednej osoby, której sprawę rozpoznawał sąd rejonowy, postępowanie zostało warunkowo umorzone – dodaje sędzia Górszczyk. Sąd uznał, iż wina i społeczna szkodliwość czynu nie są znaczne. W trwającym procesie na ławie oskarżonych zasiada 19 osób.
Protesty
Skutki działalności spółki Clif są odczuwalne do dziś, m.in. w Skawinie, gdzie firma ulokowała swoją siedzibę. Pojawiła się tam w 2015 roku. Spółka otrzymała zezwolenie starosty krakowskiego na zbieranie odpadów innych niż niebezpieczne, jak również tych niebezpiecznych. Jak przypomina Michał Sumera, rzecznik Urzędu Miasta i Gminy Skawina, wydanie decyzji wiązało się z protestami mieszkańców, radnych i organizacji ekologicznych.
– Odwołanie w jej sprawie złożył do starosty krakowskiego burmistrz Skawiny. Jednocześnie wniósł sprzeciw od decyzji do Prokuratury Okręgowej w Krakowie – przypomina Sumera. Zapewnia, że gmina nie wydawała zgody na działalność firmy Clif. – Jedynie zapisy miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego umożliwiły lokalizację tego rodzaju przedsięwzięcia – twierdzi rzecznik urzędu.
Dodaje, że w gospodarowaniu odpadami przez spółkę Clif zostały stwierdzone nieprawidłowości. Wykrył je Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Krakowie. W związku z tym starosta wszczął postępowanie w sprawie cofnięcia zezwolenia na zbieranie odpadów. – W grudniu 2016 roku zakończyło się decyzją cofającą zezwolenie. Spółka Clif się od niej odwołała. Jednak decyzja starosty została utrzymana przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze, przez Wojewódzki Sąd Administracyjny, a następnie wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego z 2020 r. – podkreśla Sumera.
Od września 2019 roku spółka Clif znajduje się w stanie upadłości. Prawomocnym wyrokiem sądu przejął ją syndyk, którego zadaniem jest dalsze prowadzenie firmy: w taki sposób, aby bezpiecznie i zgodnie z przepisami pozbyć się wszystkich znajdujących się na jej terenie odpadów. Ma on także spłacić wszystkie długi spółki oraz dokonać jej likwidacji. Michał Sumera wskazuje, że odpady są sukcesywnie wywożone. – Zalicza się je do odpadów innych niż niebezpieczne i niebezpiecznych, przez co można rozumieć, że mogą stanowić zagrożenie dla środowiska i zdrowia ludzi, w przypadku niezgodnego gospodarowania z ustawą – dodaje rzecznik prasowy urzędu.
Działania spółki i syndyka kontroluje co jakiś czas Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Taka kontrola odbyła się również w tym roku. – Wykazała, że syndyk przekazuje odpady uprawnionym podmiotom i wywiązuje się z obowiązków – zapewnia nas Magdalena Gala, rzeczniczka prasowa WIOŚ. Ponadto syndyk prowadzi działania, które mają minimalizować ewentualne zagrożenia. Jak podaje WIOŚ, likwidowane są również miejscowe wycieki z pojemników, w których zgromadzone są różnego rodzaju substancje.
Jak wskazuje Gala, odpady znajdują się na utwardzonym terenie, który jest wyposażony w kanalizację. – Dodatkowo jest objęty monitoringiem wizyjnym. To wszystko minimalizuje potencjalne zagrożenia, związane z magazynowaniem odpadów. Obecnie nie występuje ponadnormatywne zagrożenie dla mieszkańców Skawiny, związane z tym miejscem – dodaje rzeczniczka WIOŚ.
***
21 października zapytaliśmy syndyka, ile odpadów znajduje się w Skawinie i jak długo potrwa jeszcze ich usuwanie? Czekamy na odpowiedzi. W lutym 2021 roku urzędnicy ze Skawiny podawali, że do tej pory wywieziono 170 ton odpadów.
Kontaktujemy się z mecenasem Michałem Oleszkowiczem, który reprezentuje Andrzeja N. przed sądem. Chcieliśmy się dowiedzieć, jakie jest stanowisko jego klienta w całej sprawie. – Po konsultacji z klientem informuję, że do czasu zakończenia postępowania nie będziemy udzielać informacji o sprawie ani komentować jej przebiegu – odpowiedział Michał Oleszkowicz.