Część osób przechodzących obok budynku, myśląc, że to jest próba samobójcza, reaguje, dzwoniąc pod numer alarmowy 112. Przez weekend Centrum Powiadamiania Ratunkowego otrzymało 24 zgłoszenia o tym, że ktoś przy ul. Kopernika próbuje się zabić.
O sytuacji w dyspozytorni napisał w mediach społecznościowych operator numeru alarmowego 112. – Jestem operatorem numeru alarmowego, który przez ten nieprzemyślany performers zmuszony jest do uspokajania zdenerwowanych i często spanikowanych ludzi, którzy myślą, że są świadkami próby samobójczej – poinformował za pośrednictwem strony Spotted: Kraków.
Co twórcy mieli na myśli?
Autorzy pracy – Monika Zadurska-Bielak i jej mąż Tomasz, chcieli zwrócić uwagę na osoby, które są w ciężkim stanie psychicznym, w którym to decydują się na podjęcie tak dramatycznych decyzji. – Często te osoby są pozostawione i osamotnione. Artyści wskazują również na osoby wykluczone, na migrantów, na całe zagrożenie, jakiemu oni podlegają. Jak się okazuje, działa to i bardzo nas porusza, więc efekt artystyczny został osiągnięty. Myślę, że jest to bardzo na plus, że pojawiły się reakcje, bo były takie miejsca, w którym pokazywanie tej pracy jednak wywołało obojętność – mówi nam kurator wystawy Piotr Franaszak.
Zapytany o to, czy praca w swoim założeniu miała być artystyczną prowokacją, odpowiada: – Myślę, że w tym przypadku najbardziej chodziło o prowokację, o poruszenie. Sztuki wizualne mają taki cel. Jesteśmy przyzwyczajeni do klasycznego odbierania sztuki. Byłem świadomy, że to może być czasowa instalacja. Warto zwrócić uwagę, że obok stoi wielka drabina, co prawda trochę w innym kontekście, ale też drabina się wyciąga, żeby tą osobę jakoś tak chcieć zdjąć. Na pewno poruszyło to serca i umysły, wielu mogło się poczuć też sprowokowanym.
Co dalej?
Czy w związku z takim a nie innym odbiorem tej pracy, zostanie ona zdementowana bądź przeniesiona?
– Zdejmiemy tę pracę z tego miejsca przede wszystkim dlatego, żeby nie nadwyrężać wszelkich służb ratunkowych, mimo że w czwartek [13 czerwca- przyp. red.] wysłaliśmy do nich informacje, że będzie taka wystawa i niektóre jej prace mogą wywołać kontrowersje. Zwróciliśmy uwagę, że jest taka praca, która może się jednoznacznie kojarzyć i mogą być zgłoszenia – odpowiada Franaszak.
Jak udało nam się ustalić, organizatorzy wystawy w związku z reakcją krakowian na zamontowaną kukłę, będą chcieli skomentować sytuację i podjąć dyskusję na temat palącego problemu w społeczeństwie jakim jest depresja i próby samobójcze.
Z kolei Tomasz Bielak, współautor pracy, zapytany o to, czy nie miał obaw o to, że instalacja może stać się swojego rodzaju inspiracją dla osób pozostających w kryzysie psychicznym, przyznaje, że nie. – Jednak zdawaliśmy sobie sprawę, że takie reakcje, jak powiadamianie służb ratunkowych mogą mieć miejsce, lecz tym razem przerosło to nasze oczekiwania – mówi.
O komenatrz w sprawie poprosiliśmy także prezes Agencji Rozwoju Miasta Krakowa, Katarzynę Olesiak. – Rozumiem, że dzieło Moniki i Tomka Bielaków może wywoływać silne emocje i dyskusje. Artyści chcą zwrócić uwagę na takie przypadki, na ludzi którzy zostają sami ze swoimi problemami, popadają w depresję i są w stanie targnąć się na swoje życie. Straciły tytułowy „balans”. Obok rzeźby umieszczono tabliczkę oraz słup informacyjny z opisem projektu. Trzeba jednak przyznać, że reakcja publiczności, która wykazała głęboką empatię i zainteresowanie tematem, pokazała, że sztuka ma moc poruszania ważnych kwestii społecznych – ocenia.