Matka dwójki dzieci, 29-letnia Dorota W., usłyszała przed krakowskim sądem wyrok 16 miesięcy więzienia za spowodowanie ciężkich obrażeń ciała u swojego partnera. Mariusz K. przeżył, choć otrzymał cios nożem prosto w serce. Lekarze uratowali mu życie.
Prokuratura chciała dla kobiety 8 lat pozbawienia wolności za próbę zabójstwa, ale sąd zmienił kwalifikację czynu oskarżonej i wymierzył jej niższą karę.
Z ustaleń śledczych wynika, że para spotykała się od 2017 r., okresowo nawet mieszkała razem, gdy nie było w lokalu matki mężczyzny. Oboje nie stronili od alkoholu i byli wtedy wobec siebie agresywni, choć częściej to kobieta atakowała mężczyznę. Gdy jego matka zwracała uwagę, by Dorota W. nie biła jej syna w odpowiedzi słyszała wyzwiska i groźby.
W końcu doszło do kolejnej awantury pary w Skawinie i mężczyzna uderzył w twarz Dorotę W. i podbił jej oko. W odwecie kobieta zadała mu jeden cios nożem i ostrze trafiło prosto w serce. Nóż ukryła w komodzie w przedpokoju i wybiegła z mieszkania błagając o pomoc sąsiadów.
Jeden z nich Marek S. przez uchylone drzwi zauważył leżącego na podłodze rannego i na prośbę oskarżonej wezwał karetkę pogotowia. Dyspozytorowi podał, że była awantura u sąsiadów i teraz nagi mężczyzna leży w przedpokoju i widać krew na jego ciele.
Wcześniej na miejscu pojawili się policjanci i podjęli reanimację Mariusza K. Pytali go, co się stało, ale wulgarnie odpowiedział, że i tak nie zdradzi im, co zaszło.
Dorota W. podczas interwencji stróżów prawa była pobudzona, zachowywała się nerwowo, płakała, podchodziła do rannego, całowała go i częstowała papierosem. W pewnej chwili plastikową siatką zasłoniła część komody, a właśnie tam ukryła narzędzie zbrodni, nóż o długości 31 cm.
46-letni Mariusz K. w ciężkim stanie trafił do szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie, gdzie operacja uratowała mu życie. W chwili zdarzenia miał dwa promile alkoholu we krwi, a kobieta promil.
Dorota W. nie przyznała się do winy i twierdziła, że nie pamięta, co się stało. Nie wiedziała też, skąd ma podbite oko. Zapamiętała, że tego dnia wypiła trzy piwa, a potem już z Mariuszem K. wódkę. Pokłócili się, ale zwykle szybko się godzili. Przebiegu ostatniej awantury nie była sobie w stanie przypomnieć.
– Mogło być tak, że mnie bił, a ja się broniłam. Mogło być i tak, że sam się ugodził, bo jest „świrnięty” – dodała. Krakowski sąd uznał, że jest winna uszkodzenia ciała partnera i wysłał kobietę za kratki.