"Na N, narkotyki"

Jak się okazuje, miejsce na czarnym rynku narkotykowym znajdzie  się również dla zwykłych ludzi, niepowiązanych z kibolami. Śledczy z całą surowością tępią przestępcze procedery, chętnie sięgając po mocne zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.

Jakiś czas temu policja prowadziła śledztwo przeciwko kilku dilerom. Handlowali przede wszystkim marihuaną i amfetaminą, sporadycznie haszyszem, kokainą czy MDMA. W sumie w akcie oskarżenia nazbierało się kilkaset transakcji – zarówno takich na 20 złotych, jak i po kilka stów.

W sprawę zamieszane były 34 osoby. Większość z nich odpowiadała za posiadanie narkotyków. 12 osób dobrowolnie poddało się karze. Jedni tłumaczyli, że znaleźli dane przedmioty ze śladami narkotyków np. na festiwalu muzycznym i chcieli zachować na pamiątkę.

Najpoważniejsze oskarżenia padły jednak na kilku mężczyzn w wieku od 28 do 36 lat. Oprócz handlu narkotykami, usłyszeli zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. I uwaga, śledczy nie dopatrzyli się ich związku z jakimikolwiek pseudokibicami.

Jak działała „grupa”? Nic wyjątkowego. Rozprowadzali narkotyki, umawiając się ze swoimi klientami np. przez telefon. Nowi musieli płacić za gram marihuany od 30 do 35 złotych, a stali nabywcy mogli liczyć na ceny o 10-15 zł mniejsze. Tańsza była amfetamina. Gram białego proszku można było dostać już za 20 złotych.

Klienci pisali do dilerów, pytając o skuny, kwiatki, zetki, minutki czy smażing – gdy chcieli kupić zioło. Na amfetaminę mówili np. anetka. Jeśli byli zainteresowani mateuszem, to nie chodziło o księdza z Sandomierza czy premiera kraju, tylko o mefedron. Haszysz obowiązywały takie nazwy jak alban czy gnieciuch.

Czym jest grupa?

Udowodnienie przed sądem istnienia zorganizowanej grupy przestępczej gwarantuje oskarżonym surowszy wyrok. Prokuratura chętnie w swoich wnioskach o areszt tymczasowy podpiera się fragmentem wyroku Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, gdzie widnieje, że grupa to przynajmniej trzy osoby, połączone wspólnym celem, jakim jest okazjonalne albo stałe popełnianie przestępstw. Taka grupa nie musi mieć struktur czy hierarchii – spoiwem jest tutaj wspólna chęć do działania poza prawem.

A kim są główni oskarżeni? Jednym z nich jest Łukasz B., pracownik linii montażowej. Mateusz C. pracował na podobnym stanowisku. Sebastian S. szukał prac dorywczych na budowach. Michał S. był zatrudniony w logistyce, a Marcin B. również pracował na produkcji.

Niektórzy z nich byli karani, jeden nawet siedmiokrotnie. Sąd w uzasadnieniu przedłużenia aresztu tymczasowego nazwał do multirecydiwistą.

Mężczyźni tłumaczyli swoje postępowania trudną sytuacją finansową lub uzależnieniem. Żaden nie przyznał się do udziału w grupie. Obecnie postępowanie jest w fazie przesłuchiwania świadków, których zostało wyznaczonych kilkudziesięciu.