Narzędzie biologiczne, czyli psi nos. W Krakowie działa specjalna grupa poszukiwawcza

Zdjęcie przykładowe fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Jesienią tego roku powstała Ochotnicza Straż Pożarna – Grupa Ratownictwa Specjalistycznego w Krakowie. Nie będą jeździć do pożarów i wypadków, ale za to mają coś ekstra – psy odpowiednio wyszkolone do poszukiwania ludzi.

Wcześniej grupa była częścią Ochotniczej Straży Pożarnej jednej z podkrakowskich gmin. Tam po kilku latach współpraca przestała się dobrze układać. Padł więc pomysł, aby założyć stowarzyszenie na terenie Krakowa, co udało się zrobić we wrześniu tego roku. Grupa pozostała jednak „bezdomna”.

Z pomocą wyszedł radny Andrzej Hawranek. Dzięki jego poprawce udało się zabezpieczyć milion złotych na przyszły rok w budżecie miasta. Pieniądze te zostaną przeznaczone na stworzenie wiaty wraz z pomieszczeniem gospodarczym na terenie zakładu wodociągów przy ul. Astronautów.

Radny mówi, że taka grupa to skarb. – Podziękowaniami i dyplomami za ich pomoc od policji czy straży pożarnej można wytapetować spory pokój – mówi Andrzej Hawranek.

– To profesjonaliści, którzy przy pomocy wyszkolonych psów poszukują ludzi na każdym terenie, ale również pod gruzami – dodaje radny.

Rozwinąć skrzydła

Pomysłodawcą stworzenia grupy był Marcin Zębala – od 25 lat strażak-ochotnik z Goszczy, od podobnego czasu profesjonalny hodowca owczarków niemieckich. – Pojawił się więc pomysł, by użyć „narzędzia biologicznego”, czyli nosa psiego w naszej pracy – mówi Zębala.

Z taką myślą udał się do naczelnika OSP z Goszczy. Dostał zgodę na stworzenie takiej grupy, ale pod warunkiem, że wszystkim zajmie się sam. Oczywiście zgodził się na to.

Od pomysłu w 2012 roku do stworzenia grupy minęły dwa lata. Przez ten czas Marcin Zębala zdobywał wiedzę, brał udział w treningach i szkoleniach. – Leżało się też w lesie i grało pozoranta, czyli osobę zaginioną – mówi nam Marcin Zębala.

Strażak-ochotnik przyznaje, że grupa ma sporo akcji na koncie, co wiąże się z podziękowaniami. Dla niego najważniejsze są te od rodzin zaginionych. Którą akcję zapamiętał najbardziej?

– W 2016 roku zaginął młody człowiek w Myślenicach. Znalazł go nasz pies, ale w rejonie zupełnie innym niż ten pierwotnie wytoczony przez służby. To my uznaliśmy, że należy szukać w innym rejonie. I właśnie tam go znaleźliśmy o 4 nad ranem w głębokiej hipotermii. Przeżył – opowiada Marcin Zębala.

Jako samodzielna jednostka też już zdążyli wziąć udział w kilku poszukiwaniach. Głównie na prośbę policji. Częściej znajdywali zwłoki, ale też udało się odnaleźć żywą osobą, zresztą na terenie Krakowa. 29 listopada brali udział w poszukiwaniach 66-latka w Słomnikach, ale bez skutku. – Nadal nie został odnaleziony – mówi Zębala.

Obecnie grupę tworzy 22 wolontariuszy. Naczelnik uważa, że liczba ta może jeszcze wzrosnąć. – Siedziba jest nam absolutnie potrzebna, bo chcemy też kupić samochód do akcji ze specjalną przyczepą dla psów. Do tego całe wyposażenie: laptopy, nadajniki GPS, odzież – wymienia Zębala.

Kiedy powstanie siedziba z prawdziwego zdarzenia? Andrzej Hawranek zapewnia, że będzie miał to na uwadze przy przyszłorocznych budżetach. Zwraca jedna uwagę na coś innego. – Najważniejsze jest to, by nie zmarnować talentu tych ludzi – podkreśla.

Marcin Zębala zapewnia, że już wie, na czym jego grupa się skupi. – Oprócz szkoleń innych krakowskich OSP z dziedziny poszukiwań, chcemy również promować zawód strażaka i zachęcać młodzież do wolontariatu, aby na wszystkim nigdy nie był obojętny człowiek zaginiony – stwierdza.