News LoveKraków.pl

Bezkarni mordercy. Sędzia tłumaczy

Sędzia Maciej Czajka fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Pozbawienie życia drugiego człowieka jest jedną z najcięższych zbrodni. U wielu powoduje chęć odwetu i odpłacenia mordercy tym sam, czyli karą śmierci. Są jednak osoby, które zabiły, jednak nie ponoszą za ten czyn odpowiedzialności. Nie dlatego, że nie zostali „złapani”.

 

  • 9 lutego 2023. Do lokalu na ul. Sławkowskiej wchodzi 35-letni Dawid Ż. Wyciąga broń i strzela do dwóch pracowników, którzy przyszli zrobić pomiary. Jednego zabija na miejscu, drugiego ratuje cud – broń się zacina. Sprawa zostaje umorzona – mężczyzna był niepoczytalny.

  • 2 kwietnia 2024 roku, Wadowice. Mirosław M. siekierą zabiją swoją siostrę i matkę. Przed sądem nie stanie. Biegli stwierdzają, że był niepoczytalny. Prokuratura w marcu tego roku wniosła o umorzenie postępowania i umieszczenie mężczyzny w szpitalu psychiatrycznym.

  • 20 czerwca 2024 roku, ul. Gdańska. Policjanci przyjeżdżają do jednego z bloków, znajdują zwłoki starszego małżeństwa. Podejrzanym jest ich 38-letni syn. W listopadzie prokuratura umarza postępowanie – podejrzany działał w warunkach całkowicie zniesionej poczytalności.

  • 30 września 2024 roku, okolice parku Dębnickiego. W samochodzie świadkowie znajdują zmasakrowane zwłoki mężczyzny. Podejrzany 29-letni Dawid Ż. nie znał wcześniej ofiary. Obecnie trwają badania psychiatryczne podejrzanego.

To tylko kilka najświeższych przykładów z Krakowa i okolic, które mrożą krew w żyłach i sprawiają wrażenie, że dochodzi do coraz większej liczby morderstw – bezsensownych i przypadkowych. Pojawia się też sprzeciw wobec braku skazania sprawcy.

„Działał pod ubytkiem rozumu”

Maciej Bóbr, rzecznik prasowy szpitala psychiatrycznego im. J. Babińskiego przypomina, że zasada odstąpienia od sądzenie osób za przestępstwo z uwagi na ich chorobę psychiczną, ma długą historię.

Taki przypadek, jeden z pierwszych, miał miejsce w Anglii. W pierwszej połowie XIX wieku toczył się proces Daniela M'Naghtena, który chciał zamordować premiera Roberta Peela. Z uwagi na pomyłkę zamachowca, zginął sekretarz premiera. Wtedy to została ustalona zasada, która jeszcze niedawno obowiązywała choćby w USA.

M'Naghten został uniewinniony z powodu niepoczytalności, co jak pisze prof. Grzegorz Maroń, „wywołało społeczną krytykę i oburzenie w środowisku politycznym”. W tekście „Zabójstwo z rozkazu Boga a niepoczytalność sprawcy w świetle orzecznictwa sądów USA” Maroń przypomina, że Izba Lordów zwróciła się do środowiska sędziowskiego o stworzenie raportu, w którym określono wyznaczniki oceny poczytalności. Dokument ten został nazwany regułą albo testem M'Naghtena.

– Zgodnie z nim sprawca uchodzi za niepoczytalnego, jeśli w chwili czynu „działał pod wpływem takiego upośledzenia rozumu (defect of mind), z powodu choroby umysłowej (disease of mind), że nie znał natury ani charakteru (nature and quality) swego czynu, ewentualnie znając je, nie wiedział, że to co czyni jest złe” – pisze autor.

Nie można karać „tylnymi drzwiami”

To, co wiemy teraz o chorobach psychicznych oraz neurobiologii, jest nieporównywalne do stanu wiedzy XIX-wiecznych uczonych. Mimo to u części ludzi na wiadomość od odstąpieniu od kary i możliwości powrotu do społeczeństwa osoby, która dokonała najcięższej zbrodni, budzi się głęboki sprzeciw. I strach.

W rozmowie z sędzią krakowskiego sądu okręgowego Maciejem Czajką – od niedawna również rzecznikiem prasowym – próbujemy wyjaśnić kwestie związane z badaniem sprawców zabójstw, a także roli biegłych i sądów w całej procedurze. Omawiamy przypadki niepoczytalności oraz to, co dzieje się z takimi ludźmi po decyzji sądu. Próbujemy również wskazać na przyczyny ogólnego wzrostu zaburzeń psychicznych i ewentualnej roli sztucznej inteligencji w szeroko pojętym procesie karnym.

Dawid Kuciński, LoveKraków.pl: Ostatnimi czasy pojawiło się kilka spraw związanych z morderstwami i umorzeniem postępowania z uwagi na niepoczytalność sprawców. Na początek: jak wygląda procedura badania takiego podejrzanego, kto ostatecznie decyduje o jego losie?

Maciej Czajka, SSO w Krakowie: To pytanie jest bardziej do biegłych. Organy procesowe ograniczają się do wydania postanowień o ich powołaniu. Ocena zdrowia psychicznego powierzona zostaje dwóm biegłym z zakresu psychiatrii.

Czyli to lekarze decydują, czy ktoś jest niepoczytalny?

Lekarze wzbraniają się przed użyciem pojęć prawnych, bo nie są prawnikami. Stwierdzają natomiast pewną okoliczność, na przykład to, czy ktoś cierpi na zaburzenia psychiczne, albo chorobę psychiczną i jak ta choroba psychiczna, czy to zaburzenie psychiczne przekłada się na konkretny czyn. Wiadomo też, że nie każde zaburzenie musi przekładać się na wszystkie działania, jakie podejmujemy.

Lekarze są od tego, by wskazać, czy stwierdzone nieprawidłowości w procesach psychicznych przełożyły się na możliwość rozpoznania znaczenia czynu albo pokierowania swoim postępowaniem w czasie jego popełnienia – to są te dwa elementy, które decydują o tym, czy ktoś może ponosić odpowiedzialność prawną.

Sąd natomiast to oczywiście kontroluje, tak jak się kontroluje wszystkie opinie biegłych – sprawdza czy są spójne, logiczne, czy posiadają uzasadnienie naukowe. W razie wątpliwości, można dopytać bądź powołać innych specjalistów.

Rozumiem, że na tym prokuratura i później sąd opierają decyzję, co z tym człowiekiem później zrobić?

Finalnie to sąd podejmuje decyzję, jednak zawsze w oparciu o opinię biegłych, którzy posiadają specjalistyczną wiedzę w tym zakresie.

Odwołajmy się więc do pana doświadczenia. Miał pan tego typu przypadki? Decydował pan o osobach, które popełniły największą zbrodnię, a z opinii biegłych wynikało, że nie można ich osądzić i osadzić w zakładzie karnym?

Tak, oczywiście. Takie sytuacje się zdarzają, z tym że nie jakoś nagminnie. To jest kilka spraw rocznie w Sądzie Okręgowym w Krakowie, bo ogólnie spraw o zabójstwo jest może kilkanaście.

Pozostawiając jednak statystykę, wśród nas, sędziów, panuje takie wrażenie, że coraz częściej zdarzają się sytuacje trudno wytłumaczalne z naszego punktu widzenia, takiego codziennego. Sprawcami nie są osoby, które były poddawane długoletniemu leczeniu i co do których były podejrzenia, że mogą cierpieć na choroby psychiczne czy mieć inne zaburzenia. Czasem są to zupełnie irracjonalne sytuacje, jak ta, w której mąż zabił swoją żonę po długich latach zgodnego małżeństw. To sprawa z krakowskiego sądu, choć nie moja.

Jakie są tego powody? Ogólnie problemy w społeczeństwie związane są z szybkością jego rozwoju, technologii, liczbą bodźców, obciążeniem emocjonalnym itd. Mam wrażenie, że to wszystko powoduje coraz więcej zdarzeń, które trudno wytłumaczyć.

Spotyka się pan na sali sądowej z takimi pacjentami-podejrzanymi, czy tylko patrzy na dokumenty?

To wszystko zależy od tego, czy biegli uznają, że taka osoba może brać udział w postępowaniu z uwagi na jej stan zdrowia. Musimy pamiętać o tym, że to jest normalny proces karny w tym znaczeniu, że mamy do czynienia z zarzutem popełnienia czynu, który w normalnych warunkach byłby przestępstwem. Więc taka osoba ma prawo się bronić przed tym zarzutem, bez względu na jej kondycję psychiczną.

Z drugiej strony, musimy zważyć na bezpieczeństwo tej osoby, więc lekarze, biegli psychiatrzy wypowiadają się, czy może brać udział w postępowaniu w znaczeniu nie tyle świadomym, bo zawsze ma obrońcę, ale czy po prostu powinna być do sądu fizycznie wzywana.

Gdy jest to niewskazane, taka osoba nie pojawia się w sądzie, ale zawsze jest obecny obrońca.

To sąd decyduje, gdzie trafia osoba skierowana na leczenie?

Procedura wygląda tak, że sąd orzeka czy dana osoba popełniła czyn, który normalnie byłby przestępstwem, a w tym wypadku nie jest, ze względu na wyłączenie poczytalności. Jednocześnie sąd wskazuje jakie środki należy zastosować, przy czym nie zawsze musi być to pobyt w zakładzie psychiatrycznym. Jeżeli jednak sąd orzeknie taki środek, to przy ministrze zdrowia działa specjalna komisja, która rekomenduje, w którym zakładzie należy umieścić taką osobę.

Są zakłady o różnych stopniach obostrzeń ze względu na to jak pacjent się zachowuje, jak reaguje, jaki jest tryb leczenia i jakiego czynu się dopuścił.

Głównym celem jest jednak to, by taką osobę wyleczyć. Powtarzam, że mamy do czynienia z kimś, kto zrobił coś, za co nie powinien odpowiadać. I to, że my go umieszczamy w zakładzie psychiatrycznym, jest po to, by był leczony lub przynajmniej wyprowadzony z takiego stanu, w którym stwarza zagrożenie. To oczywiście też pozwala zabezpieczyć społeczeństwo przed ponownym popełnieniem przez niego przestępstwa.

Taki – powiedzmy pacjent – jest w jakiś sposób monitorowany i gdy jego stan się polepszy, to co się dzieje? Może odpowiadać za to, co zrobił czy raczej już się do tego nie wraca? Jak to wygląda?

Sąd co pół roku bada stan zdrowia takiego człowieka po to, by móc decydować, czy nadal konieczne, aby np. przebywał w szpitalu. Najbardziej niebezpieczne z punktu widzenia praw obywatelskich, to jest to, że sąd nie określa czasu trwania pobytu w zakładzie psychiatrycznym.

Sąd orzeka tylko taką konieczność, ale bezterminowo. Co oznacza, że istnieje niebezpieczeństwo, że taka osoba –  jeżeli jej stan zdrowia się nie poprawi –  będzie przebywała w rzeczywistej izolacji, nawet do końca życia.

Pamiętam, że był taki przypadek w sądzie krakowskim, że osoba przebywała w szpitalu psychiatrycznym od lat 60., ze względu na to, że nie było przesłanek, aby zmienić ten środek. Nadal występowało niebezpieczeństwo ponownego popełnienia przestępstwa o znacznym stopniu społecznej szkodliwości czynu.

Teoretycznie pacjent jest wyleczony. Co dalej?

To nie zmienia faktu, że w chwili np. zabójstwa, on nie popełnił przestępstwa, więc nie wracamy do tego, tylko z tego względu, że jego stan zdrowia psychicznego się poprawił. Powrót do postępowania jest możliwy – ale to dotyczy każdej sprawy – gdyby okazało się, że decyzja o umorzeniu postępowania i wysłaniu sprawcy na leczenie jest wynikiem np. przedstawienia sfałszowanej opinii lekarskiej. Osobiście nie słyszałem o takim przypadku, co nie wyklucza, że się nie wydarzył.

Czym innym jest natomiast niemożliwość prowadzenia postępowania karnego wobec osoby na przykład chorej psychicznie, ale nie dlatego, że w chwili popełnienia czynu nie mogła za niego odpowiadać, tylko dlatego, że jej stan zdrowia psychicznego nie pozwala na to, żeby prowadzić uczciwy wobec niej proces. Natomiast co do zasady, ona powinna za to odpowiedzieć za przestępstwo. Wtedy postępowanie się zawiesza do czasu aż stan zdrowia umożliwi wzięcie udziału w rozprawach.

Każdy zabójca, który ma orzeczoną niepoczytalność w chwili popełnienia czynu, trafia do szpitala?

Nie, ponieważ może się okazać, że drugi raz tego ani podobnego czyny nie popełni. Wówczas taki człowiek nie musi być umieszczany w zakładzie psychiatrycznym. Trzeba zrozumieć, że to nie jest element kary. To jest element, nazwijmy to, oddziaływania medycznego, terapeutycznego.

Musimy oderwać się w myślenia, że jeżeli ktoś popełnił straszny czyn, to my go w ten sposób, tylnymi drzwiami, karzemy, bo nie mamy formalnej możliwości pozbawienia go wolności. Ta forma izolacji w postaci pobytu w zakładzie nie może być rodzajem naszego odwetu na tym człowieku.

Jakie są jeszcze inne środki stosowane w takich okolicznościach?

Terapie, terapie uzależnień, są różne metody leczenia takich osób i tym samym zapobiegania możliwości popełnienia przestępstwa. To nie musi być zamknięty środek, ale jeżeli już zastosujemy ten najsurowszy środek, to co 6 miesięcy sąd ma obowiązek badania, jaki jest stan zdrowia psychicznego pacjenta.

Ten człowiek może mieć na przykład przemijające zaburzenia. I humanitaryzm nakazuje nam to, żebyśmy dawali temu człowiekowi jakąś nadzieję powrotu do normalnego życia. Wracając do zakładu psychiatrycznego –  to jest miejsce zamknięte, podobnie jak więzienie. Co jednak gorsze, nie ma żadnego terminu, kiedy może wyjść. Każdy przestępca  wie, kiedy wyjdzie. Od początku. Skierowany na leczenie do szpitala tego nie wie. To jest perspektywa, która może być przerażająca. Zwłaszcza dla osoby, która popełniła czyn, za który nie odpowiada, bo to nie była jego wina, tak to nazwijmy.

Czyli osoby wymienione na początku artykułu mogą pewnego dnia wrócić do domu? Są w jakiś sposób kontrolowane?

Jak mówiłem, to zależy od stanu zdrowia psychicznego, ponieważ stosowanie środków zabezpieczających może polegać także na elektronicznej kontroli miejsca pobytu.

I nie ma obaw, że coś złego może się wydarzyć?

My, jako sędziowie, mamy pewne narzędzia procesowe i naukowe, które pozwalają nam w pewnym stopniu przewidzieć przyszłość. Bywa to zawodne, rzecz jasna. Wielokrotnie działo się tak, że sąd wypuścił jakiegoś sprawcę niekoniecznie niepoczytalnego, i on np. kogoś zabił. Nie popadając w cynizm, musimy powiedzieć, że tak, zdarza się. Ale też nikt, wiedząc, że prawdopodobieństwo takiego czynu jest wysokie, nie podjąłby takiej decyzji.

Oczywiste jest, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, co się może wydarzyć, a musimy wyważać rację między dobrem człowieka a interesem społecznym. Gdy osoba niepoczytalna popełnia zbrodnie zabójstwa, to jest nie tylko dramat ofiary, jej rodziny i bliskich, ale też samego sprawcy. Jak już mówiłem, ten człowiek nie odpowiada za swoje zaburzenia, za chorobę psychiczną.

Takie zdarzenie może dotyczyć każdego z nas, dlatego rolą sędziego jest wzięcie pod uwagę kwestii humanitaryzmu jednostki, praw konstytucyjnych oraz interesu społecznego i wyważenie tego według swojej najlepszej wiedzy i najlepszych umiejętności.

Uważa pan, że w przyszłości sztuczna inteligencja będzie wspomagała proces decyzyjny wymiaru sprawiedliwości?

Nie jestem fachowcem z zakresu sztucznej inteligencji, więc nie wiem jakie możliwości techniczne sztuczna inteligencja posiada.

Na pewno potrafi obliczyć rachunek prawdopodobieństwa.

Sztuczna inteligencja będzie przydatna do gromadzenia danych i ich analizowania, być może także medycznego, być może także związanego, nie wiem, z ewentualnymi kwestiami właśnie etiologii chorób, teraz zaczynam tak to sobie dopowiadać, bo wiadomo, że pewne choroby są dziedziczne, genetyczne, więc być może sztuczna inteligencja byłaby w stanie w tym obszarze jakby wspomóc lekarskie „szkiełko i oko”. W tym zakresie będzie przydatna.

Obecnie decyzja jest podejmowana na bazie przeprowadzonych testów, badań EEG, a także innych specjalistycznych badań. Być może AI będzie jednym z tych narzędzi, gdzie biegli przedstawią wyniki pacjenta, a program na podstawie algorytmu i danych ogólnej populacji wyliczy prawdopodobieństwa jakiegoś zdarzenia.

Ale oczywiście zawsze ostatecznie decyzję będzie musiał podjąć człowiek, bo to jest jednak proces społeczny. W związku z tym mamy do czynienia z człowiekiem, który jest przed nami i też człowiek powinien podejmować o nim decyzje.

Mam nadzieję, że nie będzie, jak z filmów science fiction lat 80-90., że to komputer będzie skanował twarz człowieka, czy też siatkówkę i określał prawdopodobieństwa popełnienia przez niego zabójstwa. A gdy się okaże wysokie, to taka jednostka będzie, nie daj Boże prewencyjnie, izolowana.