"Opoka finansowa Krakowa". Wydał 58 miliardów złotych

Lesław Fijał, skarbnik Krakowa fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Nieprzerwanie od 24 lat krakowskimi pieniędzmi rządzi Lesław Fijał. Skarbnik Krakowa przez ten czas rozdysponował 58 miliardów złotych.

– Nigdy nie mieszałem się do polityki i nie zamierzam tego robić. Nie jestem też politykiem. A wie pan, jak odróżnić polityków od politykierów? – pyta Lesław Fijał. – W latach 70. ubiegłego wieku mój mistrz, profesor Janusz Maciaszek z Akademii Ekonomicznej mówił, że polityk realizuje politykę, a politykier chce się przypodobać tym, od których jego los zależy – podkreśla i dodaje, że jedyne określenie, jakie pasuje do niego, to „polityk gospodarczo-finansowy”.

Człowiek z prowincji

Skarbnik Krakowa, który o mieście lubi mówić „stołeczno-królewskie”, urodził się w Miechowicach Wielkich. Nie wstydzi się, że pochodzi ze wsi spod Dąbrowy Tarnowskiej. – Tak często, jak tylko mogę, to powracam do gminy Żabno. Mamy tam dom i na weekend się wybieramy. Jak gra moja Bruk-Bet Termalica Nieciecza, to często robimy strefę kibica na werandzie – śmieje się doktor nauk ekonomicznych. Do sprawy klubu i rodzinnej gminy będzie podczas rozmowy jeszcze wielokrotnie powracał.

Studia rozpoczął na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. – Jak przyjechałem do Krakowa po liceum w Tarnowie, to z kolegami żartowaliśmy, że musimy zabezpieczyć jakoś płuca przed działaniem metali ciężkich z kombinatu, Solvayu, Bonarki czy huty w Skawinie. Dlatego paliliśmy papierosy, aby pokryć narządy smołą. Przecież smoła nie przepuści metali ciężkich – śmieje się Fijał. Ostatnie trzy papierosy w swoim życiu zapalił 8 marca rok temu.

Wcześniej z jego nałogu żartował nawet prezydent Majchrowski, który w 2014 roku powiedział, że w urzędzie można palić w dwóch miejscach: u niego w gabinecie oraz skarbnika. – Teraz już nie palę. Ostatni papieros wypaliłem przed pójściem do szpitala.

„Dostałem dwa razy po grzbiecie”

– Doktorat obroniłem w grudniu 1980 roku. Przejeździliśmy z kilkoma osobami ponad tysiąc przedsiębiorstw w całej Polsce, gdzie robiliśmy badania. Później wyniki pracy miały być wydane w książce, ale wydawnictwo państwowe się nie zgodziło, bo wyniki były niezgodne z ówczesną ideologią polityczno-gospodarczą – podkreśla i dodaje, że w ramach badań naukowych miał bliskie spotkanie z PRL-owską władzą.

– Byłem w Warszawie i mieszkaliśmy w Hotelu Victoria tuż przy obecnym placu Piłsudskiego. Usłyszałem Mazurka Dąbrowskiego i postanowiłem iść pod Grób Nieznanego Żołnierza, gdzie we wrześniu 1979 roku Leszek Moczulski proklamował Konfederację Polski Niepodległej. Próbując później opuścić plac, zauważyłem, że zrobiło się niebiesko od milicji i w pewnym momencie dostałem dwa razy po grzbiecie – wspomina. Lesław Fijał w latach Polski Ludowej prowadził również wykłady dla działaczy antykomunistycznych w kamieniołomie przy kościele św. Józefa w Podgórzu.

„Ta funkcja jest dożywotnia”

Karierę w krakowskim samorządzie rozpoczął już w wolnej Polsce. Najpierw dyrektorował wydziałowi finansowemu w urzędzie miasta. – Po tym, jak pierwsza skarbnik, moja koleżanka z uczelni Stanisława Szumlińska poszła na prezesa Regionalnej Izby Obrachunkowej, prezydent Józef Lassota zaoferował mi na przełomie stycznia i lutego 1993 roku stanowisko skarbnika, a w marcu rada przegłosowała moją kandydaturę – podkreśla.

– W pierwszej kadencji w radzie zasiadał m. in. Grzegorz Hajdarowicz, obecny właściciel „Rzeczpospolitej”. Kiedyś się spotkaliśmy, a on do mnie w żartach: „W uchwale było zapisane, że funkcję masz sprawować dożywotnio” – opowiada skarbnik, który współpracuje już z trzecim prezydentem Krakowa.

„Mojej opoce finansowej”

Praca z prof. Andrzejem Gołasiem, który od 1998 objął fotel prezydenta Krakowa, nie rozpoczęła się od zbyt dobrych wspomnień skarbnika. – Przyszła do gabinetu wiceprezydent i stwierdziła, że prezydent Gołaś chce mieć na jednym piętrze wszystkich swoich zastępców i dlatego chce obejrzeć gabinet, a ja mam pójść na trzecie piętro. Przez dzień nawet biurko z tabliczką „skarbnik Krakowa” miałem na korytarzu.

– Prezydent, kiedy się do mnie przekonał, szanował poglądy i brał pod uwagę zdanie. Odchodząc z urzędu, wpisał się do książki „mojej opoce finansowej” – mówi Fijał.

W listopadzie 2002 roku prezydentem został prof. Jacek Majchrowski, który startował wówczas jako kandydat z poparciem Sojuszu Lewicy Demokratycznej. – Zaskoczył mnie profesor Majchrowski. Przed rozpoczęciem pierwszej sesji rady miasta z jego udziałem podszedł do mnie w foyer i powiedział, że nie będzie u niego wiceprezydenta ds. finansowych, a ja mam dalej być skarbnikiem. Poczułem się wtedy mocno doceniony – podkreśla Fijał, który kiedy tylko wspomina o prezydencie, za każdym razem przed nazwiskiem dodaje „profesor”.

– Przychodząc do urzędu przyjąłem zasadę, że nie będę wprowadzał rewolucyjnych zmian personalnych. Do dziś pracują ze mną ludzie, którzy przyszli tutaj za czasów moich poprzedników, ale doceniam ich profesjonalizm i doświadczenie. Jedną z takich osób jest Lesław Fijał. Nie widziałem powodu, znając jego kompetencje, by szukać kogokolwiek innego. Do dziś uważam, że jest niezwykle rzetelny w tym, co robi, a akurat ta cechu w przypadku nadzorowania finansów miasta jest niezbędna – komentuje dla LoveKraków.pl Jacek Majchrowski.

Jak zaznacza Lesław Fijał, najcięższym okresem dla niego były lata 2011-2012, kiedy miasto i inne samorządy w Polsce popadły w tarapaty finansowe z powodu światowej oraz krajowej kondycji gospodarki. – Przecież nie będę mówił, że budziłem się w środku nocy z krzykiem, nie mogłem spać. Codziennie rano spotykaliśmy się na posiedzeniach zespołu i umowa po umowie analizowaliśmy, co trzeba zapłacić, a co można oddalić np. poprzez aneksowanie terminu płatności. Miasto wyszło na prostą – wspomina.

Prezydent twierdzi, że wówczas rola skarbnika w rozwiązywaniu problemów finansowych miasta była kluczowa. – To od niego w dużej mierze pochodziły pomysły na ustabilizowanie finansów Krakowa w tym czasie i konsekwentnie pilnował także ich realizacji – mówi.

Nieciecza

Skarbnik Krakowa ma dwie wielkie pasje: oprócz finansów publicznych jest to istne uwielbienie dla klubu sportowego Bruk-Bet Termalica Nieciecza. – Czytam jedną gazetę - „Rzeczpospolitą”. Tylko, kurcze paka (ulubione wtrącenie Lesława Fijała - red.), mam żal do redaktora naczelnego. Denerwuje mnie dodatek sportowy. Nigdy niczego dobrego nie napisali tam o Termalice – śmieje się.

O ekstraklasowej drużynie z terenu powiatu tarnowskiego może mówić godzinami. Podczas rozmowy obmyślał plan logistyczny, jak w sobotę po zakończonych w Krakowie zajęciach ze studentami przemieścić się do Niecieczy na mecz. – Może zięć będzie czekał z samochodem – dodaje.

– Nikt w tym kraju nie wierzy samorządom, oprócz garstki osób, która widzi co dobrego dzieje się w gminach. Chciałbym, aby samorządy wreszcie zostały docenione przez rząd – z takim marzeniem kończy Lesław Fijał, skarbnik Krakowa od 24 lat.