Park rzeczny Dłubni dalej w powijakach. Miasto ma problem z wykupem działek

Tereny nieopodal Dłubni. To na nich miałby powstać park rzeczny fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Gmina wciąż nie wykupiła wszystkich działek, koniecznych do urządzenia parku rzecznego Dłubni.
Miasto ma zbyt mało swoich działek, żeby urządzić park rzeczny wzdłuż Dłubni. Dlatego skupuje grunty od prywatnych osób. Dotychczas gmina pozyskała w ten sposób teren o powierzchni 7,3 hektarów, co kosztowało 6,6 mln zł.

Największa kupiona przez miasto działka, w rejonie ulicy Wańkowicza, miała 1,4 ha i kosztowała 1,3 mln zł. Dodatkowo dwie nieruchomości urzędnicy pozyskali w drodze zamiany za inne grunty. Chodzi o blisko 9-arowe działki, warte 124 tys. zł, które również staną się częścią planowanego parku.

Start inwestycji niezmiennie blokują problemy z wykupem gruntów – komentuje Marcin Permus z Rady Dzielnicy XVI Bieńczyce. – Wiem, że część prywatnych właścicieli nie godzi się na sprzedaż swoich działek miastu. Tymczasem potrzeba ich jeszcze bardzo wiele, by urządzić park z prawdziwego zdarzenia – dodaje Permus.

Problemów, związanych z wykupem działek, jest dużo. W przypadku części nieruchomości konieczne są ich podziały geodezyjne. Co więcej, niektóre działki mają nieuregulowany stan prawny. Zdarza się, że trzeba szukać spadkobierców po zmarłych właścicielach. Bywa też, że urzędnicy muszą zrezygnować z kupna jakiegoś terenu, bo np. właściciel nie godzi się na zapropowaną przez miasto cenę. Efekt jest taki, że procedury przeciągają się w czasie, a planowana od lat budowa parku nie może ruszyć.

Ma się on rozciągać od ujścia Dłubni do Wisły aż po Zalew w Zesławicach. Założenia są takie, żeby stworzyć park o łącznej powierzchni ponad 59 hektarów. Zarząd Zieleni Miejskiej dysponuje znacznie mniejszym terenem, liczącym 14 ha. Ponad 16 hektarami zarządzają m.in. Wody Polskie. Z kolei blisko 29 ha to tereny prywatne bądź oddane przez Skarb Państwa w użytkowanie wieczyste.

Żadna data, kiedy park rzeczny Dłubni powstanie, na razie nie pada.

Jego częścią mógł być teren przy ulicy Kocmyrzowskiej, na którym stał niegdyś młyn Lelitów. Mieszkańcy apelowali do prezydenta Jacka Majchrowskiego, żeby gmina zakupiła nieruchomość. Ostatecznie nie wzięła jednak udziału w licytacji komorniczej. Urzędnicy wyjaśniali, że miasto miało za mało pieniędzy, żeby nabyć młyn wraz z terenem w pobliżu stawu. Ostatecznie nieruchomość trafiła w prywatne ręce. Powstaną tam mieszkania.

Więcej na temat inwestycji pisaliśmy w poniższym artykule: