Policja z konserwator wkroczyła do kamienicy przy Rynku Głównym

fot. Sebastian Dudek/LoveKraków.pl

Wojewódzka konserwator zabytków może nałożyć półmilionową karę na właściciela kamienicy przy Rynku Głównym, który prowadził prace budowlane bez odpowiednich zgód. Do akcji wkroczyła policja.

– Doszło do poważnych dewastacji, prowadzono prace budowlane bez planów, bez projektów, bez pozwoleń, bez nadzoru ze strony konserwatora – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Monika Bogdanowska, wojewódzka konserwator zabytków.

Prace bez pozwolenia

W jednej z kamienicy odchodzącej od Rynku Głównego urzędniczka zauważyła, że prowadzone są prace budowlane na dużą skalę. – Poleciłam sprawdzić, czy inwestor posiada pozwolenia konserwatorskie. Okazało się, że żadne decyzje administracyjne nie zostały wydane – podkreśla.

Później Monika Bogdanowska przeprowadziła doraźną kontrolę, w trakcie której inspektorzy zastali w kamienicy robotników. Poproszono o przedstawienie książki budowy i pozwoleń na prowadzenie prac. Na miejscu zjawił się mężczyzna, który przedstawił się jako pełnomocnik właściciela. Miał powiedzieć, że nie jest w stanie przedstawić dokumentów.

– Wstrzymaliśmy roboty i nakazaliśmy opuszczenie placu budowy. Po przeprowadzeniu obchodu budynku wobec skali i fatalnej jakości robót zgłosiliśmy sprawę do nadzoru budowlanego i do prokuratury, wszczęliśmy też własne postępowanie – mówi konserwator.

Na miejscu stwierdzono, że w piwnicy została rozkuta posadzka, częściowo rozebrany jest kanał śródblokowy, wznoszona jest ściana z pustaków.

Później ruszyła cała machina administracyjna. Z urzędu konserwatorskiego do inwestora trafiło pismo z żądaniem dostarczenia odpowiednich dokumentów. Ale żadnej odpowiedzi nie było.

– Złożyliśmy pismo do prokuratury w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa polegającego na prowadzeniu prac bez pozwolenia – informuje Monika Bogdanowska.

Do kamienicy wchodzi policja

Po ok. trzech tygodniach konserwator ponownie przechodziła obok kamienicy. – Usłyszałam dźwięki prac budowlanych. Wszystkie pomieszczenia były zamknięte. Zarządziłam asystę policji – mówi.

Na miejscu policjanci wspólnie z inspektorami urzędu konserwatorskiego wkroczyli do budynku. – Funkcjonariusze przeprowadzili wywiad. Zatrzymali pięciu pracowników, a szóstego wyprowadzili w kajdankach, bo był poszukiwany listem gończym. Wykonano zdjęcia i sporządzono zestawienie zmian, jakie zaszły przez ostatnie tygodnie.

Okazało się, że przez ten czas trwały prace. Doszło do poważnych dewastacji budynku, wywożono gruz.

Kara nawet do pół miliona złotych

– Nie będę się zastanawiać nawet pięć minut, czy mamy ukarać właściciela. Przy tak poważnym naruszeniu prawa to nie podlega dyskusji. Właściciel miał pełną świadomość, że jego obiekt jest zabytkowy i znajduje się na terenie objętym wszystkimi formami ochrony konserwatorskiej – deklaruje wojewódzka konserwator zabytków.

Inwestor może spodziewać się nałożenia nawet półmilionowej kary za prowadzenie prac bez pozwolenia konserwatorskiego. Najprawdopodobniej usłyszy również zarzuty karne za niszczenie zabytku.