– Sukces Aleksandra Miszalskiego jest ogromny, ale wszystkie scenariusze są możliwe. Szansą dla Łukasza Gibały są wyborcy Prawa i Sprawiedliwości – komentuje dla LoveKraków politolog prof. Marek Bankowicz.
W wyborach na prezydenta miasta najwyższy wynik uzyskał kandydat Koalicji Obywatelskiej Aleksander Miszalski (37 proc.), drugie miejsce przypadło radnemu Łukaszowi Gibale z Krakowa dla Mieszkańców (27 proc.), a trzecie posłowi Prawa i Sprawiedliwości Łukaszowi Kmicie (20 proc.). W drugiej turze spotkają się zatem Miszalski z Gibałą. W sondażach prowadził ten ostatni, ale ostatecznie został zepchnięty z pozycji lidera. Wysoki wynik kandydata Koalicji eksperci traktują jako duże zaskoczenie, a wręcz sensację.– Żadne prognozy i sondaże czegoś takiego nie przewidywały. Można powiedzieć, że Miszalski okazał się prawdziwym czarnym koniem tych wyborów – komentuje dla LoveKraków prof. Marek Bankowicz, kierownik Katedry Współczesnych Systemów Politycznych i Partyjnych UJ. Zdaniem politologa kandydat KO przełamał wszelkie sondaże oraz ograniczenia i osiągnął wynik oszałamiający. – Chyba dla niego samego był on niespodzianką – dodaje ekspert.
Twierdzi, że badanie źródeł tego skoku popularności Aleksandra Miszalskiego wśród wyborców będzie bardzo ciekawe. – Obecnie mamy za mało danych, żeby formułować twarde tezy. Z całą pewnością wycofanie się ze startu Stanisława Mazura i przekazanie przez niego poparcia Miszalskiemu odegrało jakąś rolę, ale nie powiedziałbym, że zasadniczą. Sondaże nie pokazywały, że rektor Uniwersytetu Ekonomicznego jest jakimś potentatem wyborczym i dysponuje kolosalnym zapleczem głosów – dodaje prof. Bankowicz.
Uważa, że Aleksandrowi Miszalskiemu z pewnością pomogła Platforma Obywatelska, która mocno go wspierała. M.in. organizując wielką konwencję wyborczą w Krakowie z udziałem premiera Donalda Tuska. – To mocno nagłośniło nazwisko Miszalskiego, przez co wzrosły jego notowania. Co więcej, kampania kandydata KO na finiszu była bardzo aktywna jak chodzi o jego obecność na ulicach, ale też na banerach wyborczych. Mieliśmy wyraźny wzrost inwazji wizerunkowej Miszalskiego. Podsumowując: nastąpił jakiś niezwykły efekt synergii, dlatego osiągnął tak rewelacyjny wynik – dodaje nasz rozmówca.
Faworytem do wygrania pierwszej tury był Łukasz Gibała. Niektóre sondaże dawały mu nawet ponad 33 proc. głosów. Dlaczego ostatecznie został zepchnięty z pozycji lidera? – Gibała nie wziął udziału w części z organizowanych debat. To jest minusem. Wyborcy źle znoszą takie sytuacje. Kandydat musi brać udział w debatach, nawet jeśli ich formuła nie do końca mu odpowiada. Możliwe, że przez to Łukasz Gibała trochę stracił – komentuje ekspert z UJ.
Wskazuje też na negatywną kampanię, która była prowadzona wobec kandydata Krakowa dla Mieszkańców. – Okazało się, że ona przyniosła efekt. Część wyborców Łukasza Gibały nie była odporna na taką kampanię i cofnęła poparcie dla niego. Sam Gibała podkreśla również, że niektórzy jego wyborcy się zdemobilizowali, bo uznali, że ma on sporą przewagę w sondażach, więc nie trzeba iść głosować i można skorzystać z pięknej pogody. Czy tak faktycznie było? Nie wiemy. Zobaczymy, czy faktycznie Łukasz Gibała może liczyć na jakieś rezerwy wśród swoich wyborców – dodaje ekspert.
Przekonuje jednak, że jeszcze nic nie jest przesądzone. – Sukces Aleksandra Miszalskiego jest ogromny, ale jestem daleki od twierdzenia, że może już przyjmować gratulacje. 10-procentowa różnica jest spora, ale nie taka, że daje kandydatowi Koalicji Obywatelskiej komfort wygrania drugiej tury. Wszystkie scenariusze są możliwe – komentuje prof. Marek Bankowicz.
Jego zdaniem szansą dla Łukasza Gibały są wyborcy Prawa i Sprawiedliwości. – To liczna grupa, 20-procentowa, jak wiemy bardzo nieprzychylnie, czy wręcz wrogo nastawiona do Koalicji Obywatelskiej. Wyborcy PiS mogą się zachować zgodnie ze starą chińską maksymą: wróg mojego wroga jest moim przyjacielem – i poprzeć Gibałę. Jeżeli pozyskałby znaczną część elektoratu PiS, to jego szanse w drugiej turze znacznie rosną – podsumowuje politolog.