Radny PO: Bilet miesięczny nie powinien być droższy niż 90 złotych [Rozmowa]

fot. Julia Ślósarczyk

– Dziurę budżetową trzeba będzie zasypywać z różnych źródeł, dlatego tak ważne jest przekierowanie wszystkich środków z opłat za strefę płatnego parkowania na funkcjonowanie transportu zbiorowego – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl radny PO Dominik Jaśkowiec.

Patryk Salamon, LoveKraków.pl: Ile powinien kosztować bilet miesięczny na komunikację miejską?

Dominik Jaśkowiec, radny Krakowa, Platforma Obywatelska: To powinien być tani bilet, ponieważ korzystają z niego głównie mieszkańcy Krakowa, którzy codziennie podróżują do pracy, szkoły. Nabywanie biletu miesięcznego to jeden z podstawowych wydatków gospodarstw rodzinnych i powinniśmy go w dużej mierze dotować.

Tani to znaczy?

Ze względu na wysoką inflację dopuszczam ograniczoną podwyżkę, nie powinna ona być radykalna, maksymalnie do wysokości 90 zł. Trzeba się zastanowić, czy już teraz konieczna jest integracja komunikacji miejskiej z koleją, zwłaszcza że w podstawowej cenie biletu miesięcznego będzie oznaczała możliwość podróżowania pociągiem jedynie w granicach administracyjnych miasta. W dyskusji powinniśmy skupić się nie na cenie biletu miesięcznego, ale kształcie całej taryfy biletowej.

Co dalej z biletem aglomeracyjnym, który miał umożliwić podróżowanie również koleją?

Przede wszystkim bilet ten nie powinien być finansowany bezpośrednio z kieszeni krakowian. Mamy rozwiązanie, które pozwoli, bez podnoszenia opłat współfinansować funkcjonowanie kolei aglomeracyjnej. Zaproponowaliśmy jako PO stworzenie związku metropolitarnego, który zgodnie z ustawą miałby dodatkowy udział w podatkach dochodowych. Dzięki tym pieniądzom, w perspektywie zakończenia realizacji inwestycji kolejowych będzie możliwa integracja taryfowa. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego władze Krakowa tak lekką ręką chcą oddawać te pieniądze budżetowi centralnemu.

Wiceprezydent Krakowa Andrzej Kulig ujawnił ostatnio, że na funkcjonowanie komunikacji miejskiej brakuje ponad 400 mln złotych. Ta podwyżka biletów, co ma wygenerować dodatkowe 60 mln złotych, jest w stanie przyczynić się do zasypania ogromnej dziury budżetowej?

Jak słucham wypowiedzi wiceprezydenta Kuliga, to jestem zdezorientowany. Jeszcze niedawno mówił nam, że mamy zapewnione pieniądze na funkcjonowanie komunikacji miejskiej do września. Później się okazało, że brakuje 200 mln złotych, następnie było to 300 mln złotych, teraz kwota ta urosła do 400 mln złotych. Obawiam się – idąc tym tokiem rozumowania – że w marcu będzie brakować 500 mln złotych, a w czerwcu już 600 mln złotych. To wprowadza bardzo duży chaos, chciałbym rozmawiać z partnerem, który co chwilę nie zmienia zdania i nie przedstawia diametralnie różnych danych.

Skąd zabrać pieniądze na komunikację?

Dziurę budżetową trzeba będzie zasypywać z różnych źródeł, dlatego tak ważne jest przekierowanie wszystkich środków z opłat za strefę płatnego parkowania na funkcjonowanie transportu zbiorowego. Trzeba wreszcie na poważnie zacząć rozmawiać o obniżeniu kosztów funkcjonowania linii autobusowych, a można to zrobić poprzez wprowadzenie kolejnego operatora obsługującego nasz system transportu zbiorowego.

Konkurencja w komunikacji miejskiej przyczyni się do obniżenia stawki za wozokilometr autobusowy?

Mamy już pozytywne doświadczenia ze spółką Mobilis. Nawet spółka-córka MPK startując w otwartym przetargu zaoferowała niższą stawkę za wozokilometr niż spółka-matka. To pokazuje, że da się obniżyć koszty funkcjonowania komunikacji autobusowej, a każda konkurencja pobudza do szukania oszczędności.

Co z obiecywanymi biletami przystankowymi?

To jedno z kluczowych rozwiązań, które musi zostać wprowadzone. Nie może być tak, że krakowianie płacą za stanie w korkach. Dziś płaci się za czas spędzony w pojeździe, a nie za sprawne przemieszczanie się pomiędzy poszczególnymi przystankami. Uważam, że jest to nieuczciwe i należy wreszcie skończyć z tą praktyką. Jako rada wielokrotnie domagaliśmy się od prezydenta Krakowa wprowadzenia biletów przystankowych.

Jak to jest głosować z pełną świadomością nad budżetem Krakowa, w którym brakuje tak dużo pieniędzy na komunikację miejską?

Przed uchwaleniem budżetu otrzymaliśmy zapewnienia, że pieniędzy na komunikację wystarczy do września i że jeżeli zrobi się oszczędności wakacyjne, to uda się spiąć wydatki do końca roku. Dziś słyszymy, że pieniędzy wystarczy tylko do marca. Nie rozumiem tego: może to element strategii negocjacyjnej strony prezydenckiej. W momencie, jak zależało im na przyjęciu budżetu, to mówili, że pieniędzy wystarczy, a jak chcą „docisnąć” radnych w sprawie podwyżek cen biletów, to mówią, że mamy pieniądze tylko do marca i trzeba będzie ciąć kursy.

To jest oszukiwanie radnych czy gra?

Działanie nakierowane na osiągnięcie celu, czyli przepchanie podwyżki.