Policja wzywa osoby, które zbierały podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania ówczesnego prezydenta Krakowa. Prokuratura prowadzi w tej sprawie postępowanie pod kątem dwóch poważnych przestępstw.
W 2016 roku Logiczna Alternatywa z Łukaszem Gibałą, jako jej liderem, zapowiedziała, że zorganizuje referendum w sprawie odwołania prezydenta Jacka Majchrowskiego. Do tego potrzebowała minimum 60 tysięcy podpisów krakowian. Akcja poszła sprawnie. W lipcu tego samego roku złożyła do Państwowej Komisji Wyborczej 86 tysięcy podpisów.
12 złotych za godzinę i 5 podpisów
Zdobycie tak pokaźniej liczby podpisów, gdzie wymagane było podanie PESEL-u i adresu zameldowania, zrobiło wrażenie. Wcześniej jednak ujawniliśmy, że „wolontariusze” byli opłacani. Nie wprost ze stowarzyszenia, któremu szefuje Łukasz Gibała, ale przez organizację, która wspierała Logiczną Alternatywę.
Młodzi ludzie otrzymywali 12 zł za godzinę pracy, pod warunkiem, że w tym czasie zebrali pięć podpisów. Jeśli udało się zebrać więcej, można było zarobić 15 lub nawet 18 złotych za godzinę.
– Nie interesuje nas, czy którykolwiek ze wspierających nas podmiotów, w tym również Nowy Kraków, wynagradza osoby zbierające podpisy, ponieważ jest to zgodne z prawem i stanowiskiem Państwowej Komisji Wyborczej – skomentował wówczas na naszych łamach Łukasz Gibała. Cały mechanizm zbieranie podpisów za pieniądze opisaliśmy TUTAJ.
10 tys. za mało
8 sierpnia PKW podała informacje, że podpisy zostały zweryfikowane. 10 sierpnia gruchnęła wieść, że referendum się nie odbędzie. 38,9 tys. podpisów okazało się nieprawidłowych. Pod wnioskiem podpisało się ponad 21 tys. osób, które nie mogły głosować w Krakowie, w przypadku odrzucenia 10,8 tys. podpisów powodem był błędny, nieistniejący, niepełny lub nieczytelny PESEL. Prawie 6 tys. przypadków dotyczyło wielokrotnego podpisania wniosku przez tę samą osobę. Ostatecznie do ogłoszenia referendum zabrakło 9,7 tys. podpisów. Czyli nawet niecałe jedno pudełko ze zdjęcia powyżej.
Ta polityczna porażka nie była końcem problemów. W październiku do prokuratury trafiło zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa wraz z analizą podpisów.
– Liczba wielokrotnych podpisów tych samych osób czy liczba błędnych peseli była tak duża, że nie mogliśmy przymknąć oczu na te nieprawidłowości. Komisarz wyborcza musiała złożyć zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu przestępstwa ściganego z urzędu – mówiła Gazecie Wyborczej Zdzisława Romańska, dyrektor krakowskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.
Śledczy mogli postawić zarzuty każdemu, kto chciał wprowadzić w błąd – dotyczyło to zarówno osoby dokonującej fałszerstwa, jak i tych, którzy chcieli wykorzystać te podpisy do własnych celów.
10 lat później. Poważne zarzuty
W zasadzie 9 lat później, bo gdyby minęło 10 lat, potencjalne przestępstwo uległoby przedawnieniu, krakowska policja wzywa osoby, które pracowały dla jednego z podmiotów płacących za zbieranie podpisów na przesłuchania.
– Prokuratura Rejonowa Kraków-Krowodrza nadzoruje postępowanie w sprawie nadużycia w sporządzeniu list z podpisami obywateli inicjujących referendum lokalne w przedmiocie odwołania z funkcji Prezydenta Miasta Krakowa – informuje prok. Mariusz Boroń. Sygnatura wskazuje, że sprawa została zapoczątkowana w 2020 roku.
Postępowanie jest prowadzone z dwóch artykułów: wymuszania przez funkcjonariusza publicznego zeznań, wyjaśnień, informacji lub oświadczenia za co kodeks karny przewiduje od roku do 10 lat pozbawienia wolności oraz fałszowania podpisów. Kodeks karny za to przewiduje karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
– Obecnie trwają czynności procesowe związane z koniecznością pozyskania materiału porównawczego w celu uzyskania opinii biegłego z zakresu badania pisma ręcznego i podpisów – wyjaśnia Mariusz Boroń. Jest to zbieżne z tym, o czym zostaliśmy poinformowani przez kilku świadków.
Nie dostaliśmy jednak odpowiedzi na to, dlaczego po tylu latach śledztwo nadal trwa oraz w jaki sposób zostało rozpatrzone pierwsze zawiadomienie. Poprosiliśmy również o odniesienie się do sprawy radnego Łukasza Gibałę.
„9 lat temu było prowadzone postępowanie w tej sprawie i byliśmy przekonani, że zostało umorzone. W ostatnim czasie żadne organy państwowe nie występowały do nas w tej sprawie” – takie stanowisko otrzymaliśmy od biura prasowego Krakowa dla Mieszkańców, którego liderem jest Łukasz Gibała.