Rekordowe zadośćuczynienie. "Bądźmy jak sędziowie"

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Sąd Apelacyjny uprawomocnił wyrok w części przyznającej kobiecie, która spędziła 15 miesięcy w brytyjskim areszcie, 270 tys. złotych zadośćuczynienia za pierwsze 60 dni. Jednocześnie Sąd Okręgowy w Krakowie został zobowiązany do orzeczenia odszkodowania za resztę czasu pozbawienia wolności.

Sprawa toczy się od 2015 roku. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia na lotnisku w Londynie zatrzymana zostaje B.P. i trafia do aresztu. Śledczy z Polski uznali, że była członkiem zorganizowanej grupy przestępczej, która naraziła Skarb Państwa na straty milionów złotych. Po ponad roku prokuratura jednak umorzyła wobec niej śledztwo. Kobieta od 2018 roku szukała sprawiedliwości.

I znalazła ją, ale nie całą. Sąd pierwszej instancji uznał, że Skarb Państwa powinien wypłacić 270 tys. złotych zadośćuczynienia za pierwsze dwa miesiące aresztu. Co z resztą czasu?

– Nie mam wątpliwości, że sąd chciał jak najbardziej zadośćuczynić krzywdzie, ale uznał, że zgodnie z obowiązującymi przepisami część odpowiedzialności spada na brytyjski wymiar sprawiedliwości – mówił nam w grudniu zeszłego roku mecenas Maciej Burda, pełnomocnik wnioskodawczyni.

Sprawa trafiła do sądu apelacyjnego i, jak mówi sędzia Tomasz Szymański, rzecznik SA w Krakowie, dotyczyła sporu prawnego, a nie tego, co się wydarzyło.

– Nikt nie kwestionował faktu, że tymczasowe aresztowanie było bezzasadne. Wynika to zarówno z orzecznictwa, jak i uzasadnienia prokuratury o umorzeniu postępowania – tłumaczy sędzia Szymański.

Kto ma płacić?

Warto podkreślić, że gdy w końcu kobieta trafiła do Polski, śledztwo po jednym przesłuchaniu zostało umorzone. A przypomnieć należy, że zostało wszczęte na podstawie słów jednego z wówczas współoskarżonych, który stwierdził, że „wydaje mu się, iż B.P. wiedziała, że spółka prowadzi fikcyjną działalność”.

Wszystko więc rozbiło się o to, kto ma zapłacić. Czy Skarb Państwa powinien wypłacić odszkodowanie za zastosowanie przez sąd angielski tymczasowego aresztu – zwłaszcza że zostały naruszone przepisy konwencyjne, mówiące o tym, że na decyzję o wydaniu obywatela innego kraju sąd ma maksymalnie 90 dni – czy w takim przypadku odpowiedzialność spada na Wielką Brytanię?

Jak tłumaczy sędzia Szymański, prokuratura stała na stanowisku, że wniosek polskich śledczych nie jest obligatoryjny dla sądu zagranicznego, więc nie musiał stosować aresztu. Dodatkowo, brakuje przepisów, które mówią wprost o tym, że państwo Polskie odpowiada za decyzje organów innego państwa.

Jednak jak zauważył adwokat Maciej Burda, skoro w mniej dolegliwym środku, jakim jest przejęcie mienia, funkcjonuje taka reguła, to analogicznie – do dużo bardziej dolegliwego środka zapobiegawczego również powinna.

Fatalne warunki

Skład orzekający przyjął, że obywatel, który poniósł szkodę związaną z wykonaniem decyzji polskiego sądu, nie może być zostawiony samemu sobie i domagać się odszkodowania przed sądami w innym kraju.

Tomasz Szymański przypomniał, że istnieje (a przynajmniej wtedy istniała) zasada zaufania do państwa Polskiego. I sąd brytyjski nie zajmował się sprawdzaniem, czy zarzuty stawiane przez prokuraturę są prawdziwe. Zwłaszcza że były bardzo silne. – Przy takim zarzucie Brytyjczycy nie mogli zastosować środków wolnościowych – mówi rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Krakowie.

Warte podkreślenia jest to, że wystawienie ENA i groteskowe zatrzymanie na lotnisku było niepotrzebne. B.P. kontaktowała się z polskimi organami ścigania, pytając o to, czy jej obecność w kraju jest wymagana i jak może pomóc w śledztwie.

– Stwierdziliśmy, że państwo musi przyjąć odpowiedzialność. Przesądziliśmy więc o zadośćuczynieniu i zobowiązaniu sądu okręgowego do ustalenia odszkodowania za pozostały czas aresztu. Można się też zastanowić, czy wystosować wniosek regresowy w stosunku do Anglii za przedłużenie aresztu – informuje sędzia Szymański.

Odpowiedzialność

Podsumowując, pierwsze 60 dni było najbardziej traumatycznym czasem dla pokrzywdzonej – stąd utrzymanie wysokiej kwoty. Kobieta była niekarana, została oderwana od życia i zamknięta w wieloosobowej celi z prawdziwymi przestępcami. Przebywała w prywatnym więzieniu, które z uwagi na warunki zostało zamknięte. Nie mogła praktykować swojej wiary.

Sąd uznał, że państwo Polskie musi wziąć odpowiedzialność za swoje działania i zapłacić za błędną ocenę sytuacji. Pozostaje ewentualna możliwość ubiegania się o zwrot tych pieniędzy od Brytyjczyków za uchybienia proceduralne.

– Rekordowa kwota zadośćuczynienia, która będzie jeszcze większa, nie jest wynikiem zastosowania jakichś kruczków prawnych. Wynika z okoliczności sprawy i z tego, że sędziowie obu instancji, w przeciwieństwie do przestępców, potrafią uczciwie przyznać, że doszło do błędu. Bądźmy jak sędziowie – komentuje adwokat Maciej Burda.

News will be here