Nie tylko chrześcijańskie święta przebiegają w tym roku inaczej. W środę wieczorem rozpoczęło się żydowskie święto Pesach, a o tym, jak będzie wyglądać, rozmawialiśmy z Zofią Radzikowską – aktywną i zasłużoną członkinią krakowskiej społeczności żydowskiej.
Jakub Drath, LoveKraków.pl: W jaki sposób Żydzi świętują Pesach?
Zofia Radzikowska: Przed rozpoczęciem święta szuka się chamecu, czyli uwalnia się wszystkie pomieszczenia od nawet najdrobniejszych okruchów kwaszonego pieczywa. Powinno się to pozbierać i najlepiej spalić. Co roku urządzało się takie palenie na podwórku w JCC [Centrum Społeczności Żydowskiej przy ul. Miodowej, przyp. red.]. Później szykuje się już uroczysty seder, czyli wieczerzę. Potrzebny nam jest na niego talerz sederowy, na który się wykłada potrawy, które są niezbędne, oraz tekst Hagady na Pesach.
Jakie to potrawy?
Wieczerza symbolizuje pewne ważne rzeczy. Musi być maca zamiast chleba kwaszonego, musi być symbol baranka pesachowego – dzisiaj to jest pieczona kość, ale dla wegetarian może być np. warzywo. Powinny być gorzkie zioła, na pamiątkę goryczy i słona woda na pamiątkę łez. Do tego także jajko i różne rodzaje warzyw, które maczamy w wodzie oraz koniecznie cztery kielichy wina. Jest też charoset – słodka potrawa, która ma nam umilić tę gorycz. To są potrawy – symbole. Uczta jest ważna, ale do tej uczty powinny być spożyte najpierw te symboliczne potrawy. Podczas święta dużo się śpiewa i trzeba opowiadać tę historię dzieciom, żeby wiedziały, skąd się wywodzimy, dlaczego jesteśmy wolnym narodem i jak bardzo to trzeba chronić i szanować.
Co zmieniła w tym wszystkim epidemia?
Przede wszystkim zmieniło się to, że niestety nie siedzimy wszyscy razem, tylko każdy przy swoim stole i co najwyżej przez internet kontaktuje się ze społecznością.
Czy Pesach wiąże się z rodzinnymi albo towarzyskimi spotkaniami?
To jest święto, które jest bardzo rodzinne i bardzo społeczne. Nikt nie powinien być wtedy sam. Więc ci, którzy mogą, spędzają je w rodzinie, a jeśli nie mogą, zbierają się w społeczności – w gminie wyznaniowej czy w JCC. W tym roku internet musi pomóc w zachowaniu tej zasady i wiele społeczności kontaktuje się właśnie w ten sposób. Synagogi też są zamknięte, rabini prowadzą modlitwy online. Teraz się już nie patrzy na to, że nie wolno w szabat otworzyć komputera – owszem, teraz się otwiera. Bycie razem jest ważniejsze niż techniczne reguły. Człowiek w ogóle nie powinien być sam, a w święto byłoby to szczególnie złe.
Na Pesach obowiązują inne zasady koszerności, niż na co dzień. Czy nie było w tym roku problemu z dostępnością produktów?
Tak, te zasady są bardzo ścisłe. Ale jeśli chodzi o potrawy, to nie wiem, bo dostarczyło nam je JCC, które nikogo nie zostawia – szczególnie seniorów, którzy nie powinni wychodzić z domu. Nasz klub seniora działa teraz online, jesteśmy w stałym kontakcie i zadbano o to, byśmy – choć nie możemy na seder być razem – mieli to poczucie więzi. To bardzo ważne, byśmy pamiętali, że jesteśmy społecznością, a to się objawia m.in. tym, że się zaopatruje tych, którzy tego potrzebują, że się pisze i dzwoni. Samemu trudno byłoby wytrzymać.
Co jest istotne w świętowaniu Pesach?
Ważne jest w tym święcie to, że mieliśmy wyjść na wolność i od tego momentu liczy się powstanie narodu. A naród to są ludzie, którzy są ze sobą związani, solidarni, jeden odpowiada za drugiego i się o niego troszczy. Nie jest istotne, że zapomnimy jakąś formę – ważne natomiast, żebyśmy rozumieli, dlaczego to świętujemy i dlaczego wyszliśmy z niewoli. Musimy sobie o tym opowiadać, że Bóg uczynił wtedy różne cuda, że wyjście na wolność było trudne, że potem było dużo kłopotów, że byliśmy narzekającym narodem, bo wolność jest trudna. Ale wolny naród to ten, który czuje więź ze sobą i troszczy się jeden o drugiego w każdych okolicznościach.