Sąd: Deweloperzy winni wyburzenia nieruchomości. Z niedowierzaniem kiwali głowami

Po trwającym trzy lata procesie sąd uznał trzech oskarżonych winnych wycięcia drzew, wyburzenia nieswojej nieruchomości i wyrównania terenu na działce przy ul. Królowej Jadwigi.
Filip A. i Grzegorz S. z firmy SAO zostali skazani na osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, zapłatę kary grzywny w wysokości po 60 tys. zł i po 40 tys. zł nawiązki dla właściciela nieruchomości. Sąd orzekł też o zakazie prowadzenia działalności związanej z budownictwem na trzy lata.

Natomiast Marcin K., który nadzorował inwestycję, usłyszał podobny wyrok, ale różniący się w części dotyczącej wysokości stawki kary grzywny (8 tys. zł), nawiązki (20 tys. zł) i zakazu wykonywania działalności w branży na dwa lata.

Sędzia Tomasz Rutkowski stwierdził, że oskarżeni będą mieć czas na przemyślenie swojego zachowania i zmianę sposobu działania w przyszłości. Kara została zmniejszona w stosunku do tego, co proponował prokurator.

Co się wydarzyło?

Kilka lat temu deweloper rozpoczął przebudowę jednego z budynków przy ul. Królowej Jadwigi. Ten graniczył z działką, na której stał zrujnowany dom rodzinny Tomasa Zielińskiego. Mężczyzna po kilkunastu latach starań spłacił innych spadkobierców i gdy przyjechał do Krakowa z zagranicy, aby obejrzeć własność, zobaczył jedynie wykarczowany teren. Po nieruchomości nie został nawet ślad. Wtedy plan miejscowy nie dopuszczał odbudowy domu.

W czasie procesu sąd ustalił, że od samego początku inwestycji Zieliński nie był brany pod uwagę jako strona. Nie dziwi więc też fakt, że oskarżeni zachowali się racjonalnie i uznali, że trzeba ze szpecącą sąsiedztwo działką coś zrobić.

- Może to zabrzmi dziwnie z ust sądu, ale zachowanie to było racjonalne. Oskarżeni przebudowali budynek na nowoczesny, ciekawy, współgrający z sąsiedztwem. Nie ukrywajmy, że pozostawienie takiej działki - zarośniętej, z budynkiem, który wymaga remontu generalnego albo wyburzenia — byłobyby nieracjonalne z punktu widzenia biznesowego - powiedział sędzia Tomasz Rutkowski. Wartość szkody została oszacowana na około 130 tys. złotych.

W uzasadneniu wyroku sąd podkreślił, że wyjaśnienia oskarżonych były sprzeczne. Filip A. mówił, że doszło do niwelacji terenu. Marcin K. wyjaśnił, że chodziło o utwardzenie działki. Natomiast Grzegorz S. stwierdził, że rozebrano część dachu budynku, wyjęto okna i drzwi, a później zabezpieczono je płytami OSB. Sędzia zadał również (retoryczne) pytanie, dlaczego mimo wszystko inwestorzy nie powiadomili nadzoru budowlanego, skoro według nich, sąsiedni budynek stwarzał zagrożenie.

Świadkowie z amnezją?

Dyspozycje świadków, które miały za zadanie, jeśli nie pomóc, to przynajmniej nie zrobić krzywdy oskarżonym, nie zostały potraktowane przez sąd jako wiarygodne. Ciężko o tym mówić, skoro osoba, która została zatrudniona do zburzenia nieruchomości koparką, nie potrafiła sobie nic przypomnieć. Podobnie jak przedsiębiorca, który zbierał drzewa z działki, czy właściciel wysięgnika. Sąd sparafrazował jego zeznania, twierdząc, że przyjechał samochodem cieżarowym do Krakowa z Gdowa, ponieważ lubi takie podróże.

Wyrok jest nieprawomocny.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Zwierzyniec