Sąd oczyszcza byłą dyrektorkę szkoły od zarzutu kłamstwa lustracyjnego. „Domniemania to za mało”

Lustrowana Bożena M. z obrońcą fot. Artur Drożdżak

Sąd Okręgowy w Krakowie oczyścił od zarzutu kłamstwa lustracyjnego byłą dyrektorkę szkoły i ekspertkę kuratorium oświaty. Bożena M. zaprzeczała, by miała coś wspólnego ze Służbą Bezpieczeństwa w 1985 r.

– Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem podejmiemy decyzję, czy składać apelację – informowała na gorąco prokurator Renata Gościniak z Instytutu Pamięci Narodowej. Sąd już raz wydał podobny wyrok, ale wtedy IPN złożył apelacje i ją wygrał. Teraz zakończył się drugi proces w tej sprawie.

63-letnia dziś lustrowana od lat pełniła różne funkcje w edukacji, była m.in. wiele lat nauczycielem, dyrektorem zespołu szkół i wizytatorem ds. szkolnictwa zawodowego w Kuratorium Oświaty w Krakowie.

W 2009 r. jako osoba pełniąca funkcję publiczną złożyła oświadczenie lustracyjne, w którym zaprzeczyła, by była pracownikiem lub współpracownikiem tajnych służb PRL. W 2022 r. jej sprawą zajął się IPN. Po kwerendzie w archiwach prokurator uznał, że kobieta skłamała w swoim oświadczeniu.

Odkryto teczkę personalną kandydata na tajnego współpracownika pseudonim „Bożena”. Sprawę skierowano do krakowskiego sądu.

– Napisałam prawdę, że nie współpracowałam z SB – lustrowana powtórzyła na rozprawie swoje poprzednie stanowisko. Z ujawnionych informacji wynika, że w 1985 r. była studentką Politechniki Krakowskiej, gdy została telefonicznie wezwana do siedziby milicji na ul. Mogilską. Początkowo myślała, że to żart kolegów ze studiów, ale oddzwoniła na podany jej numer i faktycznie okazało się, że ma się tam stawić.

Rozmawiał się z nią Jerzy L., oficer kontrwywiadu, był po cywilnemu.

– Nie pamiętam, czy mówił kim jest. Wspominał, że mam potencjał, ale nie składał wprost żadnej propozycji współpracy – wyjaśniała lustrowana. Nie dał jej niczego do podpisania, prosił jedynie o zachowanie w tajemnicy tej rozmowy. Kobieta, jak przekonywała, tajemnicy nie dochowała, o rozmowie poinformowała rodzinę i przyszłego męża. Potem jeszcze dwukrotnie się z widziała z esbekiem.

Oficer kontrwywiadu jako świadek

Jerzego L. przesłuchano jako świadka w pierwszym procesie. Mówił, że już nie pamięta lustrowanej Bożeny M., nie kojarzył, by się spotkali w kawiarni Pod Pawiem, a taką informację zawarł w jednej ze służbowych notatek.

Zainteresowanie tajnych służb Bożeną M. wynikało z faktu, że miała kontakt z obywatelem Niemiec Reinhardem K., jeździła z nim po Krakowie, pomagała zadbać o noclegi. Mężczyzna był szefem jednego z towarzystw polsko-niemieckich, bywał w Polsce.

Prokurator Renata Gościniak wniosła, o trzyletni zakaz pełnienia funkcji publicznych przez Bożenę M. Sama lustrowana i jej obrońca o uznanie, że oświadczenie lustracyjne było jednak zgodne z prawdą.

Oczyszczona z zarzutu

Sędzia Anna Bosak-Ziomek w ustnym uzasadnieniu wyroku wskazała, że kobieta była w zainteresowaniu tajnych służb od 1983 r. w związku z jej kontaktami z Reinhardem K.

– Nie doszło jednak do pozyskania jej jako tajnego współpracownika. Z zachowanej notatki wynika, że nie była tym zainteresowana – mówiła sędzia. Dodała, że nie ma dowodów na współpracę kobiety z SB, są tylko domniemania i niejasności, a tych nie można interpretować na niekorzyść Bożeny M. – stwierdziła sędzia. Wyrok nie jest prawomocny.