Święta Wojna bez zwycięzcy [ZDJĘCIA]

Święta Wojna AD 2013 pozostaje bez zwycięzcy. Cracovia przed własną publicznością podzieliła się punktami z Wisłą po golach Michała Chrapka i Dawida Nowaka.

Jeśli ktoś po Wielkich Derbach Krakowa spodziewał się futbolowej uczty i koronkowych akcji zakończonych pięknymi golami, musi czuć się zawiedziony. Ale też oznacza to, że nigdy wcześniej tych spotkań nie oglądał i nie zna ich specyfiki. Święta Wojna była dokładnie taka, jakiej wszyscy krakowscy kibice mogli się spodziewać. Jeśli porównać ją do obróbki kamienia, było to raczej ustawiczne walenie kilofem, niż precyzyjne rzeźbienie dłutem.

Grałem już w kilku derbowych spotkaniach, ale takiego początku sobie nie przypominam. Do 15 minuty zamiast grać, to się kopaliśmy – przyznał Paweł Brożek. A my dodamy, że piłkarskie zapasy trwały tak naprawdę prawie dwa razy dłużej. Dopiero od ok. 25 minuty "zawartość futbolu w futbolu" znacząco wzrosła. Choć komplet kibiców na trybunach nie był zadowolony, że stało się to głównie za sprawą Wisły.

Biała Gwiazda od początku z przepychanką w środku pola radziła sobie odrobinę lepiej. Łatwiej wychodziła spod pressingu, a gol Michała Chrapka w 31 minucie jest doskonałym udokumentowaniem tej tezy. Po przechwycie Stjepanovica, wiślacy w dużym tłoku potrafili zawiązać składny atak i wykreować dla reprezentanta młodzieżówki czystą pozycję strzelecką. Wydawało się, że jeszcze przed zmianą stron będą w stanie zdobyć drugiego gola, który wybiłby Cracovii z głowy marzenia o zdobyczy punktowej. – Mogliśmy rozstrzygnąć spotkanie w pierwszej połowie. Mieliśmy swoje okazje. Zamiast tego, po przerwie oddaliśmy rywalom pole – narzekał Franciszek Smuda.

Słowa „Franza” wymagają uzupełnienia, bo Wisła nie tyle pole oddała, co właściwie w ogóle na murawie się już nie pojawiła. Druga część to całkowita dominacja zespołu Wojciecha  Stawowego. – To była najgorsza połowa ze wszystkich ośmiu rozegranych meczów. Mogliśmy wcześniej zdobyć kolejne gole, a zamiast tego straciliśmy bramkę na 1:1 i właściwie dobrze, że skończyło się remisem – mówił wściekły Gordan Bunoza.

Wyrównujące trafienie było dziełem Dawida Nowaka. Napastnik Pasów strzelanie mógł rozpocząć kilka minut wcześniej, jednak minimalnie pomylił się uderzając piłkę głową. Cracovia coraz częściej siała spustoszenie pod bramką Miśkiewicza, choć trzeba przyznać, że zadanie ułatwił jej uraz Marko Jovanovica. Gdy Serb z grymasem bólu opuścił murawę, doskonale dotąd spisująca się wiślacka defensywa zupełnie się rozsypała.

Tyle że Pasy nie potrafiły tego handicapu wykorzystać. Wymownym symbolem jej ofensywnej indolencji jest sytuacja z samej końcówki spotkania. Saidi Ntibazonkiza po krótkim rajdzie znalazł się oko w oko z Miśkiewiczem, ale w ostatniej chwili piłka została mu pod nogą i nie zdołał oddać nawet strzału.

To powinna być bramka – żałował Stawowy. Mimo to pogratulował zawodnikom dobrze wykonanej pracy: – Dawno nie widziałem meczu derbowego, w którym Wisła byłaby tak zdominowana. Jestem połowicznie zadowolony z wyniku.


Cracovia – Wisła Kraków 1:1 (0:1)

Nowak 75’ - Chrapek 31’

Cracovia: Pilarz – Kuś, Żytko, Kosanović, Marciniak – Danielewicz (Boljević 76’), Dąbrowski, Zejdler (Budziński 58’) – Dudzic, Steblecki (Ntibazonkiza 58’), Nowak

Wisła: Miśkiewicz – Burliga, Głowacki, Jovanović (Nalepa 66’), Bunoza – Stjepanović, Chrapek (Sarki 83’) – Małecki (Guerrier 73’), Garguła, Boguski – Brożek

Sędziował: Szymon Marciniak

Żółte kartki: Żytko – Chrapek, Bunoza, Stjepanović

Widzów:  15 000