Radna miejska Nina Gabryś wspiera protestujących i wierzy, że młodzi, którzy wyszli na ulice, zmienią oblicze naszego kraju.
Brała pani udział w poniedziałkowych lub weekendowych protestach?
Nina Gabryś, radna miejska, przewodnicząca Rady ds. Równego Traktowania Kraków:
Tak, brałam udział w większości protestów w ostatnich dniach. Nie wyobrażam sobie, by mnie tam nie było, to czas solidarności, walczymy o nasze podstawowe prawa. Wyrok TK oznacza tortury, cierpienie i niewyobrażalny ból wielu kobiet. Traktuję to bardzo osobiście, mam 29 lat, moje życie może być bardzo brutalnie naznaczone przez wyrok na kobiety, który zapadł w tamtym tygodniu. Nie chcę i nie pozwolę, by ktokolwiek rościł sobie prawo do decydowania o moim ciele i życiu.
W poniedziałek padło wiele mocnych słów. Tu pytanie czy nie były to zbyt dosadnie wyrażone opinie?
Emocje są ogromne, kobiety są wściekłe i nie boją się tego wyrażać. Padają mocne słowa, bo trudno subtelnie wyrażać zaniepokojenie, kiedy ktoś pozbawia cię godności i stosuje wobec ciebie przemoc. A tym ten wyrok jest – atakiem. Jak ktoś cię atakuje, to krzyczysz. Sytuacja, w której znalazły się Polki jest skrajna, niedopuszczalna, a ograniczenie prawa aborcyjnego to barbarzyństwo. Polki chcą i mają prawo do decydowania o swoim życiu i o to życie dziś walczą.
Czy pani zdaniem takie protesty coś mogą zmienić w naszym kraju?
Nie tylko mogą, ale już zmieniają. To moment przełomowy, trwa wojna o wartości, to nie tylko sprawa kobiet, to sprawa nas wszystkich. Na ulicach widzimy młodych ludzi, większość z nich to nastolatki. Młode dziewczyny są świadome swojej siły. Protestują także młodzi chłopcy, wyrażając solidarność dla swoich koleżanek, dziewczyn, sióstr i matek. To pokazuje, że młode pokolenie walczyć będzie zaciekle, bo wiedzą, że walczymy o naszą przyszłość. To to samo pokolenie wznieca strajki klimatyczne i organizuje tęczowe piątki. Walczą skutecznie i z odwagą. Prawicowi politycy przemocowo próbują nam urządzać życie i nie ma na to zgody, społeczeństwo bardzo dosłownie mówi, co o tym myśli. Ulice są dziś pełne gniewu, który ma siłę zmienić bieg historii.
Opozycja będzie potrafiła przekuć ten bunt społeczny w jakieś realne działania w sejmie?
Mam nadzieję, przed opozycją ogromna próba. To czas odwagi, nie ma miejsca na kompromisy i milczenie. To czas działania.
I najważniejsze: czy to tylko protesty kobiet, jak to niektórzy nazywają, czy raczej wyraz niezadowolenia sporej części społeczeństwa z rządów Zjednoczonej Prawicy?
Za kobietami stoją dziś kibice, rolnicy, profesorowie, samorządy. Rzeczywistość stała się przestrzenią niezwykłych sojuszy. Nie ma zgody społeczeństwa na życie w kraju, którego rząd łamie prawa kobiet, atakuje osoby LGBT+, głosi ksenofobiczne i antyunijne wartości, niszczy sądownictwo. Chcemy żyć w Polsce otwartej i solidarnej. Ten protest może zmienić wszystko, na naszych oczach zmienia się historia.