Tomasz Urynowicz: Tak, chcę kandydować na prezydenta Krakowa [Rozmowa]

Tomasz Urynowicz fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Generalnie powiem wprost, że biorę pod uwagę scenariusz związany z ubieganiem się o stanowisko prezydenta Krakowa. Do wykonania takiego ruchu namawiają mnie koledzy z Porozumienia, chociaż nie tylko, z różnych ważnych w mieście środowisk – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Tomasz Urynowicz.

Zabrał pan już swoje rzeczy z urzędu marszałkowskiego?

Tomasz Urynowicz, wicemarszałek Małopolski, partia Porozumienie Jarosława Gowina: Nie jestem spakowany. Ciężko byłoby mi się pakować, bo przebywam na przymusowym urlopie. Jednak cały czas miałem świadomość, że któregoś dnia będę musiał odejść.

Zaczyna pan mówić, jak każdy polityk.

To normalne w tym fachu. Nie jestem pierwszy, ani ostatni. Ktoś był przede mną i ktoś będzie po mnie.

To może marszałek Witold Kozłowski już pana spakował?

Nie wiem - bo nie było mnie w urzędzie od wtorku.

Zostanie pan odwołany przez sejmik?

Nie wiem, pewnie tak. Czekam na złożenie wniosku o odwołanie, bo chciałbym mieć okazję na podsumowanie prawie trzech lat mojej pracy, powiedzenia, co udało mi się zrobić. Pan też jest uważnym obserwatorem sceny samorządowej i może powiedzieć o tym, z czym po tych latach kojarzy się urząd marszałkowski.

Osobiście doceniam włączenie do agendy spraw ekologicznych. Jednak urząd kojarzy się dziś z rozdawaniem drobnych dofinansowań dla orkiestr dętych, a nie spójnym pomysłem na rozwój gospodarczy regionu.

Też mam podobne spostrzeżenia, ale obaj patrzymy na politykę z perspektywy Krakowa, gdzie nie ma zbyt wiele orkiestr dętych czy ochotniczych straży pożarnych. Sejmik składa się z 39 ludzi, których tylko ośmioro wybieranych jest w Krakowie. To w naturalny sposób powoduje, że radni z mniejszych miejscowości po prostu grają na tematy, które najlepiej znają.

Nie chce sugerować, że orkiestry dęte nie są ważne, tylko jest to zadanie dla wójtów gmin, a nie marszałków ponad trzymilionowego regionu.

Zgadzam się. To jest kwestia innego podejścia do roli polityki regionalnej i strategii rozwoju. Te małe, bardzo lokalne rzeczy są ważne, ale to, że region rozwija się dynamicznie nie zależy od orkiestr, tylko innowacji, przedsiębiorczości czy współpracy z uczelniami. Chociaż muszę przyznać, że to nie jest zaniedbywane, ale…

Nacisk kładziony jest jednak na całkowicie inne tematy.

Tak, też mam takie zdanie.

Dlaczego zaangażował się pan w tematy związane z ekologią?

Bo to niezwykle ważna problematyka, zwłaszcza tutaj w Krakowie. Cieszę się, że za mojej kadencji o ekologii w Małopolsce zaczęło się nie tylko mówić, ale też - co najważniejsze - realizować postulaty. Pamiętam dyskusję sprzed roku, gdy część radnych zastanawiała się, co zrobić, aby nie wdrażać programu ochrony powietrza w kształcie zaproponowanym przeze mnie. Bardzo szybko okazało się, że postulaty zawarte w programie są realizowane z sukcesem przez wójtów. Najlepszym dowodem jest przystąpienie wszystkich gmin do programu „Czyste Powietrze” - w skali kraju udało się to tylko dwóm województwom. Jedno mnie tylko martwi, gdy myślę o odejściu z urzędu…

Co takiego?

Nie obawiam się niepewności politycznej jutra, ale tego, kto przejmie tematy, jak będą prowadzone i czy uda się je wszystkie zrealizować w dość krótkim czasie. Jestem dumny 
z tego, że nawet małe gminy oraz te z terenu Podhala na poważnie wzięły się za wdrażaniem przepisów antysmogowych. Czeka nas przyjęcie wielu lokalnych uchwał antysmogowych. Mam nadzieję, że w przededniu różnych politycznych wyborów, przed którymi stoi sejmik, nikt nie będzie kwestionował tych tematów, bo to byłoby dużą stratą dla województwa.

Spodziewa się pan odwołania z funkcji?

Docierają mnie do mnie takie pomysły i umiem liczyć głosy.

Sam pan nie złoży rezygnacji? Wiceministrowie z Porozumienia honorowo złożyli dymisje.

Wiceministrów nie wybiera sejmik. Nie zamierzam nikomu ułatwiać zadania, bo zależy mi na dyskusji w sejmiku. Z przyjemnością podyskutuje o sprawach, które dzięki mnie miały miejsce w ochronie środowiska, rozwoju gospodarczym, turystyce, sporcie, pomocy przedsiębiorcom w trakcie kryzysu covidowego. Jestem ciekaw, jaki powód mojego odwołania przedstawi marszałek.

Może marszałek Kozłowski wyjdzie i powie, że przeważył brak lojalności z pana strony?

A w jakiej sprawie?

Myślę o pana akcji z unieważnianiem uchwały anty-LGBT. Postawił pan marszałka pod ścianą swoją aktywnością medialną.

Dziś z satysfakcją, aczkolwiek mocno pobity, mogę powiedzieć, że dobrze się stało. Po wielu miesiącach ukrywania sprawy w urzędniczych szafach, powaga sytuacji jest znana publicznie.

To pan podesłał mediom listy, które skierowała Komisja Europejska do władz Małopolski?

Nie, zaczęło się od pytania w Radiu Kraków, gdzie powiedziałem wprost, jaki mam pogląd na ten temat prezentowany także w dyskusji na posiedzeniu zarządu, a później rozniosło się szerzej. Nie mam żadnych wątpliwości, że ta sprawa jest ważna dla Małopolski, więc jeśli miałem się wykazać lojalnością - to zachowałem się fair wobec Małopolski. Działania samorządu muszą być zawsze transparentne.

Znalazłem pana wpis na Facebooku, w którym dziękuje pan marszałkowi za przywiezienie pieniędzy do Małopolski.

Cieszyłem się, że zakończył się etap negocjacji, ale nie jestem w pełni usatysfakcjonowany: Małopolska powinna otrzymać dużo więcej środków finansowych. Dziś ważne jest, żebyśmy nie stracili nawet tych wynegocjowanych ponad 2,5 mld euro i żeby jak najszybciej trafiły do Krakowa i regionu.

Miał pan ostre starcie z marszałkiem Kozłowskim, jak zaczął mówić o konieczności unieważnienia uchwały anty-LGBT?

Pan marszałek każdą dyskusję traktuje w ten sam dość mocno emocjonalny sposób, więc zdążyłem się już przyzwyczaić.

Jeśli uchwała nie będzie unieważniona, to co?

To Komisja Europejska zapowiada przy okazji negocjowania programu regionalnego, że nie uzna Województwa Małopolskiego za instytucję zarządzającą środkami unijnymi. Zdaniem KE deklaracja anty-LGBT nie mieści się w granicach antydyskryminacyjnych polityk horyzontalnych. Ta sytuacja jest nie tylko ważna dla potencjalnych beneficjentów, którzy będą chcieli remontować drogi, modernizować szpitale, inwestować w nowe miejsca pracy czy rozwijać politykę senioralną, ale też dla urzędu marszałkowskiego.

Jeśli urząd marszałkowski nie będzie rozdzielał środków unijnych, to traci sens istnienia?

Struktura urzędu i jego jednostek, takich jak Małopolskie Centrum Przedsiębiorczości, Wojewódzki Urząd Pracy, czy nawet Małopolska Agencja Rozwoju Regionalnego jest przygotowana do dystrybucji środków unijnych. Ba, cała logika samorządu wojewódzkiego opiera się na środkach z Unii.

Część osób zarzuca panu hipokryzję, bo wcześniej głosował pan za uchwałą, a teraz chce ją unieważnić.

Takie są gorzkie strony koalicji. Żeby zdobyć poparcie kolegów z Prawa i Sprawiedliwości w sprawach, na których mi zależało, głosowałem za ich poprawkami i pomysłami.

Obowiązywała dyscyplina klubowa?

W tej sprawie tego nie pamiętam, ale z pewnością głosowaliśmy wszyscy w ramach wewnętrznego porozumienia. Głosowałem za symboliczną deklaracją, nie mającą mocy prawnej. W zamian koledzy z PiS głosowali na wiele moich projektów, które dla mnie są ważne, jak np. program ochrony powietrza, programy gospodarcze i środowiskowe. A jeśli widzimy teraz, że deklaracja narusza pewien porządek, jest problem z jej interpretacją, z jej powodu ktoś czuje się dyskryminowany a w konsekwencji stanowi poważne zagrożenie dla środków unijnych, to nie mam żadnych wątpliwości, że trzeba tą deklarację unieważnić. Tylko to postuluje.

Był pan zaskoczony odwołaniem Jarosława Gowina z funkcji wicepremiera?

Nie wydarzyło się nic, czego Jarosław Gowin nie przewidział. Kilka dni wcześniej, przyjmując ultimatum w sprawach podatkowych, zastanawialiśmy się czy PiS dopuści możliwość dyskusji na temat obciążeń podatkowych czy zmian w ustawie zwanej potocznie lex TVN.

Jarosław Gowin będzie tworzył koalicję z partiami opozycyjnymi, aby przejąć władzę?

Będziemy samodzielni na scenie politycznej, szukając dla siebie miejsca w centrum pomiędzy różnymi skrajnościami Dziś jest wiele projektów, o których warto rozmawiać. Jarosław Gowin już zapowiedział, że będzie budować umiarkowane, konserwatywne centrum z dużym naciskiem na kwestie gospodarcze. Wierzę, że takie ugrupowanie odegra ważną rolę.

Co będzie pan robił po odejściu z urzędu?

Będę pracował, jak każdy normalny człowiek w tym kraju.

Gdzie pan pójdzie?

Tego jeszcze nie wiem. Na pewno nie będzie to spółka skarbu państwa.

Ma pan jakieś polityczne plany?

Tak. Z samorządem jestem związany od 1998 roku. Zdążyłem być radnym dzielnicowym, przewodniczącym dzielnicy, radnym miejskim, radnym sejmikowym, wicemarszałkiem. Samorząd mam we krwi, znam jego problemy z każdej strony. Byłem też wcześniej dyrektorem w urzędzie marszałkowskim, pracowałem przy wielu projektach. Mam wiedzę, ale mam też duże doświadczenie w sprawach samorządowych…

Wykorzysta pan wiedzę i doświadczenie ubiegając się o stanowisko prezydenta Krakowa?

Na pewno to wykorzystam, aby rozmawiać o sprawach krakowskich.

Ciężko będzie panu rozmawiać, nie pełniąc żadnej istotniej funkcji publicznej.

Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Ważne jest to co się mówi, jaki się ma pomysł, a nie to kto to mówi. Dalej też będę radnym wojewódzkim i krakowskim liderem Porozumienia, współpracuje z różnymi środowiskami, zaangażowany jestem w prace programowe dla miasta.  Nie zabraknie okazji, aby mówić o przyszłości Krakowa. Nie wydaje mi się, aby jedynym powodem, dla którego miałbym rozmawiać o mieście, jest stanowisko.

Dlaczego nie chce pan wprost powiedzieć, że zamierza w 2023 roku kandydować na prezydenta Krakowa?

Tak, chce kandydować na prezydenta Krakowa, ale wybory będą dopiero za dwa lata, więc tutaj postawię gwiazdkę - zobaczymy jak potoczy się sytuacja polityczna. Generalnie powiem wprost, że biorę pod uwagę scenariusz związany z ubieganiem się o stanowisko prezydenta Krakowa. Do wykonania takiego ruchu namawiają mnie koledzy z Porozumienia, chociaż nie tylko, z różnych ważnych w mieście środowisk.

Bez zaplecza w postaci PiS-u ciężko będzie walczyć o prezydenturę.

Uważam wręcz, że zaplecze partyjne i szyldy mogą być tylko utrudnieniem. Jak pan przeanalizuje wyniki wyborcze stricte partyjnych kandydatów, to atutem dobrego kandydata nie jest wcale siła partii politycznej, którą reprezentuje.

Pewnie myśli Pan o prezydencie Majchrowski, ale prezydent ma wokół siebie swoją partię polityczną, tylko niesformalizowaną.

Proszę być pewnym, że jeśli wystartuje przystąpię do tych wyborów dobrze przygotowany.

To skąd Pan weźmie z 2-3 mln złotych na kampanię wyborczą?

Naprawdę aż tyle to kosztuje? W oświadczeniach komitetów wyborczych są zupełnie inne dane.

To chyba nawet PKW wie, że sprawozdania są tylko zbiorem pobożnych życzeń księgowych.

Mam nadzieje, że tak nie jest. Jeśli ostatecznie podejmę taką decyzję będę przygotowany w wyborach na prezydenta w 2023 roku pod każdym względem: finansowym, politycznym, strukturalnym oraz personalnym.

Już zacznie pan kampanię wyborczą?

Nie ma na razie żadnej kampanii. Kraków zasługuje jednak na coś więcej niż tylko licytowanie się na przedwyborcze hasła i obietnice. Za dwa lata będzie potrzebował nowego otwarcia, impulsu rozwojowego. Po pandemii i będącym jej konsekwencją kryzysie trzeba będzie miasto wymyślić na nowo. O tym chcę rozmawiać z mieszkańcami, ekspertami, aktywistami i politykami, także z urzędującym od kilku kadencji prezydentem Majchrowskim. Oczywiście w oparciu o pewną wizję Krakowa, którą już dziś przygotowuję wraz z grupą ekspertów.

Co znajdzie się w tym programie?

Potrafimy dziś zdiagnozować Kraków. Prezydent Jacek Majchrowski rządzi Krakowem przez 20 lat i żadna inna osoba nie otrzyma takiej szansy, więc każdy kolejny kandydat choć będzie z trochę innej perspektywy patrzył na miasto, musi potrafić przekazywać pałeczkę odpowiedzialności. Dlatego tak ważne jest by podsumowując kadencję prof. Majchrowskiego, dostrzegając to jak miasto się zmienia, lub co trzeba w mieście zmienić, zaprosić także prezydenta do tej dyskusji o nowym Krakowie już dzisiaj.

Największy nacisk na co będzie pan położy? Na ochronę środowiska i transport?

Nowoczesny transport w mieście to też ochrona środowiska. Dziś trzeba popatrzyć na inne badania, z których wychodzi, jak bardzo zmieniła się struktura Krakowa. Pojawili się nowi mieszkańcy, na nowych osiedlach, z nowymi bolączkami to trzeba będzie znaleźć sposób, jak ich zintegrować, aby poczuli, że Kraków nie należy do zamkniętego kręgu, a jest miastem wspólnym. Po drugie, niezwykle poważnym problemem jest peryferyjność Krakowa. Nie myślę tylko o mieszkańcach takich osiedli, jak Wróżenice czy Wolica, ale o osobach mieszkających bliżej centrum, którzy dalej mają problem z dostępem do podstawowych usług publicznych. Po prostu miasto, w którym każdemu żyje się wygodnie i bezpiecznie, bez względu na to jak daleko od Rynku mieszka. Miasto, które rozwija się planowo. Opowiem o tym szerzej gdy zaczniemy mówić o programie.

News will be here