W tym przypadku mowa jest złotem. Jeden z braci Z. chce złożyć obszerne wyjaśnienia

fot. DK
Co najmniej dwie sprawy toczące się przeciwko grupie braci „Zielonych” mogłyby się zakończyć. Ale tak nie będzie. W jednej wciąż trwają mowy końcowe, w drugiej jeden z głównych oskarżonych stwierdził, że chce mówić. I to dużo.

W styczniu 2019 roku rozpoczął się proces dotyczący porwania i przetrzymania Patryka P. w jednym z pustostanów przy ul. Tynieckiej. P. był kiedyś członkiem gangu, ale z liderami grupy przestępczej podzieliły go interesy. Skończyło się na tym, że mężczyzna stał się cennym dla organów ścigania współpracownikiem, bo ze szczegółami opowiadał o tym, co działo się przez kilka lat funkcjonowania grupy przestępczej.

W tej sprawie mowy końcowe obrońców trwają od wczesnej wiosny 2021 roku. Adwokaci siedmiu oskarżonych wciąż kontynuują swoje sążniste wypowiedzi, ukierunkowane na zdyskredytowanie zeznań świadka. Jest to także na rękę oskarżonym, z których większość odpowiada z wolnej stopy.

Tony narkotyków

W między czasie, pod koniec lipca 2020 roku, rozpoczęła się główna rozprawa dotycząca działalności gangu, a mianowicie dotycząca przemytu i handlu ogromnymi ilościami narkotyków. Prokuratura ustaliła, że członkowie grupy kupili i rozprowadzili łącznie co najmniej 5,5 tony marihuany o szacowanej wartości około 88 mln złotych. Dodatkowo zdaniem śledczych z Holandii przywieźli ok. 120 kg kokainy o czarnorynkowej wartości ponad 4,3 miliona euro, co najmniej 15 kg amfetaminy i 60 kg MDMA. Działali głównie na terenie Małopolski, Wielkopolski i Pomorza.

Amoniak, wina i stare owoce

Nielegalne substancje sprowadzali głównie z Holandii oraz Hiszpanii. I to, jak działali oskarżeni, pomógł ustalić Patryk P. Zakupiony towar był pakowany w worki próżniowe i zgrzewany, następnie między drugą a trzecia warstwę folii wlewany był amoniak, żeby psy na granicy nic nie wyczuły. – Braciom Z. zależało na tym, aby marihuana nie była zbyt sprasowana, bo wtedy traciła na jakości – opowiadał Patryk P.

Później takie paczki trafiały do lodówek, które, wysyłane tirami, przyjeżdżały do Polski. Narkotyki były też pakowane między owoce – zazwyczaj stare, wręcz już zgnite, które nie sprzedałyby się w Hiszpanii, albo między palety z winami – najtańszymi i najgorszej jakości. Wszystko zależało od tego, z którego regionu wysyłane były „przesyłki”.

Również w tej sprawie trwały mowy końcowe, jednak jeden z braci Z. stwierdził, że chce jeszcze złożyć wyjaśnienia (jako oskarżony może to robić na każdym etapie postępowania) i zażyczył sobie zarezerwowania kilku terminów na te czynności. Ostatni zapisany w systemie został zarezerwowany na 9 listopada 2022 roku.

News will be here