Wystawa Ursuli von Rydingsvard w Krakowie. „W tych rzeźbach zaklęta jest wielka energia” [Rozmowa]

Montaż jednej z rzeźb przed gmachem Muzeum Narodowego w Krakowie. fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Ursula von Rydingsvard jest artystką, dla której Nowy Jork stał się drugim domem. Ale czuje się też Polką, mimo że nigdy nie mieszkała w kraju, a odwiedziła Polskę dopiero w wieku 43 lat. Jednak tak jak jej rzeźby przenika duch środkowo-wschodniej Europy, tak jej dusza tęskni do Polski – mówi Eulalia Domanowska, kuratorka wystawy „Ursula von Rydingsvard. Tylko sztuka”, która zostanie otwarta dla publiczności 6 listopada w Muzeum Narodowym w Krakowie.

Natalia Grygny: Wystawa Ursuli von Rydingsvard w Muzeum Narodowym w Krakowie zostanie otwarta początkiem listopada. Co było impulsem do jej organizacji?

Eulalia Domanowska, kuratorka wystawy: Sztukę Ursuli von Rydingsvard zobaczyłam po raz pierwszy w 1992 roku w Zamku Ujazdowskim w Warszawie, ale dopiero pokaz jej sześciu rzeźb na Biennale w Wenecji w 2015 roku i trwająca jednocześnie jej wielka wystawa w Yorkshire Sculpture Park w Anglii były tak fascynujące i intrygujące, że nie było wątpliwości, że mamy do czynienia ze wspaniałą artystką, której dzieła należy pokazać także polskiej publiczności, na co namawiał mnie także Peter Murray, dyrektor YSP. Organizacja zaczęła się, kiedy jeszcze byłam dyrektorką Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. Zatem było naturalnym, że wystawa zostanie tam pokazana. Dążyłam także do prezentacji rzeźb artystki w innych prestiżowych ośrodkach w Polsce, jak Łazienki Królewskie w Warszawie i Muzeum Narodowe w Krakowie. Zwłaszcza to ostatnie miejsce było istotne ze względu na korzenie rodzinne Ursuli von Rydingsvard, której matka pochodziła z położonej w Beskidzie Żywieckim wsi Koszarawa. Chciałam pokazać sztukę Ursuli von Rydingsvard, aby polska publiczność poznała tę nieprzeciętną wspaniałą artystkę, która ma polskie korzenie. To ostatni moment, bo artystka ma już 79 lat i niedługo nie byłoby to możliwe. W Polsce jest znana tylko specjalistom sztuki. Chciałam też, aby polscy widzowie mieli szansę doświadczyć atrakcyjności, zachwytu i wzruszenia, jakie towarzyszą recepcji rzeźb Ursuli von Rydignsvard. Byłoby wspaniale, aby kilka z nich zostało na stałe w polskich kolekcjach. Abyśmy nie tracili spuścizny kultury tworzonej poza granicami i znali gwiazdy światowej sztuki, a jednocześnie czerpali dumę, wiedzę, przeżycia. Dlatego też kilka rzeźb powinno na stałe wejść do polskich kolekcji sztuki, a także do przestrzeni publicznej.

Rzeźby artystki będą prezentowane wewnątrz muzealnej galerii i na placu przed Gmachem Głównym. Dwie z nich już pojawiły się przed budynkiem Muzeum Narodowego.

Zaprezentujemy w Krakowie 12 monumentalnych rzeźb, z czego dwie przed fasadą Gmachu Głównego oraz 11 rysunków, które są autonomiczną częścią twórczości autorki, niezależną od sztuki rzeźbiarskiej. W tym samym czasie dwie rzeźby goszczą w Łazienkach w Warszawie.

Ursula von Rydingsvard, Brooklyn Museum, fot. Arthur Mones. Dzięki uprzejmości Ursuli von Rydingsvard i Galerie Lelong & Co., Nowy Jork
Ursula von Rydingsvard, Brooklyn Museum, fot. Arthur Mones. Dzięki uprzejmości Ursuli von Rydingsvard i Galerie Lelong & Co., Nowy Jork

W jaki sposób artystka tworzy swoje dzieła, jakie wykorzystuje materiały?

Głównym materiałem rzeźb Ursuli Von Rydingsvard jest drewno cedrowe, którego zaczęła używać już pod koniec studiów na Columbia University w Nowym Jorku. Kawałek tego drewna przyniósł do pracowni artystki jej irlandzki przyjaciel, mnich buddyjski. Artystka, która poszukiwała wówczas własnego języka artystycznego, uznała, że jest to miękkie drewno świetnie nadające się do rzeźbienia, a także materiał, który budził wspomnienia z dzieciństwa spędzonego w drewnianych barakach w Niemczech. Drewno cedrowe jest także pięknym materiałem, o srebrzystej powierzchni i różnej kolorystyce. W latach 90. zaczęła eksperymentować z innymi materiałami, takimi jak zwierzęce jelita i żywice, a potem także brąz. Autorka wypracowała własną metodologię pracy, którą można porównać do żmudnego średniowiecznego procesu rzemieślniczego. Tworzy rzeźby wraz z asystentami w pracowni nieraz przez kilka miesięcy. Ten proces można przyrównać też do muzyki jazzowej, do spontanicznych gestów. Autorka nie tworzy szkiców czy modeli swoich monumentalnych rzeźb, ale rysuje bezpośrednio na belkach cedrowych kształty wycinane następnie przez asystentów, klejone, łączone i powiększające się na wzór organicznych abstrakcyjnych form.



W tekście kuratorskim zwraca pani uwagę, że „monumentalne rzeźby przywołują antyczne pojęcie wzniosłości”.

Pojęcie wzniosłości dotyczy klasycznych form, a w przypadku artystki przede wszystkim jej monumentalnych rzeźb - wąskich u podstawy i rozszerzających się ku górze, które są nieco tajemnicze, w których zaklęta jest wielka energia, pięknych i intrygujących. Te rozkwitające formy kojarzą się także z wolnością.

Co jest największym wyzwaniem, jeśli chodzi o organizację tego typu wystawy? Prace Ursuli von Rydingsvard to wielkoformatowe rzeźby. Jak m.in. wygląda ich transport do miejsca wystawy?

Tego rodzaju wystawa wymaga żmudnej logistyki, tysięcy maili i zaangażowania armii ludzi, a także oczywiście sporych funduszy. Proces organizacji trwał dwa lata od momentu mojej wizyty w pracowni artystki w Nowym Jorku i tamtejszej Galerii Lelong reprezentującej Ursulę. Sytuację skomplikowała pandemia i trudności z organizacją transportu. Opóźnił się o dwa miesiące, ale ostatecznie rzeźby szczęśliwie przepłynęły Atlantyk. A potem przejechały ciężarówkami do miejsc ekspozycji. Również ich montaż wymaga sporej koncentracji i logistyki, do czego potrzebne są wyspecjalizowane firmy, jaką była w tym przypadku Art Transport.

Wystawa „Tylko sztuka” ma być reprezentatywnym przekrojem twórczości artystki. Jakie najważniejsze dzieła zobaczymy w Krakowie?

Są tu dzieła przełomowe dla twórczości artystki. Najwcześniejszym, ukończonym tuż po studiach w 1976 r. jest rzeźba składająca się z dziewięciu elementów zatytułowana 9 stożków i odnosząca się do biografii artystki i jej rodziny. To rodzice i siedmioro dzieci. Trzeba tu zaznaczyć, że artystka od poczatku kariery tworzyła ambitne monumentalne projekty: instalacje w przestrzeni publicznej i w krajobrazie jak „Song to Santa Eulalia". W jej twórczość wzbogacała się w miarę rozwoju kariery. W 1996 roku stworzyła pierwszą rzeźbę, którą określiła misą. To „Dno oceanu" - rodzaj misy czy też łodzi wykonanej z cedrowego drewna, obwieszonej woreczkami z krowich jelit. Potem te „misy" rosną pionowo i przybierają formy kojarzące się z rozkwitającymi kielichami, płomieniami itd. Artystka jest jedną z niewielu rzeźbiarek, której udało się stworzyć tak monumentalne dzieła. Wiele z nich ma 6-7 metrów wysokości. Niektóre ozdabia ażurowym motywem koronki. Wystawa zawiera dzieła różnorodne, z różnorodnych materiałów. Pokazujemy też wieloelementową instalację Little Nothing.

Artystka nadaje swoim rzeźbom przede wszystkim polskie nazwy. Czy wpływ mają na to przede wszystkim silne związki z Polską?

Ursula von Rydingsvard jest artystką, dla której Nowy Jork stał się drugim domem. Ale czuje się też Polką, mimo że nigdy nie mieszkała w kraju, a odwiedziła Polskę dopiero w wieku 43 lat, w czasie stypendium uzyskanym na uniwersytecie Yale. Jednak tak jak jej rzeźby przenika duch środkowo-wschodniej Europy, tak jej dusza tęskni do Polski. Ciągle mówi po polsku. 50% dzieł nadaje polskie tytuły także trochę przewrotnie, aby uczynić je jeszcze bardziej tajemniczymi. Amerykanie nie rozumieją przecież polskiego.

News will be here