Zabytkową windą do nieba [ZDJĘCIA]

Pan Piotr Wywiał zajmuje się konserwacją wind od 17 lat fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
– Przedwojenne windy są niepowtarzalne. Każda z nich jest inna, wykonana w dobrym guście. I każda z nich ma duszę – mówi Piotr Wywiał, konserwator wind.

Windy były montowane w krakowskich kamienicach w latach 30. XX wieku. W naszym mieście jest ich ponad 100, a najwięcej głównie w rejonie Starego Miasta i Alei Trzech Wieszczów.

Odwiedziliśmy kilka kamienic w rejonie ul. Krzywej, Straszewskiego, Sienkiewicza i Basztowej. W podróż w czasie zabrał nas pan Piotr Wywiał, konserwator wind. Zarówno tych zabytkowych, jak i nowoczesnych.

Zabytki na wyciągnięcie ręki

W zawodzie działa już 17 lat. Firmę zajmującą się konserwacją wind przejął po dziadku. Przyznaje, że pasja pojawiła się nieco później – teraz trudno mu wyobrazić sobie inną pracę.

– Całe Stare Miasto jest usiane przedwojennymi windami. Oczywiście nie wszystkie działają. W latach 60-tych XX wieku zapanowała moda na ich wymianę. Trwa ona do dziś i jest podyktowana głównie kosztami. Nowa winda i jej montaż są tańsze niż utrzymanie i naprawa starej windy – opowiada pan Piotr.

W dobrym guście

Nie da się ukryć – zabytkowe windy są prawdziwymi arcydziełami. Lustro, ławeczka, detale, klamka i to charakterystyczne skrzypnięcie drewnianej kabiny. Przez to, że w środku wciąż wiszą XX-wieczne tabliczki z nazwami producentów, czujemy się niczym w kapsule czasu.ko

– Każda zabytkowa winda jest inna, wykonana ze smakiem i w dobrym guście. Producentów starych wind używanych w Krakowie było dwóch: Sowitsch i Wertheim, chociaż w Krakowie więcej jest tego drugiego. Były one dedykowane konkretnym kamienicom, zgodnie z sugestiami właścicieli budynków. Te współczesne, robione w fabrykach, nie mają tych detali, tego klimatu – ocenia nasz rozmówca. – Naprawiam różne windy, ale te zabytkowe to prawdziwy rarytas. Pod moją opieką jest kilkanaście z nich.

Obecnie najszybsze windy jeżdżą z prędkością 10 metrów na sekundę, natomiast prędkość starych dźwigów wynosiła 0,5m/s albo 0,63m/s.

Za kulisami

Sprawdziliśmy, jak praca pana Piotra wygląda od kulis. W tym celu musieliśmy wyjechać „prawie do nieba”, bo na ostatnie piętra kamienic. W maszynowni obok starej maszyny, wciągarki, napędu jest zamontowane nowoczesne centrum dowodzenia.

Za prawidłowe działanie windy odpowiada niezliczona liczba przycisków, przekaźników, przewodów i diod. Dlatego rozwiewamy wątpliwości wielu użytkowników wind – w dzisiejszych czasach naprawdę trudno o to, by się „urwała”.

– Zabytkowe windy przez długi czas były niezniszczalne, ale już chyba powoli nadchodzi ich kres wytrzymałości. Chociaż kończy się ich żywotność, staramy się je utrzymywać dla mieszkańców. Unowocześniamy sterowanie i napęd, ale zostawiamy wizualną część: drzwi i kabinę – zaznacza Wywiał.

Warto dodać, że maszynownie w niektórych kamienicach skrywają wiele ciekawych rzeczy. My trafiliśmy na kalendarz sprzed kilkudziesięciu lat, stare gazety z lat 90-tych i różne inne przedmioty.

– Kraków nie został za bardzo poturbowany podczas II wojny światowej. Dużo kamienic z tamtych lat przetrwało, w przeciwieństwie do Warszawy – mówi pan Piotr.

Dni, w których psują się windy

Pan Piotr przyznaje, że przez 17 lat swojej pracy otrzymał cztery telefony z podziękowaniem za naprawę windy.

– W dzisiejszych czasach zmniejszył się szacunek do czyjejś pracy. Wszyscy się spieszą, nieraz w trakcie pracy słyszę niemiłe komentarze, żeby działać szybciej. Wiem, że to nie jest nic miłego, kiedy winda psuje się akurat w momencie gdy spieszymy się do pracy czy na samolot. Ale co poradzić? – zastanawia się.

Podkreśla, że starsi mieszkańcy kamienic nieraz podchodzą, mówią „szczęść Boże”, „miłej pracy” i odchodzą. Młodsze pokolenie natomiast lubi udzielać dobrych lat w stylu „ja tę windę dawno bym usunął”, narzekają, że znowu muszą wchodzić po schodach na trzecie piętro albo awanturują się, że spóźnią się do pracy.

Na ratunek

– Raz w miesiącu sprawdzamy czy wszystko działa jak powinno, każdego dnia doglądamy wind. A jeśli ktoś zostanie uwięziony w windzie, to można dzwonić o każdej porze dnia i nocy – śmieje się pan Piotr.

Na pomoc trzeba czekać nie dłużej niż godzinę. Wywiał wspomina, jak kiedyś musiał uwolnić kilka osób, które utknęły w windzie z wersalką. Pięć osób weszło do windy z przedziałem w jednym z bloków na terenie miasta. Winda jechała za szybko i zadziałał system bezpieczeństwa. Mieszkańcy na pomoc czekali pół godziny.

– Kiedyś jechałem „uwolnić” kilka osób w asyście policji. Grozili mi, wyzywali, ale kiedy zobaczyli panów mundurowych, od razu się uspokoili – wspomina. – I tutaj muszę powiedzieć też coś o wyprowadzaniu pupili. Ludzie często wychodzą z windy, a pies zostaje w windzie. Albo pies wychodzi, drzwi się zamykają i blokują smycz. Najczęściej zwierzaka udaje się uratować, ale bywały śmiertelne wypadki – przestrzega pan Piotr Wywiał.

News will be here