Karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata wymierzył we wtorek (27 czerwca) krakowski sąd 27-letniej Annie N., która odpowiadała za próbę zabójstwa ojca w mieszkaniu w Nowej Hucie. Prokurator chciał dla niej dziesięciu lat odsiadki, ale sąd inaczej ocenił krwawy incydent.
Dramat rozegrał się 15 listopada ubiegłego roku. Dzień wcześniej Anna N. opuściła izbę wytrzeźwień, a następnego dnia rano znów sięgnęła po piwo. Doszło do scysji z ojcem w kuchni, który gotował sobie posiłek, a córka wzięła do ręki nóż, by przygotować sobie śniadanie.
Z jej relacji wynikało, że zadała ojcu cios w plecy, a potem, gdy się szamotali, trafiła go ostrzem drugi raz w klatkę piersiową z przodu, ranny wyszedł na klatkę schodową bloku. Pomoc do zakrwawionego mężczyzny wezwali sąsiedzi i w szpitalu Rydygiera opatrzono mu obie rany.
Zmienne zeznania oskarżonej
Oskarżona raz mówiła, że działała w samoobronie, potem, że ojciec nadział się na nóż, gdy oboje upadli w trakcie szamotaniny.
Prokuratura była odmiennego zdania i uważała, że Anna N. najpierw uderzyła ojca nożem w klatkę piersiową, a drugi cios zadała mu w plecy, gdy już uciekał z mieszkania. Jak było naprawdę trudno dociec, bo pokrzywdzony 50-letni Robert N., jako osoba najbliższa dla oskarżonej, odmówił składania zeznań.
– W pełni córce wybaczyłem. Proszę o łagodną karę za to co mi zrobiła – mówił. Zeznawała natomiast jego żona i opowiadała o dobrych relacjach męża z córką. Nie było między nimi aktów przemocy, najwyżej się do siebie nie odzywali.
Grała w piłkę, pisze wiersze
Sąd dopytywał się oskarżonej o jej życie, pasje i relacje rodzinne. Przyznała, że pisze wiersze, jeden z nich sędzia odczytał w trakcie procesu. Grała w piłkę nożną w klubie Podgórze, a potem w klubie Wandzie. Karierę przerwała z powodu kontuzji. Leczyła się też psychiatrycznie i odwykowo, nie była karana, ma ponadprzeciętną inteligencję. W dniu incydentu pożyczała z biblioteki książki, kryminały autorstwa Katarzyny Puzyńskiej.
– Chciałabym jeszcze raz przeprosić tatę i mamę za to, co się stało, nie chciałam zabić, ale potwierdzam, że spowodowałam obrażenia u mojego ojca. Z tego powodu mam poczucie winy, ale chcę być najlepszą córką dla moich rodziców – mówiła w ostatnim słowie ocierając łzy.
Prokurator chciał dla niej 10 lat więzienia za próbę zabójstwa. Zwracał uwagę, że zadała dwa ciosy nożem o długości 32 cm, potem składała zmienne wyjaśnienia i jako osoba nieprzeciętnie inteligentna dopasowywała je do materiału dowodowego. Obrona wnosiła o łagodne potraktowanie oskarżonej. I tak się stało.
Sędzia Maciej Czajka powiedział do oskarżonej, że jest przekonany, że jest dobrym człowiekiem, ale dokonała złego czynu, nie była to jednak próba zabójstwa, a spowodowanie obrażeń ciała, których rozmiar biegły określił jako średni. Obciążające było to, że Anna N. użyła dwa razy noża, ale było wiele okoliczności łagodzących - choćby wcześniejsza niekaralność i przebaczenie ze strony pokrzywdzonego.
Sędzia radzi oskarżonej
Sędzia Czajka zwrócił się też do Roberta N., jako swojego rówieśnika. Powiedział, że także ma dziecko, choć młodsze i jak to określił, było to wysoko traumatyczne doświadczenie, „co bym czuł na pana miejscu”.
Poradził rodzicom oskarżonej, by poszukali fachowej pomocy w jaki sposób wspierać chorą emocjonalnie córkę, która cierpi na chorobę dwubiegunową.
Samej Annie N. powiedział, by jednak nie świętowała wyroku przy alkoholu. Zwolnił ją jednocześnie z aresztu tymczasowego, w którym spędziła osiem miesięcy. Oskarżona ma się poddać terapii odwykowej i psychologicznej, sama wyraziła zgodę na takie leczenie. Wyrok nie jest prawomocny, można się raczej spodziewać apelacji ze strony prokuratury.