Ostatnio rozmawialiśmy o Pana „przenosinach” z Londynu do Krakowa. Wówczas wspominał Pan o tym, że zaskoczyła Pana serdeczność i gościnność krakowian. Czy teraz, po kilku latach mieszkania w tym mieście i kilku zrealizowanych projektach na rzecz Krakowa, coś zmieniło się w tym względzie?
Bardzo poszerzyłem grono znajomych i przyjaciół. Właściwie prawie wszyscy ludzie, których poznałem to miłe i otwarte osoby.
W takim razie już definitywnie możemy stwierdzić, że nie tęskni Pan za Londynem?
Tęsknię za dwoma rzeczami w Londynie. Pierwsza z nich to liczba parków miejskich. Według szacunków w Londynie tereny zielone to nawet 66% powierzchni miasta i są one zadbane. Druga to fakt, że Londyn jest bardzo dużą aglomeracją, zróżnicowaną kulturowo, więc często spacer brytyjskimi, angielskimi uliczkami, dotknięcie tych różnych miejsc, jest ciekawym przeżyciem. Ogólnie oceniam to miasto bardzo pozytywnie; z drugiej strony to naprawdę duża aglomeracja, więc nawet podróż do pracy potrafi być problematyczna. To już jednak zamknięty etap w moim życiu i obecnie jestem szczęśliwy w Krakowie.
Wspomniał Pan o parkach. Chciałbym wobec tego zapytać jak rozwija się Pana projekt „Radosne lato”? Niedługo koniec akcji, więc to dobry czas na podsumowania.
Jak już wcześniej powiedziałem, bardzo sobie cenię tereny zielone w mieście i chciałbym, aby było ich jak najwięcej. To miejsce, gdzie spotykają się ludzie - dlatego wybrałem też parki. Najlepszym przykładem jest Park Zaczarowanej Dorożki, który jest dość specyficzny, ale dzięki temu właśnie można zaobserwować jak doskonale ludzie integrują się, nawiązują nowe przyjaźnie. Wywołuje to u mnie uśmiech na twarzy i każde pieniądze włożone w to przedsięwzięcie są tego warte. Projekt w szczególności adresowany jest do dzieci. Sam jestem tatą i wiem jak bardzo maluchy uwielbiają zabawy i animacje. Jeśli dzieci są szczęśliwe - to rodzice również. Pragnę przypomnieć, że to projekt zupełnie niekomercyjny, nastawiony na działania społeczne. Chcę budować w ten sposób po prostu fajną i zgraną społeczność lokalną.
Czyli beneficjentami działań są dzieci?
Koncentrujemy się na najmłodszych mieszkańcach naszego miasta. W przyszłości na pewno zorganizujemy też coś dla seniorów, ale na to potrzeba więcej miejsca, a cały projekt „Radosne lato” tak bardzo się rozwinął, że po prostu obecnie zabrakłoby nam przestrzeni. Musimy wszystko sobie przeanalizować i na pewno wyciągniemy wnioski na przyszłość.
A da się połączyć świat IT, czyli Pana branżę, a zarazem wielką pasję z piknikami dla dzieci i w ten sposób „zarazić” młode pokolenie nowymi technologami czy programowaniem?
Raczej jest to trudne, bo obecnie koncentrujemy się na młodszych dzieciach. Ostatnio okazało się jednak, że jeden z naszych wolontariuszy studiuje informatykę i bardzo chce się rozwijać w tym obszarze. Dlatego od razu zaproponowałem mu pomoc. Uważam, że młodzi ludzie w mojej branży są bardzo ambitni i Kraków ma się czym pochwalić. A mówię to z perspektywy osoby, której funkcjonuje na rynkach międzynarodowych a naszymi klientami są duże międzynarodowe koncerny.
Znając Pana energię do działania, na pewno ma Pan już w głowie pełno pomysłów dotyczących tego jak wykorzystać tę sytuację.
Na pewno nie jestem osobą, która siedzi z założonymi rękami lub po pracy ogląda seriale. Jestem typem człowieka, który lubi działać i tworzyć coś nowego. Często są to rzeczy w moim najbliższym otoczeniu. Jako przykład, mogę podać wspólnotę w moim bloku, udało mi się zrobić fotowoltaikę, ładowarki elektryczne, kamery w bloku. Wracając do pytania, chciałbym teraz po prostu skoncentrować się na nieco starszej grupie mieszkanców. Może przedsięwzięcia sportowe będą fajnym rozwiązaniem?
A obecna polityka miasta w zakresie zieleni, czyli np. tworzenie parków kieszonkowych, to dobry kierunek?
Im więcej zieleni, tym lepiej. Każda inicjatywa w tym zakresie jest na wagę złota. Powinniśmy żyć na takiej przestrzeni, która by nas nie przytłaczała, chodzi o miejsca, gdzie można spokojnie odpocząć po pracy. Zwróćmy uwagę na Central Park w Nowym Jorku - zajmuje około 350 hektarów. To świadczy o tym jak bardzo ważne są zielone przestrzenie w dużych aglomeracjach.
Poruszyliśmy dużo tematów związanych z ekologią. Sam próbuje Pan też zmieniać swoje otoczenie w tym względzie. A co zwykli mieszkańcy mogą jeszcze zrobić, by żyło im się lepiej?
Bardzo ważna jest jakość powietrza. To wpływa na nasze zdrowie bardziej niż nam się wydaje. Niezwykle istotna jest też edukacja, pokazanie ludziom, że jest obecnie na rynku wiele możliwości. Warto robić to różnymi kanałami i docierać do osób, które nie korzystają z internetu. Wówczas nawet zwykła ulotka staje się bardzo cenna. Jesteśmy tym czym oddychamy.
Wywołał Pan temat ulotek. Wiem, że ostatnio to bardzo popularne słowo u Pana w domu.
To prawda. Zostałem ostatnio zaatakowany przez „patoaktywistów” za to, że rozdaję ulotki. A prawda jest taka, że był to cenny środek komunikacji w naszym projekcie związanym z piknikami. Ludzie ich nie wyrzucali do kosza, gdyż chcieli mieć terminarz imprez przy sobie. Co więcej, nie każda ulotka jest związana z wycinką lasów. Papier do produkcji to często mieszanina surowców z materiałów wtórnych i specjalnie hodowanych drzew pod wycinkę. Dlatego mam dla wszystkich osób, które mnie atakowały mały challenge.
Na czym miałby on polegać?
Za każdą moją ulotkę, znalezioną na śmietniku lub na ulicy, przyniesioną wraz ze zdjęciem, gdzie została znaleziona - w czwartek do Parku Zaczarowanej Dorożki na naszą konferencję, wpłacę złotówkę na rozwój zieleni miejskiej. Całość kwoty będzie następnie przeznaczona do Zarządu Zieleni Miejskiej by Kraków mógł rozwijać zielone projekty.
O której w czwartek poznamy wyniki akcji?
Start konferencji zaplanowany jest na 17:45. Wówczas przekonamy się, ile nowych drzew pojawi się w naszym mieście! I czy te wpisy na „pato-fanpejdżach” to tylko budowanie sobie poklasku, czy mają one też podstawy w realnym działaniu. Zachęcam raczej do konstruktywnej współpracy niż do totalnej krytyki. Współpraca buduje, krytyka niszczy - zwłaszcza tych, którzy nią walczą.