Zlikwidować ogólnomiejski budżet obywatelski i zastąpić go dzielnicowym [Komentarz]

Adam Łaczek

Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że należy zlikwidować ogólnomiejski budżet obywatelski, a zaoszczędzone środki rozdysponować na dzielnicowe budżety obywatelskie. W ten sposób dysponowałyby one kwotami rzędu kilkuset tysięcy złotych.

Iluzja równych szans

Ogólnomiejski budżet obywatelski stał się patologią, gdzie polityk czy osoba z koneksjami może więcej, a zwykły mieszkaniec nie ma szans w starciu z urzędniczą maszyną. Kilka lat temu odrzucono z budżetu obywatelskiego projekt przejścia dla pieszych pod Jubilatem – argumentacja ZIKiT podobno merytoryczna, tzw. „nie da się”. Minęły dwa lata i to samo przejście wyznaczy ZIKiT…

Gdyby szary człowiek zgłosił projekt zrobienia ogólnodostępnego placu zabaw na niegrodzonej działce swojej wspólnoty mieszkaniowej, to oczywiście urzędnicy by ten projekt odrzucili. Zupełnie odwrotnie postąpiono jednak z projektem „Skrzydła dla Krakowa”, gdzie aeroklubowi kupiono de facto dwa szybowce za 1 375 000 PLN.

Jak to jest: Kowalski deklaruje że plac zabaw z budżetu obywatelskiego na jego działce będzie ogólnodostępny, to mu ten projekt odrzucą, ale areoklubowi wierzy się na słowo?

Angielski dla wszystkich?

Dopuszczono też projekt „Angielski 5 razy w tygodniu” o lekcjach angielskiego dla dzieci w szkołach, który nie spełnia warunku ogólnodostępności z regulaminu budżetu obywatelskiego:

„§ 12. W ramach procedury budżetu obywatelskiego nie mogą być realizowane zadania:

1) których efekty nie spełniają kryterium ogólnodostępności dla mieszkańców Dzielnicy w przypadku zadań o charakterze lokalnym, a mieszkańców miasta w przypadku zadań o charakterze ogólnomiejskim;”

Ten punkt regulaminu powstał po to, by nie zgłaszano propozycji typowo pod szkoły. Co więcej, nawet w niektórych dzielnicach przekonywano, by takich projektów, typowo szkolnych, nie zgłaszać bo i tak komisja je odrzuci. Projektu Radnego Wantucha nie odrzucono, bo jak się dowiedziałem wystarczyło że zadeklarował (sic!), że projekt będzie ogólnodostępny.

Nie jest tajemnicą że radny Wantuch startował w wyborach do Rady Miasta Krakowa z listy Prezydenta Jacka Majchrowskiego, a teraz w kampanii przedreferendalnej o odwołanie prezydenta aktywnie broni prezydenta Jacka Majchrowskiego i krytykuje Łukasza Gibałę.

Równolegle projekt zagospodarowania placu Wszystkich Świętych autorstwa wielkich krytyków magistratu, czyli Grzegorza Krzywaka i Krowoderskiej.pl, zostaje bardzo uznaniowo i bezprawnie odrzucony. Tutaj już urzędnicy widzą tylko złą wolę ze strony G. Krzywaka i są święcie przekonani, że chce ośmieszyć budżet obywatelski, niezależnie od tego, co o projekcie mówi sam G. Krzywak.

Sytuacja w której stronnik prezydenta może więcej, a projekty osób nieprzychylnych magistratowi są odrzucane, musi budzić niesmak.

Czemu nie wygrywają zwykli ludzie?

Dziwnym trafem sukces w ogólnomiejskim budżecie obywatelskim osiągają w dużej mierze projekty przygotowane przez radnych, szkoły, partyjne młodzieżówki, różne stowarzyszenia i organizacje (jak aeroklub). Wygrywają, bo mają pieniądze na kampanie promocyjne: ulotki (zostawiane w przychodniach, sklepach, przedszkolach), posty sponsorowane na Facebooku, plakaty, a przykładowo szkoła może powiesić plakaty na wejściu do szkoły – Kowalski już nie ma takiej możliwości. Wygrywają, bo mają dostęp do eventów: „Skrzydła Krakowa” miały stanowisko na Małopolskim Pikniku Lotniczym i można tam było oddać na nich głos, radny Wantuch w poprzednich latach organizował za darmo spotkania w szkołach. Tymczasem szary Kowalski przegrywa, bo nie ma dobrego kanału promocyjnego.

Jak to naprawić?

Obecny budżet obywatelski wcale obywatelskim nie jest i na pewno wymaga reformy. Chyba najprostszą i najskuteczniejszą reformą byłoby zlikwidowanie ogólnomiejskiego budżetu obywatelskiego i rozdzielenie pieniędzy pomiędzy poszczególne dzielnicowe budżety obywatelskie. Można pomyśleć też o innych obostrzeniach: zakaz promowania konkretnych projektów w obiektach takich jak szkoły i przedszkola, zakaz finansowania środków promocyjnych dla konkretnych projektów ze środków rady dzielnicy…

W dzielnicowych budżetach skala opisanych przeze mnie patologii jest o wiele mniejsza i wiele projektów wygrywa, mimo że ich wnioskodawcy nie wydają ani złotówki na ulotki, plakaty, eventy czy promocje na Facebooku. Co więcej, wygrywają tam projekty zwykłych mieszkańców. Chociaż może też dlatego, że pula pieniędzy do zagospodarowania jest mała, co zniechęca do machlojek i nadmiernego inwestowania w promocję… Potrzeba reform, zwykły obywatel musi mieć tyle samo szans na zwycięstwo swojego projektu co zgłaszający projekt radny. Inaczej projekt budżetu obywatelskiego upadnie.

News will be here