News LoveKraków.pl

Związkowcy z UKEN: „Rektor Borek mija się z prawdą. Są prawomocne wyroki, wszystkie dla niego niekorzystne”

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– Autonomia uczelni istnieje i powinna istnieć, rektor może zwalniać. Ale nie ma prawa łamać prawa – mówią związkowcy z UKEN w reakcji na słowa rektora uczelni. I podkreślają, że wszczęta przez ministerstwo nauki procedura jego odwołania nie ma nic wspólnego z restrukturyzacją.

– Z państwowych uczelni będą zwalniane setki, a może tysiące pracowników – prognozował w zeszłym tygodniu w rozmowie z LoveKraków.pl rektor UKEN prof. Piotr Borek. Zapytany o to, na jakim etapie jest wszczęta przez byłego już ministra nauki i szkolnictwa wyższego Dariusza Wieczorka procedura odwołania go ze stanowiska odpowiadał, że żadnych rozstrzygnięć jeszcze nie otrzymał, a o serii przeprowadzonych na uczelni zwolnień mówił jako o krokach koniecznych, by poprawić trudną sytuację finansową UKEN-u.

Prof. Borek przekonywał też, że decyzje o tym, kogo zwolnić nie były podejmowane przez niego. – Oczywiście skupiło się to na mnie, jako symbolicznym pracodawcy, to ja miałem cały ten szereg nieprzyjemności – dodawał.

Cały tekst można przeczytać tutaj:

Do słów rektora postanowili się odnieść naukowcy z UKEN-u zrzeszeni w Inicjatywie Pracowniczej.

Rozmowa z prof. Niną Plutą-Podleszańską, iberystką, zwolnioną z UKEN w 2021 r., członkinią Międzyzakładowej Komisji OZZ Inicjatywa Pracownicza UKEN i prof. Tomaszem Sikorą, byłym kierownikiem zlikwidowanej Katedry Literatur Anglojęzycznych UKEN, wiceprzewodniczącym Międzyzakładowej Komisji OZZ Inicjatywa Pracownicza UKEN:

Ada Chojnowska: Co państwo na to, co o zwolnieniach na UKEN mówił ostatnio na naszych łamach rektor uczelni, prof. Piotr Borek?

Prof. Nina Pluta: Mam wrażenie, że moment nie jest przypadkowy. Zdaje się, że pan rektor próbuje wykorzystać zamieszanie związane ze zmianami w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, przedstawiając się jako osoba niesłusznie przez poprzedniego ministra prześladowana. Z jego słów może wynikać, że były już minister Wieczorek chciał go odwołać właściwie bez powodu.

Prof. Tomasz Sikora: To wszystko jest po prostu smutne. Pan rektor Borek powtarza przyjętą przez siebie narrację, która niestety w wielu punktach mija się z prawdą.

Jakie to punkty?

T.S.: Podstawową sprawą, którą należy wyjaśnić są powody, dla których została wszczęta procedura jego odwołania. Bo choć pan rektor powtarza, że została ona wszczęta z powodu restrukturyzacji uczelni, trzeba jasno powiedzieć, że jest to nieprawda. Powodem było niezgodne z prawem zwalnianie pracowników, nie restrukturyzacja. Już samo to pokazuje, w jaki sposób wypowiedzi rektora fałszują obraz sytuacji. Wszystkie opiniodawcze organy, takie jak Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego czy Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich, jednoznacznie wskazują, że podstawą procedury odwołania rektora UKEN są wyłącznie potwierdzone przypadki łamania prawa. Restrukturyzacja prowadzona przez rektora Borka nie ma tu nic do rzeczy, pomimo jego licznych wypowiedzi, które to sugerują.

N.P.: Restrukturyzacja dodajmy wątpliwa, bo choć pan rektor od samego początku powtarza, że uczelnia była w katastrofalnej wręcz sytuacji finansowej i restrukturyzacja była konieczna, są liczne dokumenty stwierdzające coś innego. Uczelnia nawet nie spełniała przewidzianych w przepisach kryteriów koniecznych do podjęcia restrukturyzacji.

T.S.: Co więcej, choć pan rektor w rozmowie z panią mówił o 10 milionach złotych, które dostał od ministra Czarnka na restrukturyzację, w piśmie dotyczącym przekazania tej kwoty nigdzie nie ma mowy ani o restrukturyzacji, ani o żadnym planie naprawczym. W tym samym momencie pieniądze dostał zresztą nie tylko UKEN, ale i inne uczelnie państwowe, łącznie było ich kilkadziesiąt. Jeszcze raz jednak podkreślę – rektor Borek nie jest odwoływany za restrukturyzację. I kiedy mówił w rozmowie z panią, że na innych uczelniach też będą zwolnienia, pytając retorycznie czy wtedy przykładem rektora Borka minister będzie w trybie administracyjnym odwoływał kolejnych rektorów, odpowiedź brzmi: tak. Jeśli będą tak jak rektor Borek łamali prawo, to tak, minister powinien ich odwoływać.

Zaktualizujmy informacje dotyczące spraw sądowych wytaczanych rektorowi przez zwolnionych pracowników UKEN. Ile ich było, w ilu już wydano wyroki i ile z nich jest prawomocnych?

N.P.: Z około setki zwolnionych pracowników sprawy do sądu pracy skierowało ponad 30 osób. W przypadku dziewięciu osób zapadły już prawomocne wyroki, niekorzystne dla rektora, zwolnionym pracownikom zostały wypłacone odszkodowania. Zapadają też kolejne wyroki w I instancji, również niekorzystne dla rektora, wiele spraw jest wciąż w toku. Żadnej sprawy jak dotąd rektor nie wygrał. Są też sprawy, które nie toczą się w sądzie pracy, ale np. w sądzie karnym. To między innymi sprawa zwolnienia mnie i innych chronionych związkowców. Sąd pierwszej instancji skazał rektora na grzywnę, symboliczną, bo wynoszącą 10 czy 12 tysięcy złotych, sprawa jest obecnie w apelacji. Kiedy się skończy – nie wiadomo, adwokat pana rektora stosuje bowiem wszystkie możliwe kruczki prawne, by ją przeciągnąć, to aż śmieszne. Choroby, wnioski o wyłączanie kolejnych sędziów ze składu… wszystko po to, by rektor kary jednak nie musiał płacić, bo po trzech latach taka grzywna się przedawnia. A trzy lata miną dokładnie w marcu tego roku.

Kto płaci odszkodowania w przypadku niekorzystnych dla rektora wyroków – uczelnia czy prof. Borek?

N.P.: W przypadku wspomnianej sprawy karnej pan rektor, odszkodowania zasądzone przez sąd pracy wypłaca uczelnia, chodzi więc o publiczne pieniądze. Tylko w tej chwili ich kwota sięga pół miliona złotych. Cały czas próbujemy też w trybie informacji publicznej dowiedzieć się, ile pieniędzy wydaje uczelnia na prawników broniących rektora. Tu jednak również trafiamy na opór i kolejne kruczki prawne stosowane przez prawników, byle tylko takiej odpowiedzi nam nie udzielić. Na pewno koszty te nieustannie rosną, zważywszy zwłaszcza nie niekończące się odwołania i zażalenia rektora, również w postępowaniu w sprawie odwołania go z funkcji.

Pytam między innymi dlatego, że prof. Borek przekonywał mnie, że decyzje o tym, kogo należy zwolnić, nie były podejmowane przez niego, on jedynie „podpisywał, szanując wolę dyrektorów komisji, którzy typowali osoby do redukcji”. I że „oczywiście skupiło się to na nim, jako symbolicznym pracodawcy”.

T.S.: To wręcz zabawne, jak bardzo w oficjalnych wypowiedziach pan rektor unika odpowiedzialności. Obejmując taki urząd powinien doskonale zdawać sobie sprawę, że ponosi absolutnie wszelką odpowiedzialność za swoje działania kadrowe. Mimo że Państwowa Inspekcja Pracy podała go do sądu za bezprawne zwolnienia, on wciąż zachowuje się tak, jakby miał niewiele z tym wspólnego poza złożeniem podpisu. Doskonale wiemy, że tak nie było.

W rozmowie z panią pan rektor poruszył też wątek polityczny, więc może również do tego się odniosę. Jest bogata dokumentacja ukazująca relacje pana rektora Borka z politykami poprzedniego obozu władzy, czy to Barbarą Nowak, czy Ryszardem Terleckim, czy nawet byłym premierem Mateuszem Morawieckim. Dziś na UKEN również zatrudniane są osoby jednoznacznie związane ze środowiskiem PiS-u. Jeśli więc jest jedna osoba odpowiadająca za głębokie upolitycznienie sytuacji na uczelni, to jest to nie kto inny jak pan rektor Borek.

Co państwa zdaniem było największym naruszeniem w czasie serii zwolnień – dobór zwalnianych osób czy może sposób w jaki się to odbywało?

N.P.: Nie mnie oceniać ile osób należało zwolnić, na pewno jednak wiem, że dobór pracowników wytypowanych do zwolnienia był skandaliczny. Na palcach jednej ręki mogę policzyć przypadki, w których zwolnienie uzasadniano tym, że np. ktoś nie pracuje naukowo, a tylko dydaktycznie, przy czym te kryteria też nie były jasne. W przypadku całej reszty zwolnień oficjalne uzasadnienia były po prostu kuriozalne, co zresztą było jednym z głównych powodów powołania naszej Komisji Związkowej. Nikt inny się tym nie interesował. Zwalniano też ze względu na wiek, a także dyscyplinarnie. To był między innymi przypadek dr Małgorzaty Trojańskiej oraz mój. Swego czasu sam rektor Borek podczas spotkania ze studentami mówiąc o zwolnieniach nieopatrznie wyjawił, że on „też potrafi pokazać pazur decyzyjny”, czyli ewidentnie zwalniał kogoś, kto mu po prostu nie pasuje. Ciekawostką może być też fakt, że „naczelny restrukturyzator UKEN”, a więc były kanclerz uczelni, który zwolnił połowę z nas, ostatecznie również został zwolniony i dziś przed sądem zeznaje przeciwko uczelni.

T.S.: W całym tym procesie nie było żadnych przejrzystych kryteriów. To oczywiste, że część osób była zwalniana za działalność w naszym związku zawodowym, nie było mowy o tym, że nie wywiązują się ze swoich obowiązków pracowniczych. Warto przypomnieć, że w pół roku po rozpoczęciu pierwszej kadencji rektora Borka ze sprawowania swoich funkcji zrezygnowała trójka prorektorów, właśnie na znak protestu. Te osoby już na UKEN nie pracują.

N.P.: Zwalniano osoby po prostu niewygodne, to znaczy takie, które zaczęły krytykować nowego rektora. I to nie jest tak, że krytykowano go dla zasady, wręcz przeciwnie, ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, że zdawało się, że nowy rektor, jako humanista, będzie wykazywał się zrozumieniem, że będzie sprawiedliwy, prężnie działający i przyjdą dla naszej uczelni nowe czasy. Nowe czasy rzeczywiście nastały, przy czym okazało się, że zaczynają się od zwalniania pracowników. Wszystko to przypominało najgorsze korporacyjne sny, nie miało nic wspólnego z uniwersyteckimi standardami czy etosem. Część zwolnień wiązała się też z tym, że trzeba było zapewnić miejsce dla „swoich”, miernych ale wiernych.

Czyli mimo że były zwolnienia jednocześnie zatrudniano nowe osoby, z zewnątrz?

N.P.: Część była z zewnątrz, część już pracowała na UKEN, ale je awansowano. Zasady ich awansów były oczywiście niejasne. Stanowiska obsadzane były albo bez konkursów, albo w konkursach niejawnych, wszystko pod płaszczykiem restrukturyzacji, którą my cały czas podajemy w wątpliwość. Warto tutaj dodać, że wiele osób, które zostały zwolnione, znalazła świetne prace na innych uczelniach. Dla przykładu pani Natalia Ryłko została prodziekanem jednego z wydziałów Politechniki Krakowskiej, to ważne i eksponowane stanowisko. Okazuje się więc, że byli pracownicy UKEN naprawdę dobrze sobie radzą i absolutnie nie byli złymi pracownikami, zasługującymi na zwolnienie. Wręcz przeciwnie, to wspaniali naukowcy z naprawdę uznanymi osiągnięciami.

T.S.: Pamiętajmy też, że cały czas mówimy o osobach, które zostały oficjalnie zwolnione, a było jeszcze wiele takich, które z uczelnią rozstały się w innych warunkach. Na przykład zmuszano je do „dobrowolnego” odejścia, w przeciwnym razie grożąc zwolnieniem dyscyplinarnym. Są nawet nagrania takich rozmów, a także smsy, w których rektor kazał podwładnym szukać „haków” na określone osoby.

Panią profesor zwolniono dyscyplinarnie, a pan, panie profesorze, wciąż na UKEN pracuje?

T.S.: Tak, przy czym mnie również dotknęły pewne konsekwencje z racji mojej działalności związkowej. Kiedy pojawiłem się na rozmowie z inspektorem pracy, przedstawiając się po raz pierwszy jako wiceprzewodniczący związku, już następnego dnia rano otrzymałem informację, że zostałem pozbawiony swojej funkcji wicedyrektora szkoły doktorskiej. W kolejnych krokach pan rektor pozbawił mnie kierownictwa katedry, później rozwiązał ją całkowicie.

A jak na UKEN jest teraz? Są jeszcze jakieś zwolnienia, niepokorni pracownicy czy związkowcy spotykają się z szykanami?

T.S.: O zwolnieniach w ostatnim czasie nic nam nie wiadomo, szykany były, w jakimś stopniu są dalej, natomiast większość osób krytykujących rektora już poniosło tego konsekwencje. Część osób została zwolniona, część spacyfikowana, a duża część jest przestraszona lub po prostu siedzi cicho, bo uważa, że układ jest betonowy, tego się nie da ruszyć, trzeba po prostu przeczekać. Natomiast pan rektor Borek jak był, tak jest, i w dalszym ciągu podejmuje bulwersujące działania. Teraz na przykład zaczął proces ocen nauczycieli akademickich opierający się na zarządzeniu, które ministerstwo nauki uznało za niezgodne z ustawą o szkolnictwie wyższym. Zarządzenie miało zostać zmienione, nie zostało, a pan rektor rozpoczyna nową turę ocen pracowniczych na podstawie niezgodnego z prawem zarządzenia.

Na początku października zeszłego roku były już minister Dariusz Wieczorek zapewniał w Krakowie, że do odwołania rektora Borka dojdzie jeszcze tego samego miesiąca. Tak się nie stało, mamy końcówkę stycznia, w ministerstwie nowe władze. Są państwo rozczarowani?

N.P.: Takich zapowiedzi ze strony ministra Wieczorka słyszeliśmy niestety wiele, jakie są efekty widzimy. Trzeba przy tym oczywiście mieć na względzie, że pan rektor Borek od wszystkiego się odwołuje, wysyła wielostronicowe pisma mające udowodnić, że czarne jest białe, sąd administracyjny został po prostu zarzucony jego odwołaniami, ciężko więc się bardzo dziwić, że wszystko to trwa tak długo. Osobiście myślę, że pan rektor ma wielką nadzieję, że pod nowymi władzami ministerstwa sprawa po prostu utonie i że przewinienia, jakich się dopuścił 4 lata temu, po prostu rozejdą się po kościach. Też nie ma co ukrywać, czas mija, więc sprawa po prostu przysycha. To normalne socjologiczne zjawisko i ciężko oczekiwać, by po 4 latach ludzie tłumnie stawili się pod uczelnią skandując w imię sprawiedliwości, której nie stało się zadość. Natomiast jeśli pyta pani, czy czuję się rozczarowana, odpowiem, że oczywiście. Na pewno jesteśmy zawiedzeni tym, że nie poszło to wszystko szybciej, ale nie zamierzamy się poddawać. Nie przestaniemy podawać faktów i będziemy każdemu komu trzeba powtarzać, co się na UKEN stało. Mam nadzieję, że nasza konsekwencja przyniesie efekty.

T.S.: Nie da się ukryć, że myśl o tym, że sprawa odwołania pana rektora Borka po tym wszystkim co się wydarzyło mogłaby zostać umorzona, jest dość przerażająca. Byłoby to głęboko, ale to naprawdę głęboko niesprawiedliwe. Staram się jednak nie dopuszczać do siebie takich myśli i mam nadzieję, że pan rektor Borek poniesie konsekwencje swoich działań. Bo autonomia uczelni oczywiście, istnieje i powinna istnieć, rektor ma prawo zwalniać. Ale rektor nie ma prawa łamać prawa. Nie na tym polega autonomia uczelni.