ZZM spiera się z konserwatorem o zieleń

Jedno ze spornych miejsc fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Wojewódzki konserwator zabytków uważa, że to urząd jest od tego, by decydować o zieleni w danych obszarach Krakowa. Zarząd Zieleni Miejskiej stoi na stanowisku, że zdarza się, iż konserwator przekracza swoje kompetencje.

Od wiosny 2018 roku trwa spór kompetencyjny o zieleń. Wojewódzki Małopolski Konserwator Zabytków chce, aby Zarząd Zieleni Miejskiej nie działał w sposób niezależny od organu i konsultował wszystkie prace związane z sadzeniem bądź usuwaniem krzewów czy drzew w układzie urbasnitycznym objętym ochroną konserwatorską.

Sprawa ostatecznie została zbadana przez Wydział Kontroli Wewnętrznej Urzędu Miasta Krakowa. Wszystko po to, aby sprawdzić, czy zarzuty WMKZ w stosunku do ZZM nie są bezpodstawne.

W raporcie stwierdzono, że faktycznie współpraca między ZZM a konserwatorem nie jest prawidłowa. Zdaniem kontrolujących wynika to z odmiennej interpretacji zapisu ustawy o ochronie zabytków.

Małopolski konserwator zbyt szeroko interpretuje zapisy. Według organu każda zieleń miesząca się w obszarze wpisanym do rejestru zabytków jako układ urbanistyczny, podlega ustaleniom konserwatorskim. W skrócie: każda decyzja o usunięciu lub zasadzeniu nowej rośliny wymaga zgody konserwatora.

Organ też „ingeruje autorytatywnie” w dobór roślin, ich kompozycje i kwestionuje projekty ZZM-u. W raporcie pojawiło się również sformułowanie, że w pismach pokontrolnych wojewódzki konserwator nie opiera się na konkretnych przepisach czy opiniach naukowych, z którymi „kolidują projekty ZZM”.

Raport jasno określa, że prawo stoi po stronie miejskiej jednostki. Inspektorzy podkreślają, że zgód wymaga ingerencja w zieleń, ale tą, która jest na terenie np. parku wpisanego do rejestru zabytków, a nie całą zieleń w obszarze wpisanym do rejestru jako układ urbanistyczny.

Chore drzewa i magnolie

Przechodząc do konkretnych przykładów, to pierwszy dotyczy uzgodnienia na usunięcie drzew z rynku Podgórskiego czy placu Wolnica. Eksperci ZZM uznali, że rośliny zagrażają bezpieczeństwu ludzi. Jak mówi Łukasz Pawlik, zastępca dyrektora zarządu, konserwator wymagał jednak dodatkowych ekspertyz, których ZZM nie miał w obowiązku dołączać.

– Wszelkie wątpliwości na bieżąco wyjaśnialiśmy, a jeśli konserwator chciał np. pozyskać opinie dotyczące powodów wymierania danych drzew, to mógł w ramach swoich czynności przeprowadzić postępowanie dowodowe – mówi Pawlik.

Innym przykładem, gdzie pojawiły się zgrzyty, były magnolie na bulwarach. ZZM wraz ze sponsorem i mieszkańcami posadził kwitnące krzewy, aby przysłonić nieestetyczny mur. – Również w tym przypadku konserwator uważała, że należy to uzgodnić – tłumaczy,

Jednym z większym problemów jest też park kieszonkowy przy ul. Sokołowskiej. ZZM wysłał wniosek o uzgodnienie, ale nie otrzymał w ustawowym terminie żadnej odpowiedzi. Nie mógł więc odwołać się od ewentualnie negatywnej decyzji ani dopasować projektu do wytycznych konserwatorskich. Doszło tu więc do bezczynności organu.

Kolejną odsłoną problemu były zasadzone przez ZZM trawy i krzewy na terenach zielonych między ulicą Zwierzyniecką a Powiśle. W tym przypadku nawet została naliczona kara, ale zarząd skutecznie odwołał się do ministerstwa kultury, które stwierdziło, że konserwator popełnił błędy proceduralne.

Wicedyrektor Pawlik podkreśla, że współpraca nie jest taka zła, jak może się wydawać. Problemem jest faktycznie niejasny zakres działań na terenach układów urbanistycznych czy interpretacja przepisów.

Udaje się jednak współdziałać bez przeszkód. Takim przykładem jest park kieszonkowy przy ul. Łobzowskiej. – To była współpraca idealna – podkreśla Łukasz Pawlik. Takich działań jest więcej, bo inaczej normalne funkcjonowanie w mieście byłoby niemożliwe.

Jednak aby pozbyć się problemu, Zarząd Zieleni Miejskiej wystąpił do ministerstwa o wykładnie prawa i na tej podstawie prowadzona będzie dalsza współpraca między ZZM a małopolskim konserwatorem zabytków.