Oskarżony w sprawie o potrójne morderstwo chciał wyjść na wolność. "Ma małe dziecko"

Trwa proces w sprawie zbrodni przed 22 lat. Oskarżony Wojciech R. chciał opuścić areszt, w którym przebywa od 16 miesięcy. Na to nie zgodził się sąd. Na rozprawie zeznawał również Zbigniew Ś. ps. „Pyza”.

100 tys. złotych, zakaz opuszczania Krakowa i wizyty na komisariacie policji trzy razy w tygodniu – taką propozycję złożyła obrończyni oskarżonego Wojciecha R. we wniosku o uchylenie tymczasowego aresztu. Zdaniem adwokat Magdaleny Stanisławskiej-Czop wszyscy główni świadkowie już zeznawali, a oskarżony nie będzie miał możliwości wpłynąć na opinie biegłych z dziedziny medycyny czy balistyki.

Według adwokat sporne jest nawet to, czy Wojciech R. będzie sądzony za współudział w zabójstwie, do jakiego doszło we wrześniu 2001 roku w podskawińskich Jurczycach. Adwokat dodała, że jej klient zawsze współpracował z organami ścigania i nie zamierza przestać. Stanisławowska-Czop podkreślała, że oskarżony jest ojcem małego dziecka i od 16 miesięcy nie miał z nim kontaktu.

– Jestem najbardziej zainteresowany tym, żeby prawda została ujawniona i żebym został oczyszczony z zarzutów – stwierdził R.

Sąd nie zgodził się z tym wnioskiem i postanowił o przedłużeniu aresztu o kolejne sześć miesięcy. W uzasadnieniu sędzia Aleksandra Sołtysińska stwierdziła, że postępowanie dowodowe tak naprawdę wzmocniło przesłankę dotyczącą słuszności zarzutów prokuratury. Zeznania świadków nie potwierdziły tego, jak próbował tłumaczyć się oskarżony ze swojej obecności w domu, gdzie doszło do potrójnego zabójstwa, oraz jego zachowania, w tym m.in. milczenia o zdarzeniu przez 20 lat.

Oskarżony przedstawił wersję, że został sterroryzowany przez Krzysztofa P. „Loczka” i dlatego ani nie uciekł z domu w Jurczycach, ani nie zrobił nic, by powstrzymać swojego kompana przed dokonaniem morderstw.

Wojciechowi R. grozi też surowa kara. – Potrójne zabójstwa są bardzo rzadkie. Poręczenie majątkowe w wysokości 100 tys. złotych przy tych zarzutach jest niewystarczające – uznała sędzia Aleksandra Sołtysińska.

Niewykorzystana wiedza?

W środę jednym ze świadków był Zbigniew Ś., który został oskarżony o 18 przestępstw po zeznaniach Krzysztofa P. „Loczka”, gdy ten miał status świadka koronnego. Ostatecznie „Pyza” został nieprawomocnie skazany jedynie za kierowanie grupą przestępczą. O czym więcej tutaj.

Co więcej, „Loczek” twierdził, że to właśnie Zbigniew Ś. zlecił potrójne zabójstwo, co okazało się nieprawdą. – Gdybym wiedział o Jurczycach, to czy ukrywałbym to przez 20 lat, zwłaszcza że „Loczek” miał status świadka koronnego? – pytał retorycznie „Pyza”.

Ostatecznie zeznania świadka ograniczyły się do tego, iż opowiedział, kiedy poznał Krzysztofa P. (na początku lat 90. w areszcie śledczym, P. miał tam przebywać z uwagi na oskarżenia o gwałt) i jakie ich łączyły relacje (praktycznie żadne). – Nigdy nie byliśmy bliskimi znajomymi – stwierdził Ś.

Jednak z uwagi na to, że to zeznania m.in. „Loczka” doprowadziły do ponad 20-letniego procesu „Pyzy” i jego grupy, on sam z akt sprawy wyrobił sobie zdanie o Krzysztofie P. – Cały czas podnosiłem, że „Loczek” to zwyrodnialec i psychopata. Nadużywał narkotyków, alkoholu i sterydów – mówił.

– Obarczał wszystkich za przestępstwa, które najprawdopodobniej sam dokonał – dodał „Pyza”.

Sprawa Jurczyc pojawiła się w procesie Zbigniewa Ś., ponieważ w aktach sprawy znalazł się protokół z wizji lokalnej z tych okolic z udziałem „Loczka”. Mówił on wtedy, że gdzieś w okolicy miało dość do zabójstwa oraz że działała tam fabryka amfetaminy. Śledczy jednak, jak twierdzi „Pyza”, nie podjęli tego tropu i nie zweryfikowali słów Krzysztofa P. – Przy innych historiach były chociaż próby weryfikacji – zeznał.

Zbigniew Ś. przypomniał, że gdy „Loczek” został zatrzymany w związku z tą sprawą, od razu zaczął obarczać winą właśnie jego. – Nie odpowiadał na pytania, tylko zaczął monolog o spisku i o tym, że każdy chce go zniszczyć – przypomniał „Pyza”.

Kwestia Jurczyc miała jeszcze wrócić podczas głównej rozprawy Zbigniewa Ś., jednak on sam nie zdążył zapytać o to „Loczka”, bo ten zmarł w areszcie.

Pytań ze strony prokuratury i obrony do świadka nie było.