Anita Włodarczyk: Psycholog powiedział, że nie widzi sensu dalszej współpracy. Powiedziałam „nie” [Rozmowa]

Anita Włodarczyk (z prawej) wraz z byłym wybitnym chodziarzem Robertem Korzeniowskim fot. IE 2023

Z wybitną młociarką rozmawiamy o powrocie po kontuzji, celach na ten sezon i igrzyskach europejskich. Rywalizacja lekkoatletów będzie jednym z najciekawszych wydarzeń zbliżającej się imprezy.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Jakie są pani cele na najbliższe miesiące?

Anita Włodarczyk, trzykrotna mistrzyni olimpijska, czterokrotna mistrzyni świata w rzucie młotem: Jestem na ostatniej prostej przed pierwszym startem, który zaplanowałam 13 maja w Kenii. Będą to moje pierwsze zawody od czerwca ubiegłego roku. Kolejne miesiące również będą etapem przygotowań do sierpniowych mistrzostw świata w Budapeszcie. Pod koniec kwietnia wróciłam z Kataru, gdzie trenowałam od listopada, z przerwą na obóz w RPA. Bardzo tęskniłam za Polską i cieszę się, że mogłam kontynuować przygotowania w Arłamowie.

Przez ostatnie miesiące pani główną bazą treningową była Docha. Dlaczego?

Moim trenerem jest Chorwat Ivica Jakelić, który pracuje na co dzień w Dosze. Muszę dostosowywać się do jego możliwości. Dobrze się tam czuję, często widywałam się z katarską Polonią. Przede wszystkim jednak ciężko trenowałam siłowo i rzutowo, ponieważ wracam po kontuzji. Przygotowania zaczęłam ostrożnie, by nie przesadzić. Życie nauczyło mnie, że lepiej odpuścić, nie przyspieszać. Jestem daleko w tyle, jeśli porówna się standardowe przygotowania, gdy jestem zdrowa na początku. Nie przejmuję się, bo mam w pamięci drogę do Tokio, gdy też zaczynałam od zera, a w pierwszych startach były porażki i słabe rzucanie. W sierpniu wszystko „odbiło”, więc mam z tyłu głowy, że po raz drugi muszę przejść tę samą drogę.

Jest pani znana, więc prostsza?

Zdecydowanie! Przed ostatnimi igrzyskami była wielka niewiadoma. Po poważnej kontuzji kolana pojawił się znak zapytania, czy w ogóle wrócę do sportu, a trzeba było jeszcze wypracować świetną formę. Do tego zmieniłam trenera, więc wszystko musiałam budować od zera.

Wspomniała pani, że niedługo pierwszy start po prawie rocznej przerwie. Pojawia się ekscytacja?

Nie mogę się doczekać wyjazdów, zawodów i towarzyszącej im adrenaliny. Od listopada do kwietnia miała monotonię, orkę. Trening za treningiem, dużo samotności. Jesteśmy do niej przyzwyczajeni, ale bardzo mi już brakuje rywalizacji, nowych bodźców.

Bez pracy nie ma kołaczy, jednak między treningami potrzebny jest odpoczynek.

Najważniejsze, by człowieka nie dopadło znużenie, z którego potem trudno wyjść. Cały czas trzeba nad sobą pracować, potrafić odpowiednio zagospodarować wolny czas. Nie każdy potrafi dobrze odpoczywać. Znam osoby, które po treningu leżą w łóżku i tak się regenerują, ale głowa nie odpoczywa. Oczywiście duży wpływ ma wiek. 10 lat temu wystarczyła mi krótka drzemka, a potem mogłam spędzić sześć godzin na zakupach w galerii. Dziś to raczej niemożliwe, organizm potrzebuje więcej czasu. W kwietniu minęły 22 lata odkąd zaczęłam treningi. Cały czas uczę się siebie.

Jak bardzo pomaga w tym pani praca z psychologiem?

W środowisku sportowym przyjęło się, że jak potrzebujesz psychologa, to jest z tobą coś nie tak. Dziękuję mojemu świętej pamięci trenerowi Czesławowi Cybulskiemu, który od razu zaproponował mi współpracę z psychologiem. To był 2004 rok, gdy pojechałam na zgrupowanie kadry narodowej juniorów. Od tego czasu mam oparcie w jednym specjaliście, doktorze Nikodemie Żukowskim z Lublina.

Jak wspomina pani początki?

Przeszliśmy razem całą moją karierę – od wielkiego stresu na początku, do sytuacji, że nie stresuję się przed finałem mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich, tylko nie mogę się doczekać wejścia do koła. To piękna historia. Mnóstwo pracy, bo nie od razu wygrywałam. Kiedy w 2016 roku zdobyłam złoty medal igrzysk w Rio powiedział, że nie widzi sensu dalszej współpracy. Uznał, że moja głowa jest na mistrzowskim poziomie i jak przyjdzie problem, to sobie poradzę. Powiedziałam „nie”, bo nadal chciałam, by mi towarzyszył.

To już starsza osoba, 84-letnia. Mamy świetny kontakt, czasem dzwonimy do siebie i rozmawiamy o bieżących sprawach. Doktor jest oazą spokoju. Znam wielu sportowców, którzy nigdy nie spróbowali, a od razu mówią, że psycholog nie jest im potrzebny. To błąd! W czasie spotkań z młodzieżą zawsze powtarzam, że taka osoba ma im pomóc. Zachęcam, by korzystali, gdy mają problemy w szkole, w życiu.

Mieliście z doktorem ciche dni?

Ani jednego! Nie było trudnych momentów. Doktor wie o mnie wszystko, zna moje wnętrze. Przeszłam wiele testów. Teraz spojrzy na mnie w czasie zawodów i od razu wie, co się ze mną dzieje.

Szykuje pani formę na mistrzostwa świata, a co z udziałem w III Igrzyskach Europejskich Kraków-Małopolska 2023?

Zawody lekkoatletyczne odbędą się w randze Drużynowych Mistrzostw Europy. Dotąd startowała zawodniczka, która miała najlepszy wynik w sezonie. Wszystko zależy od moich rywalek w Polsce. Dwa lata temu nie startowałam, ponieważ Malwina Kopron rzuciła zdecydowanie dalej. To logiczne, bo startuje się dla kraju i w składzie powinni się znaleźć najlepsi w danym momencie.

Miesiąc temu w Rzymie odbyła się ceremonii przekazania Ognia Pokoju. Rozpoczęła pani sztafetę z jednym z symboli igrzysk.

Była to bardzo wzruszająca chwila, duże przeżycie. Gdy Robert Korzeniowski odpalił pochodnię, serce zaczęło mocniej bić. Trenowała ostatnio w Arłamowie, kilka kilometrów od granicy z Ukrainą. Gdy tam przyjeżdżam, nie mogę uwierzyć, że tuż obok toczy się wojna. W tym roku Ogień Pokoju ma szczególnie znaczenie. Bardzo dobrze, że Rosjanie i Białorusini nie wystartują w igrzyskach europejskich. Normalni ludzie nawet nie powinni o tym dyskutować. Mam nadzieję, że decyzja o ich udziale w igrzyskach olimpijskich w Paryżu zostanie zmieniona.

W czasie igrzysk europejskich sportowcy będą walczyć w 29 dyscyplinach. Które panią interesują?

W Tokio pokochałam wspinaczkę. Wcześniej oglądałam relacje w mediach, ale dzięki startowi Oli Mirosław poznałam kulisy. Fajnie, że będzie też rugby siedmioosobowe, w którym nasze reprezentantki odnoszą duże sukcesy. Dla niektórych sportów igrzyska będą okazję do promocji, pokazania się większej publiczności.

Uważa pani, że igrzyska europejskie mają przyszłość? Organizatorzy mówią, że trzecia edycja w Polsce może być przełomowa.

Dla wielu zawodniczek i zawodników będzie to najważniejsza impreza roku, a to za sprawą możliwości kwalifikacji do Paryża. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze zorganizowane, pojawią się opinie, że Polacy stanęli na wysokości zadania. Każda impreza ma swoją historię, ale nie w każde miejsce chce się wracać. Mam nadzieję, że podołamy organizacyjnie, sportowcy będą zadowoleni.