Mariola Marchewka twierdzi, że gdy jako dyrektor pierwszy raz weszła do Szpitala im. Narutowicza, na kardiologii zastała zero łóżek. – Nie doszło na szczęście do formalnej likwidacji oddziału – komentuje w rozmowie z LoveKraków.pl prof. Andrzej Surdacki, który jest konsultantem małopolskim w dziedzinie kardiologii.
W ostatnich miesiącach doszło do dużej zmiany w Szpitalu im. Narutowicza. Od 2002 roku miejską placówką kierowała dr n. med. Renata Godyń-Swędzioł. Po ponad 20 latach, w marcu tego roku, pożegnała się ze stanowiskiem dyrektora.Od 30 marca szpitalem zarządza Mariola Marchewka, która wcześniej przez 37 lat pracowała w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, gdzie była m.in. kierownikiem bloku operacyjnego. W rozmowie z LoveKraków.pl twierdzi, że gdy pierwszy raz weszła w mury miejskiej lecznicy jako dyrektorka, oddział kardiologii nie istniał. – Zastałam zero łóżek. Na cały szpital został jeden kardiolog – mówi obecna szefowa Narutowicza. Jej poprzedniczka (pismem datowanym na 27 marca 2024 roku) poinformowała Narodowy Fundusz Zdrowia, że z powodów organizacyjnych oddział kardiologii „nie będzie przyjmował pacjentów do hospitalizacji w okresie od 01.04.2024 do 12.05.2024 r. Z dniem 13.05.2024 r. przyjęcia pacjentów zostaną wznowione”.
Zdaniem Jacka Hymczaka, przedstawiciela obecnych władz szpitala, pismo byłej dyrektorki do NFZ-u rozpoczęło proces zamknięcia oddziału, który już przed wysłaniem dokumentu do Narodowego Funduszu Zdrowia nie miał żadnego pacjenta.
Pełna funkcjonalność
Była dyrektorka twierdzi, że za jej kadencji szpital „miał w pełni funkcjonujący oddział kardiologiczny, z wybitnym ordynatorem i uznanym oraz doświadczonym zespołem kardiologów”. – Ich kontrakty kończyły się 31 marca 2024 r., co następowało w zasadzie z końcem mojej kadencji. W związku z powyższym, ogłoszony został konkurs na nowego ordynatora, który wygrał właściwie przygotowany specjalista. Z grupą swoich współpracowników miał objąć obowiązki od 1 kwietnia – przekonuje nas Renata Godyń-Swędzioł.
– W ostatnich dniach pełnienia przeze mnie funkcji dyrektora szpitala, tj. w czasie, kiedy szpital przejmowała już obecna dyrektor, nowy ordynator oddziału kardiologicznego poinformował mnie, w obecności innych członków zarządu, że nowa dyrektor nie wyraziła woli współpracy z nim i tworzonym przez niego zespołem. W konsekwencji nie mógł podjąć obowiązków od 1 kwietnia 2024 r., tak jak to było pierwotnie planowane. Nie była to jednak moja decyzja i nie mogę się poczuwać do odpowiedzialności za zaistniały stan rzeczy – dodaje była dyrektorka.
Hymczak twierdzi, że nowy ordynator podpisał umowę 29 marca tego roku, a więc w ostatnim dniu urzędowania Renaty Godyń-Sędzioł. – Jeszcze tego samego dnia wycofał się z realizacji umowy. Nastąpiło to w momencie, kiedy dowiedział się, jak wygląda stan faktyczny oddziału i że spoczywa na nim konieczność organizacji całego zespołu medycznego. Żaden inny specjalista czy rezydent nie podpisał wtedy umowy, a więc zespół nie był tworzony, jak zapewnia pani Godyń-Swędzioł – podkreśla w odpowiedzi na pytania Jacek Hymczak.
Była dyrektorka twierdzi, że „poprzednie kierownictwo szpitala nie planowało zamykać i nie zamknęło oddziału kardiologicznego w ciągu swojej kadencji”. – Przygotowania mojego zarządu do kontynuacji usług kardiologicznych były rzetelnie prowadzone. To decyzja obecnej pani dyrektor o niezaakceptowaniu nowego ordynatora, wyłonionego w konkursie, storpedowała tę kontynuację – przekonuje była dyrektorka. Dodaje, że dyrekcja Narodowego Funduszu Zdrowia „została powiadomiona o nadchodzącej sytuacji, w której przyjmowanie pacjentów do hospitalizacji byłoby zawieszone na 6 tygodni, do czasu powołania nowego ordynatora, ponieważ szpital musi gwarantować wysokiej jakości i bezpieczną opiekę nad chorymi”. – Nie powinien przyjmować chorych, kiedy właściwy nadzór medyczny nie może być zapewniony – kwituje.
Zmiana profilu
W magistracie twierdzą, że poprzednia dyrektor miejskiego szpitala planowała zmianę dotychczasowego profilu oddziału kardiologii i pozyskanie nowego zespołu lekarzy, którzy posiadają kwalifikacje do „wykonywania znacznie większej liczby procedur kardiologicznych, w tym zabiegów małoinwazyjnych w zakresie serca”. By zrealizować ten plan, placówka potrzebowała pieniędzy.
– Dyrektor [Godyń-Swędzioł, przyp. red.] wystąpiła z wnioskiem do prezydenta miasta o przyznanie szpitalowi na rok 2024 dodatkowych środków finansowych w wysokości 1 780 000 zł – twierdzi Katarzyna Misiewicz z biura prasowego magistratu. Pieniądze miały zostać przeznaczone na zakup nowej aparatury medycznej, niezbędnej do przeprowadzania zabiegów kardiologicznych, w tym małoinwazyjnych. – Ze względu na ograniczone możliwości gminy, wniosek nie został zrealizowany – twierdzą w magistracie.
Brak obsady
O sprawę pytamy prof. Andrzeja Surdackiego, konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie kardiologii. – Z tego co mi wiadomo, nie doszło na szczęście do formalnej likwidacji oddziału kardiologii – twierdzi. – Natomiast z powodu problemów kadrowych, jego działalność była z konieczności radykalnie ograniczona. Na szczęście nowej dyrekcji szpitala i nowemu kierownictwu oddziału udało się pomyślnie odbudować zespół i przywrócić jego pełne funkcjonowanie – dodaje profesor. Jego zdaniem to bardzo dobra wiadomość.
– Potrzebujemy bowiem nie tylko wysokospecjalistycznych zabiegów „z najwyższej półki”, jakie są wykonywane w pobliskim Szpitalu im. Jana Pawła II, ale także zapewnienia chorym podstawowej opieki kardiologicznej. A kolejna pomyślna wiadomość, praktycznie z ostatniej chwili, to planowane już w najbliższym czasie wykonywanie w oddziale kardiologii Szpitala im. Narutowicza zabiegów z zakresu elektroterapii, jak wszczepianie rozruszników i ablacje zaburzeń rytmu serca. A zatem nie tylko odbudowa oddziału, ale i jego dalszy rozwój – dodaje małopolski konsultant ds. kardiologii. Twierdzi, że byłoby dużą stratą dla pacjentów, gdyby w miejskim szpitalu zabrakło oddziału kardiologii. – Bardzo dobrze, że udało się temu zapobiec – podsumowuje prof. Surdacki.
Stopniowa odbudowa
Nowe władze szpitala przekonują nas, że oddział był odbudowywany stopniowo: rozpoczęto od dziesięciu łóżek w maju, a dziś jest 20. – Jeszcze w tym miesiącu wykonamy pierwsze zabiegi ablacji, które są realizowane w celu leczenia zaburzeń rytmu serca. Będą przeprowadzane przez prof. Marka Jastrzębskiego ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Tych zabiegów nigdy wcześniej w Szpitalu im. Narutowicza nie wykonywano. Wprowadzenie ich do oferty to nie tylko dobra informacja dla pacjentów, ale również dla samej placówki. Im więcej procedur medycznych wykonamy, tym więcej pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia otrzyma szpital – podkreśla Jacek Hymczak.
– Oczywiście, w sąsiedztwie działa Szpital im. Jana Pawła II, który specjalizuje się w zakresie m.in. zabiegów z zakresu kardiologii, ale my nie chcemy z nim konkurować. Możemy się uzupełniać. Pracujący tam specjaliści wykonują wysokospecjalistyczne procedury medyczne, my podstawowe, które również są istotne z punktu widzenia pacjentów – dodaje Hymczak. Dyrektor Mariola Marchewka podkreśla, że bez kardiologów trudno prowadzić np. Szpitalny Oddział Ratunkowy. – Przyjeżdżają tam pacjenci m.in. z zawałem. Konsultacja kardiologa w takiej sytuacji jest nieoceniona – mówi Marchewka.
Urząd miasta przekonuje, że „oddział nie został odbudowany, natomiast nastąpiła zmiana jego nazwy [na Oddział Kardiologii i Chorób Wewnętrznych, przyp. red.] w związku z wprowadzoną przez nową panią dyrektor reorganizacją”. – Nowa pani dyrektor argumentowała, że zmiana nazwy oddziału pozwoli na realizację przez szpital procedur medycznych, związanych z leczeniem pacjentów internistycznych. Stwierdziła, że spowoduje to zwiększenie przychodów z Narodowego Funduszu Zdrowia – podsumowuje Katarzyna Misiewicz z UMK.
Co dalej?
Dla pacjentów kluczową kwestią jest to, jakie zabiegi będą wykonywane na oddziale oraz jaka czeka go przyszłość. Opowiedziała nam o tym jego ordynator. Prof. dr hab. n. med. Danuta Czarnecka twierdzi, że w związku ze starzejącym się społeczeństwem, przeważającą grupę chorych, którzy trafiają do Narutowicza, stanowią pacjenci w podeszłym wieku: „przede wszystkim z dekompensacją niewydolności serca oraz z zaburzeniami rytmu (najczęściej z migotaniem przedsionków)”. – Rozwój oddziału musi odpowiadać na potrzeby zdrowotne trafiającej tu populacji miasta. Stąd oprócz leczenia ostrego stanu, jakim jest dekompensacja niewydolności serca, chcielibyśmy rozwijać zabiegowe leczenie zaburzeń rytmu: od ablacji migotania przedsionków poprzez wszczepianie rozruszników i kardiowerterów – mówi ordynator kardiologii.
– Dzięki zabiegom ablacji, możemy uchronić chorych przed kolejną hospitalizacją, związaną z ostrą niewydolnością serca, a u części chorych zapobiec rozwojowi niewydolności serca oraz mózgowych powikłań migotania przedsionków. Jednocześnie takie działanie powinno znacznie zmniejszyć obciążenie kosztowe systemu ochrony zdrowia – mówi prof. Danuta Czarnecka. Podkreśla, że oprócz rozwoju elektrokardiologii, konieczny jest też rozwój intensywnej opieki kardiologicznej oraz rehabilitacji kardiologicznej.