Koniec sierpnia i cały wrzesień obfituje w urodzinowe wydarzenia. Moje otwierają szereg imprez, spotkań, wyjść do restauracji. I tak co tydzień, czasami dwa razy w tygodniu, życzymy sobie wszystkiego najlepszego. A jak fajnie, kiedy takie życzenia dostajecie na talerzu w akompaniamencie doskonałego smaku i wyrafinowanego wyglądu!
Tą restauracje jakiś czas temu polecił mi Adam. Powiedział, że muszę tam iść, bo „to jest niewiarygodne co tam się dzieje”. Nie wiem, dlaczego pomyślałam o tym w swoje urodziny, ale Restauracja Manufaktura została wybrana na mój urodzinowy obiad. Nie jest ona położona ani na Kazimierzu, ani na Rynku. Ba, nie leży nawet w centrum! Rybitwy - Przewóz 40a. Zdziwieni, gdzie mnie tam wywiało?
Miejsce fajne. Typowe restro, takie osiedlowe, pełne ludzi. Przyjemne, nienachalne wnętrze, duży ogródek. Karta krótka, treściwa i bardzo sprytna. Tradycyjny lunch dnia oraz weekendowe specjały. Każdy znajdzie coś dla siebie, w tygodniu tanio, bo za 13 zł można zjeść lunch dnia, pizzę, makarony, a w weekendy bardziej wyrafinowane dania.
Swoje urodzinowe kapryszenie rozpoczęłam od belgijskich frytek (9 zł). Micha chrupiących frytek stanęła ku mojej uciesze na stole. Nie śmierdziała starym tłuszczem, nie ociekała nim, a one same były naprawdę pyszne. No co?! W końcu urodziny, kto by się tam martwił o kalorie! Za namową pani manager skosztowałam również ciabatty (10 zł) z grillowanym kurczakiem, suszonymi pomidorami, czerwoną cebulą, sałatą lodową i dipem majonezowym. Ciabatta ogromna i zatykająca. Dobrze, że pod ręką miałam szklankę lemoniady, która również jest specjałem tego miejsca.
Przystawki przystawkami, ale przyjechałam tu żeby zobaczyć co takiego niewiarygodnego skrywa Szef Kuchni Robert Jelonek. Dorsz w sosie waniliowym ze szpinakiem i zapiekanką Dauphinoise (35 zł) – poezja na talerzu, niebo w gębie. Lekko słodkawy sos waniliowy, w którym dosłownie utonął szpinak, był najlepszym dodatkiem do aksamitnego mięsa ryby, jaki kiedykolwiek kosztowałam. I może było go ciut za dużo na talerzu, lecz dzięki temu mogłam się nim nasycić do woli. Krem z białych warzyw z olejem z pietruszki, cykorią oraz kawiorem z jesiotra (12 zł) może być najprostszą zupą, ale tak podana i doprawiona sprawia, że staje się wyrafinowana. Jak Kopciuszek! A stek z rostbefu w sosie z czerwonego wina podany z pieczonymi ziemniakami, młodymi marchewkami, bobem oraz orzechami (45 zł)? Po pierwsze przeczytajcie to jeszcze raz powoli.
Stek z rostbefu – kto uważał na lekcji o stekach, o której pisałam ostatnio wie, że jest to świetne mięso i jednocześnie moje ulubione. Sos z czerwonego wina – gęsty, gładki i aromatyczny. Czujecie ten lekko słodkawy smak na języku o kwaśnym zakończeniu? A młode marchewki z bobem i orzechami? Gdzie tu, ja się pytam, standard, zwyczajność, bylejakość, łatwizna? Po samych dodatkach do dań można poznać, że gotowanie to pasja Szefa tej kuchni, że nietuzinkowość i wyobraźnia to jego dewiza, i to właśnie otrzymujecie na talerzu!
Wielokrotnie udowodniłam Wam już, że dobra restauracja nie musi leżeć przy głównym szlaku turystycznym, aby warto było się do niej wybrać. Jest coraz więcej takich perełek, jak Manufaktura Resto & Bar i cieszę się ogromnie, że mogę je dla Was odkrywać. Wyjdźcie poza schemat, w którym dorastaliśmy przez ostatnie 30 lat, odkrywajcie, smakujcie, zaskakujcie znajomych takimi miejscówkami. Bo dzieją się w nich cuda!
A przy okazji: Grzesiu, Ewo, Atka, Maćku, Kostku, Jarku, Adamie – życzę Wam wszystkiego najsmaczniejszego w życiu!
