News LoveKraków.pl

Gdy został dyrektorem, aktywiści wieszczyli śmierć małopolskim lasom. „Czeka je przede wszystkim spokój”

Piotr Kempf fot. Krzysztof Kalinowski
Czy małopolskie lasy czeka wycinka na masową skalę? Gdzie powstaną nowe rezerwaty? Co wiadomo o śmierci żubra Podjadka z Niepołomic? Na te oraz inne pytania w rozmowie z LoveKraków.pl odpowiada Piotr Kempf, Regionalny Dyrektor Lasów Państwowych w Krakowie.
Bartosz Dybała, LoveKraków.pl: Dalej jest pan członkiem Polskiego Stronnictwa Ludowego?

Piotr Kempf, Regionalny Dyrektor Lasów Państwowych w Krakowie: Tak.

W jaki sposób przynależność do PSL-u pomogła panu w tym, by objąć dyrektorskie stanowisko w Lasach Państwowych?

Powiem tak: przynależność partyjna nie powinna eliminować nikogo na rynku pracy, również na tym rynku, który jest związany z administracją publiczną. Myślę, że moje doświadczenie z Zarządu Zieleni Miejskiej oraz wykształcenie, w tym doktorat z leśnictwa powodują, że jestem kimś, kto mógł zostać powołany na dyrektorskie stanowisko w Lasach Państwowych. Mało tego uważam, że tego typu instytucje powinny coraz częściej sięgać po ekspertów, którzy dotychczas w nich nie pracowali. Mogą wprowadzić trochę świeżości, także do Lasów Państwowych.

Za rządów Prawa i Sprawiedliwości mówiło się, że Lasy Państwowe są bardzo upolitycznione. Zaczynając tam pracę, napotkał pan więcej polityków czy leśników z wiedzą oraz z doświadczeniem?

Zdecydowanie Lasy Państwowe stoją ekspertami. Problem z upolitycznieniem tej instytucji polegał na tym, że, szczególnie w ostatnim okresie, była sterowana odgórnie przez polityków zjednoczonej prawicy, dla czysto politycznych zysków. Zabrakło wśród leśników na stanowiskach kierowniczych odwagi, żeby odmówić rządzącym realizacji niepotrzebnych dla lasów wydatków. Szkoda. Cierpią teraz za to wszyscy pracownicy Lasów Państwowych.

„Lasy czeka przede wszystkim spokój”

Gdy obejmował pan stanowisko dyrektora w Lasach Państwowych, część mieszkańców Krakowa zadrżała. „RIP małopolskie lasy”, „lasy nie mogą się doczekać wyżwirowanych ścieżek i ławek z egzotycznego drewna iroko” – to tylko część negatywnych komentarzy. Topór dyrektora Kempfa poszedł już w ruch: lasy czeka jeszcze większa wycinka niż dotychczas?

Lasy czeka przede wszystkim spokój, który zostanie zapewniony przez profesjonalizm pracowników RDLP w Krakowie i załogi podległych nam Nadleśnictw. Chcemy rzeczowo współpracować zarówno ze stroną społeczną, jak i z politykami. Pamiętając przy tym, że w sprawie przyszłości lasów legitymacja partyjna powinna być chowana do kieszeni. Liczą się wiedza i podejmowanie mądrych decyzji.

Jeśli o decyzjach mowa, to czy pana zdaniem nowy rząd słusznie postąpił, wprowadzając moratorium na wycinki drzew na terenie szczególnie cennych lasów? Ostatnio zostało przedłużone.

Jestem zdecydowanie za tym, żeby moratoria, niezależnie od tego, gdzie i kiedy będą wprowadzane, były szeroko konsultowane, również z Lasami Państwowymi. Bardzo często zapominamy, że to właśnie one zostały wyznaczone do ochrony i gospodarowania terenami leśnymi w Polsce. Głos ich pracowników musi wybrzmieć. Nie można zapominać przy tym o branży drzewnej, gdyż las pełni również funkcję gospodarczą. Moratoria ustanawiane z dnia na dzień wprowadzają bardzo duży chaos, jak również niepokój w środowisku przedsiębiorców, którzy swoją działalność opierają na drewnie.

Czyli za pana kadencji lasy będą bardziej gospodarcze niż społeczne?

Te dwie rzeczy powinny funkcjonować równolegle. Z jednej strony lasy muszą być chronione. Nie można jednak całkowicie zaprzestać dostarczania drewna na rynek. Dyskusja o lasach najczęściej jest sprowadzana do pytania: wycinać czy nie wycinać? Tymczasem sprawa jest dużo bardziej złożona. Niektóre drzewa musimy wycinać, żeby odmładzać lasy. Mamy obecnie problem np. ze świerkami, które usychają. Trzeba je zastąpić innymi gatunkami, bardziej odpornymi na zmieniający się klimat. Obecnie toczy się dyskusja, gdzie powinno się wyznaczyć tzw. lasy społeczne. Myślę, że to dobra okazja do tego, by leśnicy spotkali się ze swoimi krytykami i wyjaśnili, dlaczego pewne działania na terenach leśnych muszą być podejmowane. Pomysł lasów społecznych jest jak najbardziej słuszny. Gospodarka leśna powinna być tam ograniczona do niezbędnego minimum i podporządkowana trwałości lasu, a one powinny w jeszcze większym stopniu służyć wszystkim mieszkańcom.

Gdyby to od pana zależało, to gdzie by je pan wyznaczył w rejonie Krakowa?

W okolicach Zabierzowa, Niepołomic oraz Miechowa. Tamtejsze lasy są chętnie odwiedzane przez mieszkańców. Trzeba też pamiętać, że w pobliżu Krakowa mamy już tereny leśne, które można określić jako społeczne. To m.in. lasy w rejonie  Tyńca. Gospodarki leśnej praktycznie tam nie ma. Jeśli są prowadzone wycinki, to tylko tych drzew, które zagrażają bezpieczeństwu spacerowiczów lub wspierają naturalne odnowienie. Również sam Kraków potrzebuje kolejnych lasów, także tych społecznych. Kiedy byłem dyrektorem Zarządu Zieleni Miejskiej, realizowaliśmy powiatowy program zwiększania lesistości. Kraków niestety nie może pochwalić się zbyt wieloma terenami leśnymi, stąd musieliśmy podjąć takie działania.

Ten program był często krytykowany. Niby trochę drzew przybyło, ale trudno mówić o spektakularnych efektach.

To prawda. Ale już samo podejście Krakowa do kwestii lasów jest spektakularne. Rządzący miastem i jego mieszkańcy jasno pokazali, że chcą wyznaczania nowych terenów leśnych. Jako dyrektor RDLP przekonywałem wiceministra klimatu i środowiska Mikołaja Dorożałę, podczas jego wizyty w Krakowie, że na programy takie jak ten krakowski powinny być przeznaczane pieniądze z Funduszu Leśnego Lasów Państwowych.

Lasek Wolski, fot.: Krzysztof Kalinowski
Lasek Wolski, fot.: Krzysztof Kalinowski


Skoro spektakularnych efektów nie było, to co zawiodło?

Przede wszystkim finanse. W budżecie Krakowa zbyt mało pieniędzy przeznaczano na wykup terenów pod nowe lasy. To również bolączka innych samorządów, które chcą zwiększać lesistość. Pojawia się dylemat, co jest ważniejsze: nowy chodnik, rozbudowa kanalizacji, czy nowy las? Zapewne wiele osób odpowie, że chodnik i kanalizacja, bo efekt zobaczymy szybko, skorzystamy z tego wszyscy tu i teraz. Las potrzebuje czasu, by urosnąć. Z tych, które obecnie sadzi się w Krakowie, najbardziej skorzystają nasze wnuki. To kwestia 50, 60, nawet 70 lat, aż drzewa osiągną właściwe rozmiary.

W takim razie jak przekonać tych wątpiących, że lasy też są potrzebne w dużych miastach?

Z jednej strony trzeba tłumaczyć tym osobom, że zyskają dostęp do zieleni w mocno zurbanizowanej przestrzeni. Żaden, nawet najlepiej urządzony park, nie zastąpi nam kontaktu z przyrodą w lesie. To jest zupełnie inne odczucie, zupełnie inne emocje i zupełnie w inny sposób wypoczywamy w takim miejscu. Co więcej posadzenie lasu na jakimś terenie sprawi, że ten teren nie zostanie zabudowany, a przecież w Krakowie dużo mówi się o betonozie i o tym, że trzeba z nią walczyć. Lasy chronią nas również przed powodziami, ponieważ retencjonują nadmiar deszczówki. Tego typu ekstremalnych zjawisk może być coraz więcej, co jest oczywiście efektem zmian klimatycznych, więc tereny leśne są nam potrzebne.

„Żaden las tego nie jest w stanie przyjąć”

Ostatnia powódź pokazała, że w jej efekcie mogą ucierpieć również lasy. Jakie wyrządziła szkody w tych, które podlegają RDLP w Krakowie?

Na szczęście niewielkie. Od kilku lat w Małopolsce realizowany jest program małej retencji leśnej, w ramach którego powstają m.in. specjalne zbiorniki, w których gromadzi się nadmiar deszczówki. Podczas ostatnich obfitych opadów sprawdziły się doskonale. Po ostatnich ulewach doszło tylko do podmycia niektórych dróg leśnych. Dużych szkód nie ma. Dlatego Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Krakowie wspiera innych leśników, gdzie straty są dużo większe. Wysyłamy tam osuszacze i ludzi do pomocy.

Pojawiły się głosy, że powódź to również wina leśników, bo na potęgę wycinają drzewa, zmniejszając możliwości retencyjne lasów.

Myślę, ta krytyka jest bardzo niesprawiedliwa, bo np. w terenach górskich, m.in. w Małopolsce, gospodarka leśna jest prowadzona w bardzo racjonalny sposób. Polega przede wszystkim na przebudowie i zabezpieczeniu istniejących drzewostanów. Owszem, zmagamy się z problemami, których rozwiązywanie może sprawiać wrażenie, jakbyśmy intensywnie pozyskiwali drewno z tych obszarów lasów, ale to wszystko ma swoje uzasadnienie. Tymi problemami są m.in. zamieranie świerka czy ekspansja jemioły, która się masowo pojawia, infekując drzewa. Natomiast zasadniczo w terenach górskich gospodarka leśna nie jest gospodarką intensywną, jest nastawiona zdecydowanie na ochronę tych drzewostanów, dlatego myślę, że zrzucanie odpowiedzialności za powódź na Lasy Państwowe jest nie fair. Ta ilość opadów była naprawdę gigantyczna, żaden las tego nie jest w stanie przyjąć.

Pewne jest jedno: ochrona lasów jest niezwykle istotna. Strona społeczna ma na tę ochronę pomysły. Swego czasu ponad 2 tys. osób podpisało się pod petycją, by utworzyć nowy rezerwat przyrody na terenie Nadleśnictwa Krzeszowice. Chodzi o Małą Puszczę Kleszczowską. Popiera pan tę inicjatywę?

Jak najbardziej, choć ostateczna decyzja w tej sprawie nie należy do leśników. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości, nie mnie oceniać dlaczego, Lasy Państwowe były bardzo zamknięte na propozycje wyznaczania nowych rezerwatów. My, jako RDLP w Krakowie, w przeciągu kilku ostatnich miesięcy zasugerowaliśmy już cztery obszary, które można by objąć taką formą ochrony przyrody. Chodzi m.in. o tereny leśne w Beskidzie Niskim. Chcielibyśmy również powiększyć chroniony obszar w Nadleśnictwie Nawojowa. To pokazuje, że obecnie leśnicy nie zamykają się na stronę społeczną. Gdy jako dyrektor RDLP zorganizowałem pierwsze spotkanie z aktywistami byłem zaskoczony, gdy powiedzieli, że pierwszy raz są na rozmowach w naszej siedzibie. To pokazuje, że wcześniej rządzący Lasami Państwowymi byli zamknięci na rozmowy ze społecznikami. Teraz to się zmienia. W małopolskich lasach są obszary, które od lat czekają na objęcie ochroną. Opiekują się nimi leśnicy od lat. Zdają sobie sprawę z ich wartości. Dlaczego nie utworzono tam rezerwatów? Może właśnie zabrakło otwartości na takie rozwiązania. Mam nadzieję, że ta otwartość stanie się znakiem rozpoznawczym Lasów Państwowych.

„Sprawa jest dość skomplikowana”

19 sierpnia w transporcie z Ośrodka Hodowli Żubra w Niepołomicach do Pokazowej Zagrody Zwierząt w Ośrodku Kultury Leśnej w Gołuchowie padł żubr o imieniu Podjadek. Prawdopodobnie przyczyną śmierci było uduszenie. W efekcie tego zdarzenia odwołał pan nadleśniczą Nadleśnictwa Niepołomice. Dlaczego?

Sprawa jest dość skomplikowana, obecnie zajmuje się nią prokuratura. Mam nadzieję, że ustali, co dokładnie się stało i kto odpowiada za śmierć żubra. Pamiętajmy, że mówimy o gatunku chronionym. O przekazaniu sprawy śledczym zdecydował dyrektor generalny Lasów Państwowych. Po konsultacji z nim zdecydowałem, że dla klarowności całej sytuacji, na czas wyjaśniania zajścia, w tym trwania śledztwa, dobrze będzie, jeśli nadleśnicza nie będzie pełniła dotychczasowej funkcji. Chcemy uniknąć spekulacji, że ktoś próbuje wpływać na czynności kontrolne. Pani nadleśnicza zajmowała to stanowisko 4,5 miesiąca, dobrze wypełniała swoje obowiązki. Mam nadzieję, że po wyjaśnieniu wszystkich wątpliwości, niedługo wróci do wcześniejszej roli.

Jednak odwołanie jej zostało odebrane przez niektórych w taki sposób, jakby to ona była odpowiedzialna za śmierć żubra. Jakby wyrok już zapadł.

Nadleśniczy ma specyficzną formę zatrudnienia. Jest powoływany i odwoływany. Nie ma tutaj jakiegoś okresu zawieszenia ani okresu przejściowego. Gdyby była taka możliwość, prawdopodobnie doszło by do zawieszenia pani nadleśniczej z Niepołomic. Jak wspomniałem, dla przejrzystości sprawy, na czas wyjaśniania zajścia, dobrze by nie pełniła swojej funkcji. Mam nadzieję, że śmierć żubra była nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, który szybko zostanie wyjaśniony i będziemy mogli dalej normalnie funkcjonować w Nadleśnictwie Niepołomice.

Jaka jest rola Lasów Państwowych w zakresie ochrony żubra w Polsce?

Leśnicy współodpowiadają za restytucję żubra w Polce, czyli za odtworzenie jego populacji oraz ochronę siedlisk, gdzie występuje. Leśnicy w ośrodkach hodowli żubrów, takich jak np. w Niepołomicach, prowadzą programy hodowli tego gatunku, czyli opiekują się zwierzętami, troszczą się o pojawianie się kolejnych pokoleń, a także dbają o kondycję zdrowotną żubrów. Niestety odtworzenie populacji żubra nastąpiło z niewielkiej ilości osobników i dlatego jest to gatunek o bardzo zubożonej puli genowej.

***

W zasięgu działania RDLP w Krakowie jest ponad 170 tys. hektarów lasów Skarbu Państwa. Położone są w 3 województwach, 26 powiatach i 176 gminach.

Aktualności

Pokaż więcej