Gdy jedni narzekają na awantury na placu Nowym o 3 nad ranem, kupcy odpowiadają, że przecież wtedy jest zamknięty. Gdy radna mówi o rodzicu pijącym prosecco na targu jako widoku demoralizującym, inni jako większe zagrożenie wskazują monopol za rogiem, a prezes Kleparza mówi, że „lump lampki wina za 17 zł nie kupi”. W dyskusji o nowych, ujednoliconych regulaminach targowisk okazuje się, że być może to krok wcale niepotrzebny.
Ponad rok temu Kraków zaczął się przymierzać do zmiany regulaminów krakowskich placów targowych. Po co? Jak tłumaczą przedstawiciele magistratu, większość obecnie obowiązujących regulaminów pochodzi z roku 2007 r. (część jest jeszcze starszych), przyszedł więc czas na to, by je zaktualizować do obecnych realiów i ujednolicić tak, by na wszystkich targowiskach obowiązywały takie same zasady.
Projekt uchwały z nowym, wspólnym już dla wszystkich placów regulaminem, został przedstawiony radnym pod koniec sierpnia. Ci zaprezentowali swoje propozycje zmian (m.in. wprowadzenie zakazu sprzedaży żywych ryb), po czym stwierdzili jednak, że nad projektem trzeba jeszcze popracować, część mieszkańców i radnych uznała bowiem, że nowy regulamin może być furtką do przekształcenia targowisk w nocne imprezownie. W obliczu narastających kontrowersji prezydent Miszalski zdecydował o wycofaniu uchwały spod obrad i skierowaniu jej do dalszych prac czekając na uwagi, które zgłaszać można do 31 października.
Różne regulaminy
Jak obecnie funkcjonują krakowskie place targowe? Jak tłumaczy dyrektor Wydziału Spraw Administracyjnych krakowskiego magistratu Tomasz Popiołek, w Krakowie jest 14 miejskich targowisk prowadzonych przez podmioty prywatne. Ich funkcjonowanie regulują tak ogólne przepisy porządkowe, jak i regulaminy, które w zależności od placu mogą się od siebie znacząco różnić. Choćby w zakresie godzin otwarcia. I tak okazuje się, że na przykład Stary Kleparz może być otwarty w godzinach 6-22, ale już znajdujące się tam stałe lokale gastronomiczne z zadaszeniem mogą się zamykać dopiero o 24, podobnie jak przylegające do nich ogródki. W przypadku placu Nowego godziny otwarcia to również 6-22, ale lokale gastronomiczne z ogródkami otwarte tam mogą być do godziny 2 w nocy. Z kolei plac Imbramowski działać może całą dobę, siedem dni w tygodniu.
Jak jednak zaznacza tak Popiołek, jak i przedstawiciele targowisk, nie oznacza to, że place rzeczywiście są w takich godzinach zawsze otwarte. Wszystko zależy od sezonu czy potrzeb oferujących swoje towary kupców. Jeśli na przykład produkty się wyprzedadzą, część placów poza centrum zamyka się czasem nawet o 17.
– Chcielibyśmy, by krakowskie place targowe były miejscami spotkań mieszkańców, centrami aktywności lokalnej, bo niestety, czasy się zmieniają i jak prognozują znawcy tematu, za 5, 10 lat, z map wielu miast w Polsce zniknie wiele targowisk. Nie wytrzymają konkurencji ze strony sklepów wielkopowierzchniowych i zmian demograficznych, a młodzi ludzie robią zakupy na placach raczej rzadko – tłumaczył potrzebę wprowadzenia nowych regulaminów podczas otwartego spotkania w magistracie Popiołek.
I dodawał, że propozycje zmian już do urzędu wpływają. Dotyczą one m.in. zakazu sprzedaży wyrobów pirotechnicznych czy tego, by nie dopuszczać na targowiskach do sprzedaży alkoholu. Do tego jeden z podzespołów nocnego burmistrza zaproponował, by pod gastronomię było przeznaczonych maksymalnie 30 proc. powierzchni targowisk i mogły one działać w godzinach 6-20. – Jednocześnie pan prezydent zapewnił, że nie ma takiej możliwości, by na targowiskach mogła być całodobowa sprzedaż alkoholu – uspokajał zgromadzonych Popiołek.
Potrzeby kupców
Zdania na temat proponowanych zmian są, jak się można spodziewać, podzielone. Według władz spółki zarządzającej placem Na Stawach, należy wszystko zostawić tak, jak jest („po 17 sprzedaż i tak nam umiera”), z kolei w przypadku władz Starego Kleparza na przykład, trzeba iść z duchem czasu.
– Zmienia się świat, zmienia się życie, zmieniamy się my. Musicie nam pozwolić się rozwijać – przekonywał podczas spotkania w magistracie prezes spółki kupieckiej zarządzającej Starym Kleparzem Wiesław Nalepa. Jak tłumaczył, choć na Kleparzu działa kilka miejsc serwujących alkohol, mają też ogródki, nigdy nie było na placu interwencji straży miejskiej czy policji, co więcej, choć zgodnie z regulaminem można tam sprzedawać również alkohol wysokoprocentowy, jak podkreślał, takiej sprzedaży tam nikt nie prowadzi. Mówił przy tym, że lampka wina to koszt ok. 17 złotych, więc raczej żaden „lump” jej nie kupi. – Mamy na Kleparzu Włochów, Węgrów, Hiszpanów, którzy prowadzą swoją działalność, trzeba pozwolić im się rozwijać – zaznaczał.
Jednocześnie Nalepa jednoznacznie opowiedział się przeciw zakazowi sprzedaży żywych ryb. – Wszystko jest kontrolowane, zgodnie z przepisami, ryby są traktowane humanitarnie – przekonywał. – Jeśli wprowadzimy zakaz, za rok spotkamy się w tym samym miejscu zastanawiając się nad zakazem sprzedaży choinek, bo przecież wycina się lasy.
Przedstawiciele placu Nowego podkreślali zaś, że ich targowisko z kolei powinno działać jak najdłużej. Jak mówili, mieszkańców wokół jest coraz mniej, plac więc żyje głównie po południu i wieczorami, także z turystów. – Może i pietruszką nie handlujemy, ale miasto Kraków na nas nieźle zarabia, kupcy odprowadzają przecież niemałe podatki – zaznaczali.
Mieszkańcy chcą spokoju
Na to zareagowali obecni na spotkaniu mieszkańcy okolic placu Nowego, podkreślając, że żyją, funkcjonują, ale nie jest im łatwo. Pan Andrzej opowiadał o głośnej awanturze, jaka miała miejsce na placu o godzinie 3 nad ranem, pan Maciej o kolejnych zakłóceniach porządku publicznego i przekonywał, że jeśli wydłuży się godziny otwarcia placu, mieszkańców w okolicy będzie jeszcze mniej. Pan Bartek z kolei tłumaczył, że cała dyskusja sprowadza się do tego, czy w przyszłości krakowskie targowiska staną się krakowskimi imprezowniami, bo do tego prowadzi zezwolenie na wyszynk na placach i wydłużenie godzin ich otwarcia.
– Jeśli ktoś tego nie dostrzega, to jest naiwny – mówił. – To nie jest podejście dla mieszkańców Krakowa, bo oni mają wiele miejsc, gdzie mogą usiąść i się czegoś napić. To jest podejście dla użytkowników Krakowa, którzy zamieniają historyczne części miasta w lunapark dla dorosłych.
Reprezentujący kupców na placu Nowym pan Jacek głęboko się z takim przedstawieniem sprawy nie zgadzał. – Nie chcę bagatelizować argumentów mieszkańców, ale spójrzmy np. na przywołaną awanturę o 3 w nocy. Plac jest przecież wtedy nieczynny! W jaki sposób wcześniejsze zamknięcie placu wpłynie na sytuację, która miała miejsce kiedy wtedy, kiedy i tak był zamknięty? – pytał.
I dodawał: – Poza regulaminem targowisk, jest też regulamin zarządcy. I nie wiem czy państwo wiedzą, ale on zabrania kupcom na placu Nowym sprzedaży alkoholu. My alkoholu nie sprzedajemy, robią to za to lokale wokół placu. Zmiana godzin funkcjonowania placu nie wpłynie więc w żaden sposób na problemy, o których państwo mówią.
Demoralizujące widoki
Zdaniem radnej Agnieszki Łętochy z KO natomiast, alkoholu na targowiskach nie powinno być wcale. Mówiąc o placu na Stawach, podkreślała, że jest to miejsce na Zwierzyńcu spajające lokalną społeczność i nie wyobraża sobie, by w sobotę rodzice szli tam na zakupy z dziećmi i popijali „wódeczkę, piwo, czy prosecco”, bo jest widok „demoralizujący”.
– Wyszynk i alkohol obecny na targu stanowi ograniczenie spajającej, rodzinnej roli tego miejsca – mówiła, dodając, że być może stworzenie jednego, ujednoliconego regulaminu dla wszystkich targowisk w Krakowie nie ma jednak sensu. – Różny kontekst urbanistyczny, różna liczba mieszkańców, różne potrzeby. Mając na uwadze różnorodność dzielnic, nie możemy stworzyć jednego, doskonałego regulaminu – mówiła.
Radny Grzegorz Stawowy z KO podkreślał zaś, że na Starym Kleparzu wino do najtańszych rzeczywiście nie należy, a zaraz za rogiem znajduje się sklep monopolowy i to on jest w kontekście alkoholu i zakłócania porządku większym problemem. Organizator cyklicznego wydarzenia na Kleparzu Art&Food Bazar Bartłomiej Przybył dodawał przy tym, że wprowadzenie zakazu sprzedaży alkoholu w miejscach poza lokalami z wyszynkiem i ogródkami gastronomicznymi sprawi, że jego wydarzenie nie będzie miało racji bytu. – To rozłoży na łopatki nie tylko mnie, ale i kilkudziesięciu lokalnych przedsiębiorców, którzy się u mnie wystawiają – mówił.
Może zostawić jak jest?
W im większe szczegóły wchodziła dyskusja, tym więcej osób zgadzało się z opinią radnej Łętochy, zauważając, że być może ujednolicanie regulaminów nie ma sensu. Takie zdanie wyraziła m.in. wiceprezes placu Imbramowskiego Marzena Kubal, która tłumaczyła, że tam w sezonie o godz. 3 nad ranem przyjeżdżają hurtownicy, czy przedstawicielka Stowarzyszenia Dobranoc Kraków.
– Być może cała ta dyskusja jest niepotrzebna? Każdy plac jest inny, po co to ujednolicać? – pytała ta druga.
Jak deklaruje Tomasz Popiołek, wszystkie uwagi i propozycje mieszkańców zostaną szczegółowo przeanalizowane. Czas na ich zgłaszanie jest do 31 października. Wydział Spraw Administracyjnych liczy, że nowa, poprawiona uchwała wróci pod obrady radnych na przełomie grudnia i stycznia.