Mimo zakrojonych na szeroką skalę działań edukacyjnych i piętnujących wandali, problem graffiti w Krakowie nie zniknął. Co roku miasto wydaje spore sumy, by usuwać malunki. Problemy mają też kolejarze, którzy w Krakowie odpowiadają za ponad tysiąc obiektów.
– Bardzo często dochodzi do dewastacji w postaci namalowanego przez nieznanych sprawców graffiti na obiektach inżynierskich, ekranach akustycznych, windach (często też dewastowanych), a nawet schodach ruchomych – mówi Jacek Bartlewicz, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miasta Krakowa.
Przedstawiciel ZDMK mówi, że do ujawnienia malunków dochodzi podczas rutynowych kontroli wyżej wspomnianych obiektów. O fakcie dewastacji informują też mieszkańcy, służby miejskie czy nawet policja.
– Po stwierdzeniu uszkodzenia w postaci namalowanego graffiti na obiekcie, część na przykład wulgarnych, obraźliwych napisów jest usuwana od razu przez odpowiednie służby – tłumaczy Bartlewicz.
Jeśli chodzi o większe graffiti lub te, które pojawiają się regularnie w konkretnych miejscach, np. w przejściu podziemnym przy os. Akademickim i Oświecenia, są zgłaszane na policję.
– Kilkanaście spraw rocznie jest zgłaszanych na policję w postaci zawiadomienia o uszkodzeniu mienia. Graffiti jest też zgłaszane do MPO w celu usunięcia i przedstawienia kosztów usuwania uszkodzenia. Wycena przedstawiona przez MPO jest dostarczana na policję jako szacunkowa wartość szkody poniesionej na majątku – informuje Jacek Bartlewicz.
– Temat trudny i kosztowny – podsumowuje przedstawiciel miejskiej jednostki.
Karanie i usuwanie
Za niszczenie mienia grozi nawet do pięciu lat pozbawienia wolności, a sąd może nakazać spłatę kosztów usunięcia bazgrołów.
Zwróciliśmy się do policji z prośbą o podanie liczb dotyczących tego typu zgłoszeń i efektów prowadzonych postępowań. Rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Krakowie odpowiedział, że funkcjonariusze nie dysponują statystykami dotyczącymi jedynie samym malunków, a zwłaszcza na obiektach użyteczności publicznej.
Natomiast strażnicy miejscy w tym roku ujawnili 1055 malunków, w 2021 roku ponad 1100 malunków, z tego udało się usunąć większość, bo 836. Udało się również ująć 15 sprawców, którzy zostali przekazani policji.
Problemu z usuwaniem malunków nie ma zazwyczaj z obiektami należącymi do miasta (ekranami akustycznymi, mostami, przejściami podziemnymi, ale również kapliczkami i pomnikami). Zajmuje się tym bowiem wyspecjalizowana firma, która ma ściśle określone zadania i czas na ich wykonanie.
Od chwili zgłoszenia, pracownicy mają 12 godzin na podjęcie działań i usunięcie malunku czy innych zabrudzeń (np. ptasich odchodów). Tam, gdzie to możliwe, po umyciu wymagane jest ponowne zaimpregnowanie powierzchni obiektu. Firma ma też kilka innych zadań, jednak wszystkie są związane z utrzymaniem czystości.
Na przyszły rok cena za tego typu usługę wyniosła nieco ponad 1 000 000 złotych.
Jak sobie radzą kolejarze?
Nie tylko miejskie jednostki mają problem z wandalami. Celem są też obiekty należące do PKP PLK.
– Stale prowadzone są przeglądy obszarów, będących w Zarządzie Spółki pod kątem zapewnienia bezpieczeństwa i porządku. Zakład PLK S.A. w Krakowie ma na utrzymaniu ponad tysiąc obiektów inżynieryjnych oraz budynków i budowli. W celu zapewnienia porządku i właściwego stanu obiektów, stosujemy odpowiednie środki, przygotowany jest sprzęt – informuje Dorota Szalacha z biura prasowego PKP PLK.
Stosowana jest również prewencja. – Patrole Straży Ochrony Kolei pozwalają często zapobiec dewastacjom i ująć sprawców na „gorącym uczynku". Przykładowo w bieżącym miesiącu funkcjonariusze z Komendy Regionalnej Straży Ochrony Kolei w Krakowie zatrzymali na gorącym uczynku nieletnich sprawców, dewastujących ścianę tunelu kolejowego w Krakowie Prokocimiu – mówi Szalacha. Wandale zostali przekazani policji.