Zakończył się proces odwoławczy w karnej sprawie przeciwko Katarzynie N., oskarżonej o ograniczenie praw pracowniczych ze względu na wyznanie. Na wyrok jednak trzeba poczekać do 6 grudnia.
W lutym zapadł wyrok uniewinniający kierowniczkę działu zasobów ludzkich Katarzynę N. od zarzutu ograniczania praw pracowniczych ze względu na wyznanie. Chodzi o sprawę komentarza na wewnętrznym forum pracowników Ikei pod artykułem zatytułowanym „Włączanie LGBT+ jest obowiązkiem każdego z nas”.
Więcej tutaj:
Zarówno prokuratura, jak i pełnomocnik Janusza Komendy adw. Maciej Kryczka z Ordo Iuris, złożyli apelacje od wyroku, domagając się jego uchylenia i ponownego rozpoznania. Przedstawiciel Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga skupił się na fakcie wyłączenia opinii biegłego ks. prof. Henryka Witczaka, którego obiektywność, z racji powiązań z Ordo Iuris, została podważona.
Według prokuratora, sam fakt wzięcia udziału w konferencji organizowanej przez instytut nie jest powodem, by odmawiać bibliście kompetencji i obiektywizmu.
Dodatkowo oskarżyciel publiczny uznał, że skoro były dwie opinie, które są ze sobą sprzeczne, to należało sporządzić trzecią i jeśli wciąż były wątpliwości – czwartą. – Czy nie jest to praktyką np. w sprawach dotyczących wypadków samochodowych? – twierdził prok. Tomasz Kuroszczyk.
Adwokat Maciej Kryczka stwierdził, że sąd błędnie ustalił stan faktyczny. Skupił się na tym, że decyzja o zwolnieniu jego klienta nie został podjęta przez kierownictwo Ikei, tylko przez Katarzynę N., i to bardzo krótko po jej rozmowie z pracownikiem.
Mecenas przekonywał, że dokonanie wpisu przez Janusza Komendę było – jak podają autorzy drugiej opinii – spontaniczną ripostą w sytuacji kryzysowej, w jakiej się znalazł. Tą sytuacją miała być publikacja artykułu. Według biegłych tekst zawierał niejednoznaczne, skomplikowane wyrazy i zwroty w trybie nakazującym, więc niektórzy mogli odebrać artykuł jako obowiązek, stwierdził Maciej Kryczka.
Według mecenasa nie można również mówić o tym, że wpis Janusza Komendy spowodował, że pracownicy czuli się zagrożeni. – W krakowskiej Ikei pracuje 500 osób. Ilu oficjalnie zwróciło się do pracodawcy w celu spojrzenia na wpis? Oficjalnie były to trzy osoby. Sam odbiór wpisu był podzielony, a dla większości neutralny, bo nie odnieśli się do niego – podkreślił Kryczka.
Adwokat wywodził, że problemem nie był wpis, bo nie został on usunięty, tylko „konkretny pracownik o konkretnym światopoglądzie”.
Role się odwróciły?
Adwokat Jacek Trela, obrońca Katarzyny N., zauważył, że wystąpienie mecenasa Kryczki było jedynie polemiką z ustaleniami sądu. Dodatkowo stwierdził, że w dużej mierze było poświęcone motywacjom Janusza Komendy, a nie oskarżonej. – Było to bardzo dobre wystąpienie obrończe – uznał.
Mecenas Trela przekonywał, że zarówno prokuratorowi, jak i oskarżycielowi posiłkowemu umknęła jedna rzecz. Obydwaj posługiwali się pojęciem „światopoglądu”, a nie religii czy wyznania, co jest kluczowe w tej sprawie.
– Nie było jakiejkolwiek akcji Katarzyny N. w związku z wyznaniowością Janusza Komendy, najwyżej w związku z moralnością. Moralność natomiast nie równa się religii. Można być moralnym i nie wierzyć – powiedział. – Motywem jej działania było bezpieczeństwo w pracy – dodał adwokat.
Smutne postępowanie
Drugi z obrońców, Daniel Książek, zacytował treść wypowiedzenia umowy. W niej, jak zauważył, nie było słowa dotyczącego religii, a jedynie o naruszeniu przepisów prawa pracy czy wewnętrznego regulaminu pracodawcy oraz wytłumaczenie, że pracownik stracił zaufanie zatrudniającego.
Odniósł się również do słów pełnomocnika Janusza Komendy. – To smutne postępowanie. To, że zagrożone poczuły się tylko trzy osoby, nie jest problemem? A jak tylko trzy osoby zostaną pobite czy zabite, to też nie będzie problemu? – mówił.
– To wszystko oznacza, że w imię Boga ktoś ma mnie uderzyć? Albo kogoś pobić, bo założył kolorowe skarpetki? – pytał mecenas.
Zdaniem Książka, ten proces nie powinien w ogóle mieć miejsca. Mecenas wyraził opinię, że prokurator sporządził bardzo niskiej jakości akt oskarżenia, w którym nie odniósł się do tego, jakie prawa pracownicze zostały naruszone. Dodatkowo powinien przyjrzeć się wpisowi Komendy, bo był to przykład mowy nienawiści. – Za ten akt oskarżenia powinny być dwa lata – ocenił.
Mecenas zwrócił również uwagę na tłumaczenie dotyczącego tego, czym był ów wpis. – Jeżeli to tylko głos w dyskusji, to co by się stało, gdybym na korytarzach sądowych rozwiesił cytat z Biblii, że niesprawiedliwi sędziowie poniosą karę i krew na nich spłynie? Co by było, gdybym mówił, że pan prokurator jest dewiantem? – dopytywał.
Zwracając się do sądu, Daniel Książek stwierdził, że wyrok w tej sprawie wyznaczy interpretację przepisu dotyczącego dyskryminacji wyznaniowej. – Jest ona potrzebna wszystkim, którzy znaleźli się w takiej sytuacji, jak oskarżona i zastanawiają się co zrobić – powiedział adwokat.
Sędzia Bogusław Słowik przyznał, że zamierzał ogłosić wyrok, jednak z uwagi na kolejny proces, który miał się odbyć, zmuszony został do odroczenia orzeczenia do 6 grudnia.