Patryk Salamon, LoveKraków.pl: Radny Łukasz Maślona krytykuje wysokość przyszłorocznego budżetu na zieleń. Wydatki będą mocno ograniczone?
Prof. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa: Budżet na zieleń nie zamyka się w jednym dziale i radny powinien to doskonale wiedzieć. Na przyszły rok zaplanowaliśmy prawie 110 milionów złotych, ale mogę już teraz zapewnić, że ta kwota będzie zdecydowanie wyższa, bo w ciągu roku dokładaliśmy i będziemy dokładać kolejne pieniądze. Podam przykład ze środy – podjąłem decyzję o zwiększeniu finansowania Zarządowi Zieleni Miejskiej, aby mogli zrealizować budowę ponad 14 kilometrów ścieżek rowerowych na wałach Wisły. Muszę wszystkich uspokoić – nie zabraknie środków na bieżące utrzymanie oraz realizację takich inwestycji, jak budowa parku Szymborskiej, dokończenie parku Zakrzówek czy Ogrodów Płaszów.
W środę radni podjęli decyzję o utworzeniu na Klinach użytku ekologicznego składającego się z sześciu enklaw. To spełnia oczekiwania ekologów i łagodzi napięcie z deweloperem?
Nie chcieliśmy być miastem, które będzie płaciło horrendalne odszkodowania właścicielowi gruntów. Czy Pan sobie wyobraża komentarze tych samych aktywistów?! Pisaliby wszędzie, że Jacek Majchrowski ładuje do kieszeni dewelopera ponad 300 mln złotych. Wszystkie ekspertyzy, z którymi się zapoznawałem, pokazywały, że nie ma uzasadnienia dla tworzenia użytku ekologicznego na całym terenie. W zamian zostaną utworzone dwa ogólnodostępne parki. Te tereny, w przeciwieństwie do użytku ekologicznego, będą dostępne dla wszystkich.
Pojawiły się informacje, że po użytku ekologicznym można spacerować.
Rzeczywiście, po niektórych użytkach ekologicznych można chodzić, bo są w rękach skarbu państwa lub miasta. Inaczej byłoby w przypadku terenów na Klinach, które były i są w rękach prywatnych właścicieli, którzy mogą zabronić wstępu. Chyba też byłoby logiczne, że nikt nie może korzystać z użytku ekologicznego, skoro trzeba chronić znajdującą się tam zieleń.
Utworzenie użytku na kilku hektarach nie byłoby korzyścią dla miasta?
Mielibyśmy same straty finansowe. Właściciel wyliczył, że po uchwaleniu użytku musielibyśmy zapłacić mu 350 mln złotych odszkodowania. Jestem ostrożny co do tych szacunków – myślę, że byłoby to ponad 200 mln złotych.
Ale miasto stałoby się właścicielem tej ziemi?
Ależ skąd. To jest największy problem z użytkami ekologicznymi. Musielibyśmy zapłacić deweloperowi odszkodowanie, a teren dalej byłby w jego rękach. Za kilka lat i tak przeprowadziłby swoje inwestycje. Zarobiłby podwójnie – zyskując odszkodowanie za populizm radnych, a drugi raz – sprzedając mieszkania.
Jest Pan przekonany, że po latach wybudowałby bloki?
Studium zagospodarowania oraz sam plan zagospodarowania przewidują te tereny pod inwestycje, a nie zieleń. Ma również pozwolenie na budowę, więc ma prawo budować.
W radzie miasta zacznie działać komisja referendalna, która ma przygotować pytania do przyszłego referendum. O co chciałby Pan zapytać mieszkańców?
To nie był mój pomysł. Referenda powinny być organizowane, jeśli zauważamy istotny problem dla miasta i wtedy moglibyśmy pytać mieszkańców o zdanie na ten temat. Tutaj mamy dość zaskakujące podejście, czyli radni najpierw stwierdzili, że chcieliby referendum, a dopiero później będą szukać problemów i tworzyć pytania.
Radni znajdą te problemy?
Jak ich nie znajdą, to wygenerują – jestem o tym przekonany. Chciałbym, aby nie doszło do powtórki sytuacji z 2014 roku, kiedy radni wymyślili pytanie o budowie metra. Mieszkańcy, ale również urzędnicy, nie mieli pojęcia, jak miałyby wyglądać linie, kto miałby finansować budowę, a później wykładać pieniądze na utrzymanie. Jeśli radni będą chcieli przeprowadzić referendum, to trzeba będzie wcześniej zorganizować akcję edukacyjną wśród krakowian, aby wiedzieli, o co chodzi, mieli komplet informacji i co najważniejsze – wiedzieli, jakie to będzie rodzić w przyszłości konsekwencje.
Referendum może odbyć się w przyszłym roku?
Jeśli radni znajdą problemy, to możemy to zrobić. Tylko przeprowadzenie akcji informacyjnej, przygotowanie spraw organizacyjnych, skompletowanie składów komisji – będzie trwało kilka miesięcy.
Pana zastępca prezydent Andrzej Kulig w środę powiedział, że miasto w przyszłym roku chce przeprowadzić największy w historii Krakowa program remontów dróg i chodników. Skąd pieniądze na taki program?
Pieniądze będą pochodzić z budżetu centralnego w zamian za organizację przez Kraków Igrzysk Europejskich w 2023 roku. Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wykazu inwestycji współfinansowanych przez rząd ma być wydane w pierwszych miesiącach nadchodzącego roku, więc będziemy mieli do dyspozycji ok. 350 mln złotych, które będziemy mogli wykorzystać na konkretne zadania inwestycyjne.
Zdecydowanie poprawi się jakość dróg i chodników?
Chcemy, aby zmiany były zauważalne. Przymierzamy się do realizacji prawie 200 remontów. To będzie coś niespotykanego w historii Krakowa.
Czyli będą również niespotykane w historii Krakowa korki?
Musimy przekonać krakowian, że warto przecierpieć pewien czas, aby można było jeździć po dobrych drogach i chodzić po prostych chodnikach. Remonty będziemy przeprowadzać w systemie nakładkowym, który polega na sfrezowaniu starej nawierzchni i położeniu nowej – taka modernizacja zajmuje zaledwie kilka dni. Zrobimy to raz, a dobrze.
Co dalej z „Jordanówką”? W pierwszej połowie przyszłego roku mają odbyć się konsultacje społeczne.
Musimy być wyjątkowo szczęśliwym miastem, skoro chcemy organizować konsultacje społeczne w sprawie jednego budynku.
Gdyby Pan brał w nich udział, to jakie miałby zdanie?
Prywatnie uważam i powtarzam to od lat – ten budynek należy rozebrać i na jego miejscu postawić większy obiekt, który w formie nawiąże do dawnego drewnianego budynku z przełomu XIX i XX wieku, a stojącego w parku do 1967 roku.
Część mieszkańców już wcześniej mówiła, aby nie tworzyć w „Jordanówce” muzeum sportu.
Jestem przekonany, że mieszkańcy w konsultacjach powiedzą, że chcą tego, co i tak już teraz przygotowuje Zarząd Zieleni Miejskiej: będzie kawiarnia, będzie przestrzeń dla dzieci, będzie również fragment o sporcie.
Największe kontrowersję wzbudza Pana zapowiedź o przymiarkach do utworzenia muzeum sportu.
To będzie zaledwie kilka gablotek z pamiątkami. Olimpijczycy związani z Krakowem przekazali swoje najcenniejsze medale, abyśmy mogli przypominać historię krakowskiego sportu. Są osoby, które się tym interesują.
Andrzej Guła z Krakowskiego Alarmu Smogowego zapowiada pozew przeciwko gminom wokół Krakowa za zbytnią opieszałość w walce o czyste powietrze. Podpisałby się Pan pod tym wnioskiem?
Nie, nie złożyłbym swojego podpisu, choć rozumiem ideę i uważam ją za słuszną. W ramach Metropolii Krakowskiej prowadzimy od dwóch lat pewne działania, również przekazujemy na to pieniądze. Jedne gminy bardziej angażują się w sprawę, jak na przykład Skawina, a inne – już nie chce wskazywać palcem – podchodzą do tematu zdecydowanie bez wielkiego zaangażowania. Kraków, w przeciwieństwie do gmin tzw. obwarzanka, jest miastem stosunkowo bogatym i dla nas nie było większym problemem, aby wygospodarować kilka milionów złotych na wymianę pieców i utworzenie programu osłonowego. Takie gminy nie dysponują zbyt wielkim budżetem, a muszą za to utrzymać szkoły, remontować drogi, płacić za oświetlenie i podejmować wiele innych zadań. Bardzo często nie mają na terenie swojej gminy odpowiedniej infrastruktury elektrycznej czy gazowej, nie mówiąc już o ciepłociągach, aby móc przekonywać mieszkańców do zmiany rodzaju ogrzewania.
To musi zmieniać się tak powoli?
Nie da się wykonać radykalnych ruchów, szczególnie teraz, kiedy prąd i gaz tak strasznie drożeją.
Sławomir Pietrzyk powinien zrezygnować ze stanowiska wiceprzewodniczącego czy publicznie przeprosić?
Widziałem, że przeprosił panią radną Alicję Szczepańską za swoje zachowanie, a pani radna udostępniła ten wpis na Facebooku i napisała „przyjmuję przeprosiny”. Co innego miałby jeszcze zrobić?
Szef klubu Koalicji Obywatelskiej oczekuje rezygnacji Sławomira Pietrzyka ze stanowiska wiceprzewodniczącego rady.
To jest sprawa pomiędzy dwojgiem dorosłych, pełnoletnich ludzi, którzy w żaden sposób nie są ubezwłasnowolnieni i pewne rzeczy muszą załatwić między sobą. Znam relację pani Alicji Szczepańskiej i mediów, ale nie słyszałem wyjaśnień pana Sławomira Pietrzyka. Nie chcę wtrącać się do personalnych spraw rady miasta. To jest osobna instytucja niż urząd miasta i nie jestem ich pracodawcą, aby rozstrzygać konflikty w tym gronie.