Kraków się rozwija i zmiany transportowe są potrzebne. Nie powinno się jednak pozbawiać ludzi ważnych połączeń, albo oferować kursy rzadziej niż dotychczas, bez alternatywy. Miasto chciało zmniejszyć opóźnienia tam, gdzie są one największe, lecz w części przypadków wylano dziecko z kąpielą bo pasażerowie zamiast mieć spóźniający się autobus, zostali bez autobusu w ogóle – pisze w liście do redakcji Jacek Mosakowski, założyciel Platformy Komunikacyjnej Krakowa.
Prawda jest taka, że większość problemów wynikła najpierw z kryzysu kadrowego, a potem z faktu że Miasto znów otworzyło nową arterię – Trasę Łagiewnicką – bez zabezpieczenia dodatkowych środków. Przez to ogranicza się ofertę w innych rejonach, co jest już krakowską tradycją: oddanie linii do Płaszowa czy Ruczaju też wymusiło szukanie dawców gdzie indziej. Tak nie powinno się dziać, bo jest to niesprawiedliwe, a do tego rodzi konflikty między dzielnicami.
Nowa Huta i walka o 142
Przez dwadzieścia lat Nowa Huta była traktowana transportowo po macoszemu. Nie otwarto tu żadnego nowego torowiska, wiele linii tramwajowych obsługiwały stare wagony (pasażerom mówiono że „niskopodłogowców nie starczy dla każdego” – nawet gdy do innych pętli jeździły po dwie, trzy linie z niską podłogą), do tego regularnie cięto połączenia. Choć były i lepsze okresy, jak od 2016 do początku 2018, to tylko przez ostatnie trzy lata zawieszono autobusy 132 i 429 oraz zmniejszono liczbę kursów linii 16, 52, 142, 482 i 502. To te główne oszczędności, bo cięć było więcej. Mieszkańcy liczyli więc na oddanie choć części połączeń, a nie zabieranie kolejnych.
Skrócenie 142 spowodowało dużo utrudnień. Od października sprawy się poprawią, lecz dalej część problemów pozostanie nierozwiązanych. Uderza choćby sytuacja mieszkańców ul. Dąbrowskiej, którzy nie tylko stracili połączenie do centrum Huty, lecz w ogóle nie mają jak dojechać do pobliskiego węzła przesiadkowego D. H. “Wanda”. To duże niedopatrzenie!
Źle wypadły też skrócenia 163 i 193. Mieszkańcy os. Piastów krytykują brak połączenia do szkół koło przystanku “Struga” czy do szpitala Żeromskiego. Lesisko ma dużo słabszy dojazd do tramwajów na os. Wandy czy na al. Solidarności. Jeszcze gorzej mają sąsiedzi za Lesiskiem, którzy zostali w ogóle bez dojazdu w stronę wspomnianych tramwajów i ul. Klasztornej.
Rzadsze 139 i 194
Najłatwiej niestety tnie się te linie, które jeżdżą często. Tak stało się z 52, 502 czy 503, a teraz niestety też ze 139 i 194. A w obu panuje tłok – 139 obsługuje pół Huty (znów cięcia!), a 194 jest główną linią dla rozbudowującego się osiedla Pod Fortem. I choć kursy notują opóźnienia przez korki, to zmniejszanie częstotliwości tylko pogorszy sprawy. Jeśli nieraz czekało się na przyjazd po 20-30 minut, teraz będzie się czekać tym dłużej. I jechać w jeszcze większym tłoku.
125 niezgody
125 wycofano z większości trasy, praktycznie bez rekompensaty. Miasto zasłania się petycją ze Złocienia o utrzymanie krótkiego połączenia do Płaszowa, tymczasem wielu mieszkańców osiedla mówi, że o żadnej petycji nie słyszało. Nie dopilnowano też godzin funkcjonowania bo wcześniej ostatni odjazd z Płaszowa do Złocienia był po 23:20, a teraz jest 40 minut wcześniej. Pasażerowie zabranych kursów pytają co mają robić – czekać godzinę na przystanku na nocny autobus?
W weekendy co 40 minut
Martwi też całkowite pominięcie kwestii weekendów. Wiele rejonów, zamiast połączenia co 20 minut zapewnianego przez dwa autobusy, zostało z jednym co 40. Przykłady? Dojazd z Piastów w stronę Huty, z Lesiska do tramwajów na os. Wandy, czy ze Złocienia do węzła “Prokocim Szpital”. Tak samo między Olszą II, al. Pokoju i Płaszowem były 125 i 128 łącznie co 20 minut, zostało tylko to drugie co 40. Czy to jest standard godny tak dużego miasta?
Tramwaje
Całość dopełniają ograniczenia tramwajowe. Miasto twierdzi że słaba oferta wynika z braku miejsca na pętlach wokół centrum. A przecież miejsce jest, choćby na Cichym Kąciku czy nawet Wieczystej. Pasażerowie z ciągu kurdwanowskiego liczyli, że otwarcie Trasy Łagiewnickiej będzie okazją do rekompensaty za niedawne cięcia (zabranie 184, osłabienie 174). Tymczasem za wyjątkiem pętli, reszta trasy znów wyszła kiepsko. Od dłuższego czasu postulujemy wzmocnienie linii 24, przynajmniej od Kurdwanowa do centrum, zwłaszcza że i wcześniej tramwaje pękały w szwach. Ludzie są oburzeni, że do ścisłego centrum zostawiono tylko jeden tramwaj, tłoczny i jeżdżący z minimalną częstotliwością.
Węzeł w Małym Płaszowie miał zostać wieczorami tylko z jednym tramwajem i bez dojazdu w stronę Wielickiej. Dzięki staraniom udało się wydłużyć funkcjonowanie linii 6 w dni powszednie i teraz również w soboty. Dalej jednak jest okrojona w niedziele, a i ostatni sobotni kurs z centrum jest przed godz. 22, choć inne tramwaje działają dłużej. Jak osoby pracujące do godz. 22 mają wrócić do domów, skoro ostatnia “szóstka” do Płaszowa ucieka, zanim wyjdą z pracy? To nie jest kwestia ograniczeń infrastrukturalnych.
Wspomnę też o zawieszonej czasowo linii 5 – wykorzystano remonty na końcówkach by zabrać ją z całej trasy. Nie dość że Huta mierzy się z ograniczeniami autobusowymi, to jeszcze w zamian okrojono tramwaje. Czy pisałem już o pociętych we wcześniejszych latach liniach 16 i 52?
Naprawmy to!
Dziwna to sytuacja. Miasto zachęca do transportu zbiorowego, tymczasem pasażerowie muszą walczyć nawet nie o wzmocnienia, a o to by tego transportu im nie pogarszano. Potrzeba dialogu. Obecna ekipa urzędników nieraz dała się poznać jako słuchająca opinii, również tych negatywnych. Tak było w 2016, gdy planowane zmiany na liniach 192, 501 i 511 wywołały niezadowolenie. Włodarze przyjęli krytykę, porozmawiali z pasażerami i wypracowano układ, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Dziś potrzeba tego samego: przedyskutowania z mieszkańcami co wyszło, a co jest do poprawy. Część korekt można wdrożyć od razu, a co do pozostałych zadeklarować że wejdą w życie wiosną, gdy przyjadą nowe autobusy. Wierzę, że tak się stanie.