Kolejna odsłona wojny o łącznicę kolejową. Deweloper straszy odszkodowaniami

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Być może już za dwa tygodnie uchwalony zostanie plan miejscowy dla Żabińca. Właściciel części terenu wciąż walczy o to, by z projektu planu wykreślona została rezerwa pod łącznicę kolejową, która koliduje z planowaną przez niego inwestycją.

W środę podczas sesji rady miasta odbyło się pierwsze czytanie uchwały o przyjęciu planu. Urzędnicy liczą na to, że to już końcowy etap prac nad dokumentem, które rozpoczęły się dawno temu – jeszcze w maju 2019 roku. Po drodze plan był kilkukrotnie wykładany do publicznego wglądu, wpływały kolejne uwagi, które z kolei wiązały się ze zmianami i ponownymi uzgodnieniami.

Bez zgody na łącznicę

Jednym z punktów zapalnych jest wpisana w projekcie planu rezerwa pod łącznicę kolejową. Miałaby ona połączyć tory biegnące w stronę lotniska z tzw. małą obwodnicą kolejową. To linia poprowadzona od Mydlnik do Bieżanowa, przez Olszę, rejon ul. Mogilskiej, Dąbie i Kraków Płaszów. Nowe tory miałyby powstać na – obecnie w większości niezabudowanym – terenie w południowej części Żabińca.

Z taką wizją od początku walczy firma Angel Green, która w tym miejscu planuje swoją inwestycję. W minionym tygodniu informowaliśmy o tym, że deweloper grozi miastu wielomilionowym pozwem w przypadku przyjęcia planu. – Zabezpieczenie terenu pod hipotetyczną łącznicę kolejową niweczy plany stworzenia najnowocześniejszego w Polsce osiedla i powoduje olbrzymią stratę właściciela działki– napisał w liście do krakowskich radnych Angel Green. Firma złożyła też w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez przedstawicieli Urzędu Transportu Kolejowego i spółki PKP Polskie Linie Kolejowe.

To ważna część argumentacji dewelopera. Spółka twierdzi, że UTK nie miał prawa „wymuszać” w uzgodnieniach do planu miejscowego zachowania rezerwy pod łącznicę, gdyż może zajmować stanowisko tylko w przypadku planów przyległych do linii kolejowych o znaczeniu państwowym. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj:

UTK: to próba nacisku na niezależny organ

Poprosiliśmy UTK o odniesienie się do tych zarzutów. Urząd stoi na stanowisku, że posiadał kompetencje do działania w tej sprawie, a linie kolejowe, o których mowa w tym przypadku, mają charakter linii o znaczeniu państwowym.

– Linia kolejowa o znaczeniu państwowym to nie tylko istniejąca, ale również projektowana linia kolejowa, której budowa, utrzymanie i eksploatacja uzasadniona jest ważnymi względami gospodarczymi, społecznymi, ekologicznymi lub obronnymi – przekonuje rzecznik prasowy instytucji Tomasz Frankowski. – Niewątpliwie realizacja łącznicy jest kluczowym elementem zapewniającym właściwą obsługę komunikacyjną na terenie aglomeracji krakowskiej, mającym wpływ na usprawnienie ruchu kolejowego oraz poprawę bezpieczeństwa transportu kolejowego – podkreśla.

Dodaje przy tym, że prezes UTK ma obowiązek zgłaszać uwagi do przesyłanych do uzgodnienia planów miejscowych i że „Działania dewelopera mogą być postrzegane jako próba nacisku na niezależny organ, jakim jest Prezes UTK”.

Angel Green: będziemy występować z roszczeniami

Podnoszone już wcześniej argumenty powróciły podczas środowej dyskusji na sesji. W imieniu firmy wypowiadało się kilkoro przedstawicieli. Argumentowali, że sprawa łącznicy jest prowadzona w niewłaściwej kolejności, z pominięciem obowiązujących reguł i blokuje wykorzystanie terenu w sytuacji, kiedy realizacja takiej inwestycji nie jest wpisana w żadnych oficjalnych planach kolei – jest dopiero brana pod uwagę. Nie wiadomo, jak miałaby wyglądać, a co więcej, nie wiadomo, czy jest w ogóle możliwa pod względem technicznym, ze względu na różnice terenu.

Zarzucali Urzędowi Transportu Kolejowego szantaż wobec miasta, który polega na tym, że bez łącznicy plan nie uzyska uzgodnienia. Tymczasem w wersji z łącznicą ma on narażać miasto na wielomilionowe odszkodowania. Padła kwota 200-300 mln zł i sugestia o skuteczności firmy w podobnych sprawach. – Zwracamy uwagę różnym urzędom na różnego rodzaju kwestie formalne, które nie są brane pod uwagę. Tylko ostatni miesiąc to pięć wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego i Sądu Najwyższego, które przyznają nam rację i które skutkują tym, że my będziemy występować kolejno z roszczeniami odszkodowawczymi – zapowiadał przedstawiciel dewelopera.

Spółka przekonywała też radnych, że kolejarze powinni przeprowadzić całą sprawę z wykorzystaniem specustawy, a nie planu miejscowego, wówczas wypłata ewentualnych odszkodowań byłaby po ich stronie. Ten argument przekonał radnego Łukasza Wantucha, który zapowiedział złożenie poprawki, by nie ryzykować uszczerbku dla miejskiego budżetu.

Stawowy: Taka kwota nie ma podstaw

Radny Grzegorz Stawowy bronił działań miasta w tej sprawie. Podkreślał, że linie kolejowe przebiegające przez Żabiniec mają państwowy charakter, a miasto musiało wystąpić do UTK o uzgodnienie i potraktować je jako wiążące.

Jak mówił, trudno mu sobie wyobrazić, by którykolwiek radny zaproponował wyrzucenie łącznicy w sytuacji gdy Kraków przoduje w rankingach zakorkowanych miast, a stworzenie bezpośredniego połączenia z Krakowem Głównym jest warunkiem atrakcyjności linii kolejowej kursującej po obwodnicy kolejowej.

Na pytania dewelopera, co stanie się, jeśli kolejarze nie zrealizują łącznicy, odpowiedział, że istnieją możliwości zmian w planach miejscowych. – To nie jest Pismo Święte, które obowiązuje 2000 lat i prawdopodobnie jeszcze będzie dalej obowiązywało. Tylko to jest plan miejscowy, który podlega zmianom i modyfikacjom – stwierdził.

W jego ocenie groźby dewelopera o uchyleniu całego planu nie mają podstaw, bo firma dysponuje tylko częścią terenu. Radny zakwestionował też padające w dyskusji kwoty odszkodowań – przypomniał, że teren został kupiony za ok. 60 mln zł, a firma uzyskała inne korzystne dla siebie zapisy w planie.

– Z punktu widzenia mieszkańca Krakowa jest to plan, który jest już uchwalany prawie pięć lat. Mówiąc wprost, niezależnie od tego, jak karkołomne i trudne są problemy, które możemy tu jeszcze napotkać, uważam, że bezsprzecznie za dwa tygodnie powinniśmy ten plan zagospodarowania przestrzennego uchwalić. Nie wyobrażam sobie absolutnie, że znowu tę procedurę przeciągniemy o kolejne pół roku, a może rok – komentował radny Jakub Kosek.

Temat powróci na sesję jeszcze w marcu.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Prądnik Biały