Krakowianie nie dostaną szansy, by wypowiedzieć się o Igrzyskach Europejskich

fot. Krzysztof Kalinowski

Łukasz Gibała nie znalazł sojuszników w sprawie przeprowadzenia referendum lokalnego dotyczącego Igrzysk Europejskich. Za opowiedziało się jedynie kilku radnych.

Radni miejscy decydowali dziś, czy miasto powinno zorganizować referendum, w którym pytanie brzmiałoby następująco: „Czy jest pani/pan za tym, by Kraków współorganizował Igrzyska Europejskie?”.

Łukasz Gibała przekonywał, że radni powinni się wykazać odwagą i pozwolić decydować krakowianom o tak ważnej rzeczy jak organizacja IEw 2023 roku. Radny użył argumentów, że decyzja o aplikacji do igrzysk nie była poprzedzona konsultacjami. Ludzie dowiedzieli się o tym z mediów.

Samorządowiec podkreślił, że sam jest przeciwny idei organizacji IE w Krakowie i Małopolsce. Jego zdaniem potencjalne koszty nie zbilansują się z ewentualnymi zyskami. Przypomniał też, że rząd do tej pory nie dał żadnych gwarancji na piśmie, a poza tym, nie można ufać, że dotrzyma danych obietnic.

Natomiast w kampanii referendalnej, równe szanse mieliby przeciwnicy, jak i osoby będące za organizacją igrzysk. Samo referendum miało pierwotnie odbyć się 10 października i kosztować od 2 do 3 mln złotych.



Ani za, ani przeciw

W imieniu klubu KO wystąpił Andrzej Hawranek. Stwierdził, że decyzje dotyczące tej imprezy sportowej są i tak podejmowane poza Krakowem. Dodał, że tutaj ważniejszą rolę pełnią urzędy marszałkowskie: śląski i małopolski, a dodatkowo Kraków nie jest jedynym miastem, gdzie będzie odbywać się rywalizacja sportowa.

Zdaniem Hawranka, nie warto inwestować w referendum, bo jest ryzyko, iż nie zostanie uznane za ważne, bo nie weźmie w nim udziału przynajmniej 30 proc. uprawnionych do głosowania. Stwierdził, że jego klub nie poprze tej inicjatywy.

Łukasz Wantuch z klubu prezydenckiego stwierdził, że sprawa dotyczy całego województwa, więc pytanie Małopolan miałoby większy sens niż tylko krakowian. Wantuch uważa jednak, że jeśli nie ma konkretów, to nie ma nad czym dyskutować i przekonywać do zajęcia danego stanowiska mieszkańców.

Wraz z radną Anną Prokop-Staszecką uznali, że projekt tej uchwały to marketing polityczny i PR Łukasza Gibały.

Pojawiły się też głosy dotyczące rozszerzenie referendum o trzy pytania. Z taką inicjatywą wyszli radni Nowoczesnej, czym wyłamali się ze stanowiska klubu, zaprezentowanego przez Andrzeja Hawranka. Chodziło o zapytanie się mieszkańców co sądzą na temat kwestii ekologicznych, obniżki cen biletów kosztem komfortu i częstotliwości kursowanie komunikacji miejskiej oraz strategii dalszego zadłużania miasta.

Ideę referendum jako jedyny z klubu PiS poparł Adam Kalita. Dodał, że nie jest sympatykiem żadnych igrzysk. Uznał, że te 2 czy 3 miliony złotych wydane raz na 10 lat nie spowodują wielkich strat w budżecie miasta.

Łukasz Sęk zasugerował, że możliwe jest to, iż Kraków nie będzie w stanie zorganizować igrzysk, więc nie chciałby być w sytuacji, gdy decyzja o referendum zostanie podjęta, pieniądze wydane, a głosowanie okaże się być bezprzedmiotowe.

Ostatecznie projekt przepadł. Za zagłosowało siedmiu radnych, 13 było przeciw, a 19 wstrzymało się od głosu. Referendum nie będzie.