Mistrzejowice już go mają za swojego świętego. Teraz czas na Rzym

fot. Archidiecezja Krakowska

Zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego ks. Józefa Kurzei.

W kaplicy Arcybiskupów Krakowskich zakończył się w czwartek diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego ks. Józefa Kurzei – pierwszego proboszcza parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego w Mistrzejowicach i niezłomnego duszpasterza Nowej Huty.

Pierwszy proboszcz

Jego historia to opowieść o walce o Kościół w „mieście bez Boga” i o oddaniu, które nie skończyło się przedwcześnie, choć życie zakończyło się po zaledwie 39 latach.

Podczas uroczystej sesji zamykającej, postulator procesu ks. Andrzej Kopicz, przywołał słowa Jana Pawła II z 1983 roku – wypowiedziane podczas konsekracji mistrzejowickiej świątyni. Papież zwrócił się wtedy bezpośrednio do zmarłego ks. Kurzei: „Księże Józefie, umiłowany Księże Józefie, pierwszy proboszczu mistrzejowicki, który dałeś duszę za tę cząstkę Kościoła krakowskiego”.

Budował kościół

Sesja zamykająca diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego ks. Józefa Kurzei
Sesja zamykająca diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego ks. Józefa Kurzei

To właśnie Kurzeja, jeszcze jako młody kapłan, został przez kard. Karola Wojtyłę wysłany w 1970 roku do duszpasterskiej pracy w nowopowstałych osiedlach Nowej Huty. Miał stworzyć parafię tam, gdzie nie było nawet kaplicy – i gdzie władze PRL robiły wszystko, by Kościoła nie było. Jego pierwszym „kościołem” była zielona budka – prowizoryczna kaplica, miejsce katechezy i mieszkanie w jednym.

– Zamieszkując wśród osiedli szybko zyskał sympatię i zaufanie. Cel, jaki sobie postawił, to budowa kościoła – tak materialnego, jak i duchowego. W ówczesnych realiach życia politycznego to było prawie niemożliwe – mówił ks. Kopicz, przypominając o prześladowaniach, jakim ks. Kurzeja był poddawany przez komunistyczne władze. Wezwania na przesłuchania, procesy, grzywny – to wszystko doprowadziło do choroby serca i śmierci w dniu Wniebowzięcia NMP, 15 sierpnia 1976 roku.

Jego pogrzeb w Grębałowie stał się manifestacją wiary – zgromadził 20 tysięcy ludzi. Cztery lata później jego ciało przeniesiono do krypty świątyni, którą budował. W 2005 roku kard. Franciszek Macharski rozpoczął proces beatyfikacyjny. Zebrano w nim 940 stron akt, 2340 stron dokumentów i świadectwa aż 70 świadków. Teraz dokumenty trafią do Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych w Watykanie.

Kapłan bez kompromisów

Podczas czwartkowej sesji abp Marek Jędraszewski przypominał, że ks. Kurzeja był kapłanem bez kompromisów: „nie dał się złamać” i „oddając się całkowicie Chrystusowi, oddał się też całkowicie powierzonym mu ludziom”. Metropolita krakowski podkreślił, że postać ks. Kurzei staje się szczególnie aktualna dziś, „w dobie obrzydzania kapłaństwa i prób oddzielenia go od ludzi”.

– Ksiądz Józef Kurzeja zostawił nam jeszcze jeden znak: krzyż misyjny z napisem „Serca w Sercu”. Co roku niesiemy ten krzyż w Wielki Piątek. W tym zawołaniu jest testament dla nas i przyszłych pokoleń – przypominał ks. Kopicz.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Mistrzejowice