Gościem specjalnym 202. Wielkich Derbów Krakowa był Pan Torpeda, czyli Natan Gajk z Sosnowca, który choruje na złośliwy nowotwór. Jeden tweet Marcina Cupała, spikera Wisły Kraków i reprezentacji Polski, wywołał lawinę dobra ponad podziałami.
Natan Gajk ma siedem lat, z czego trzy ostatnie spędził w szpitalu. Jesienią 2018 roku, tuż po czwartych urodzinach, zaczął go boleć brzuch. Lekarze podejrzewali zapalenie wyrostka robaczkowego. Późniejsza diagnoza zwaliła najbliższych chłopca z nóg. Rak – guz nadnercza, czwarty stopień złośliwości, z rozsiewem do węzłów chłonnych brzusznych, śródpiersiowych, obojczykowych oraz do szpiku i do kości udowej.
Walkę Natana, w internecie znanego jako Pana Torpedę, dzięki jego cioci śledziły tysiące użytkowników Twittera. Wielu z nich używało hasztagu #PanTorpeda. Wiosną ucieszyła ich informacja o usuniętym guzie i szczęśliwym końcu walki z chorobą.
Pod koniec października wpis anestezjologa Marcina Zasadowskiego brzmiał jak wyrok.
„Jak pewnie słyszeliście, Pan Torpeda zakończył leczenie. Nadszedł dla Niego czas ze sceny zejść, niepokonanym – brzmiał tweet lekarza.
Szybki rozgłos zyskała akcja #MarzeniaTorpedy. Wiele z nich udało się spełnić dzięki Marcinowi Cupałowi, spikerowi Wisły Kraków i reprezentacji Polski, który zaprosił Natana z tatą, mamą i bratem na Wielkie Derby Krakowa (7 listopada).
Marcin Cupał: Listę marzeń Pana Torpedy otwierała właśnie wizyta na profesjonalnym meczu piłki nożnej. Dzięki wielu osobom to marzenie zostało spełnione.
Michał Knura, LoveKraków.pl: Natan Gajk odwiedził Kraków z rodziną w dniach 5-7 listopada. Ostatnio był w Warszawie, gdzie również mógł liczyć na wiele atrakcji. Zainicjowana przez Ciebie akcja wciąż odbija się głośnym echem w Krakowie.
To było niesamowite. Odzew tak wielu osób, ogromne zaangażowanie. Gdy o tym myślę, wciąż ciekną mi łzy. Są też echa bardziej dalekosiężne, bo cały czas tli się w nas nadzieja, że Natan będzie zdrowy i nie umrze. Dzięki członkom Klubu Biznesu Wisły Kraków udało się skontaktować z lekarzami ze Stanów Zjednoczonych i Kanady. Mocno zaawansowane są rozmowy na temat leku z Włoch, które prowadzi ciocia Pana Torpedy, czyli Marta Witecka. Trzeba walczyć, jeżeli jest choć cień szansy na wyleczenie, czyli przeżycie.
W tym przypadku nie wszystko jest w naszych rękach.
Od kilku lat obserwowałem walkę Pana Torpedy i bardzo się wzruszyłem, gdy kilka miesięcy temu pojawiła się wiadomość, że wyzdrowiał. Że wszystko się udało, że jest zupełnie czysty. Nagle otrzymałem cios. Przeczytałem wpis lekarza, który dał do zrozumienia, że Panu Torpedzie pozostał tylko czas, by mógł zejść ze sceny niepokonanym. By poprzytulać się z rodziną, ponieważ od kilku lat całe życie podporządkowali walce z chorobą i nie mieli czasu ze sobą pobyć. Mój jeden prosty tweet, w którym zaprosiłem chłopca na derby i zadeklarowałem pokrycie kosztów hotelu i transportu, wywołał lawinę dobra. Na początku Pan Torpeda miał tylko obejrzeć mecz.
Pojawiło się tyle propozycji, że Pan Torpeda mógłby spędzić w Krakowie kilka weekendów i na pewno by się nie nudził.
Tydzień przed derbami, dzięki członkom Wisły Biznes, którzy zaoferowali transport, pojechał do Nowego Sącza na zaproszenie jednego z biznesmenów. Latał helikopterem i jeździł samochodami. w Krakowie odebraliśmy go rankiem 5 listopada, odwieźliśmy do domu 7 listopada późnym wieczorem, po pierwszej połowie meczu Wisła–Cracovia.
Nie skorzystaliśmy nawet z połowy propozycji! Zaczęło się od Wisły i mojej małej puli biletów, którą posiadam jako szef firmy współpracującej z klubem. Do moich dwóch wejściówek Wisła od razu dołożyła kolejne, a potem zaprosiła całą rodzinę do loży prezydenckiej, z czego ostatecznie – z powodu braku czasu – nie udało się skorzystać.
Szybko odezwał się krakowski magistrat i zapewnił dostęp do wszystkich możliwych miejskich atrakcji. Wybraliśmy dwie: wizytę w zoo i warsztaty w Muzeum Obwarzanka. Dzięki kontaktom udało się załatwić krótkie spotkanie z Ekipą. Kibice Wisły ufundowali koszulki z napisem Pan Torpeda, czapki, szaliki, a sklep TS Wisła – bluzy. Były też prezenty i senas Kina Kijów, a także najnowszy iPhone od Wisły Biznes. Trudno na szybko wszystko i wszystkich wymienić. W międzyczasie z własnych środków fundowaliśmy atrakcje, które wcześniej nie były w planach: przejazdy dorożkami i wizytę w Ogrodzie Świateł.
Pan Torpeda był zachwycony, ale po każdym dniu także bardzo zmęczony. To był intensywny weekend.
Kibic Wisły załatwił trzy dni bezpłatnych posiłków w jednej z restauracji. Rodzina korzystała też z apartamentów, gdzie do ich dyspozycji były lodówki pełne jedzenia na śniadanie o kolację, owoców, napojów, słodyczy.
Pan Torpeda połączył także kibiców Cracovii i Wisły. To była najlepsza akcja 202. derbów.
Mega! Wielka sprawa, działaliśmy ponad podziałami. Po moim wpisie odezwał się fan Cracovii, który zaoferował transport. Był do dyspozycji Natana i jego najbliższych przez trzy dni, 24 godziny na dobę. Pomagał mu kolega, który specjalnie opóźnił swój powrót do pracy w innym kraju! Sławek nosił Pana Torpedę "na barana", był z nim cały czas i najbardziej się zaprzyjaźnili. Reszta osób trzymała się z boku, bo to miał być przede wszystkim czas dla rodziny. Oni podczas tego weekendu nie wydali nawet złotówki.
Gdyby na chwilę zapomnieć o śmiertelnej chorobie…
… to byłby to weekend marzeń. Było pięknie, ale nikt z nas nie chciałby znaleźć się w sytuacji, gdy przez trzy lata mieszkasz w szpitalu. Nie masz siły i ochoty się bawić. Nie masz pieniędzy na życie, bo całą uwagę skupiasz na walce z chorobą dziecka, które w każdej chwili może umrzeć.